Jak mówić „nie” dziecku?
Wychowanie dziecka opiera się między innymi na stosowaniu zakazów i nakazów – „To ci wolno”, „Tego nie dotykaj” itp. Rodzice czasem zagalopowują się jednak w rodzicielskiej władzy, nadużywając słowa „NIE” wobec dziecka. Dominują same zakazy, obowiązki, żadnych praw i swobody. Zbyt surowe wychowanie dziecka, zamiast ukształtować zdyscyplinowanego, małego człowieka, może skutkować lękliwością, niepewnością i poczuciem niższości szkraba. Nie zawsze trzeba straszyć malucha i wszystkiego mu zabraniać. Czasem trzeba pozwolić, by dziecko mogło uczyć się na własnych błędach. Jak mądrze mówić „nie” dziecku?
1. Rodzicielska władza
Nikt nie lubi, kiedy ktoś nam czegoś odmawia lub zabrania. Czujemy się sfrustrowani, źli, obrażeni, niesłusznie potraktowani. Podobnie dzieje się, kiedy mały brzdąc, słyszy od swoich rodziców „Nie wolno!”. Oczywiście, dzieci często ignorują polecenia opiekunów. Maluchy buntują się, pchani ciekawością postępują wbrew zaleceniom rodziców. Rodzic najczęściej, zabraniając czegoś maluchowi, nie chce dla niego źle. Rodzicielskie zakazy i ograniczenia wynikają przede wszystkim z troski o dziecko i dbałości o jego bezpieczeństwo. Mówimy: „Nie właź na schody, bo spadniesz!”, „Nie dotykaj gniazdka, bo porazi cię prąd!”, „Nie dotykaj żelazka, bo się poparzysz!”. Czasem jednak „nie” wypowiadane przez rodziców świadczą o ich ignorancji i nadużywaniu rodzicielskiej władzy – „Nie, bo nie!”, „Nie, bo ja tak powiedziałem!”.
Takie komunikaty sugerują, że rodzic nie liczy się ze zdaniem i uczuciami dziecka. Odmawia maluchowi jasnego wytłumaczenia, dlaczego pewnych rzeczy nie wolno robić. W takiej sytuacji rodzi się poczucie niesprawiedliwości, frustracja, poczucie krzywdy. Zakaz rodzica to po prostu jego widzimisię, które ze względu na słabszą pozycję dziecka musi być zaakceptowane. Mało empatyczny rodzic może stać się ciemiężcą i tyranem, który domaga się bezwzględnego posłuszeństwa, a za oznaki jakiekolwiek niesubordynacji malucha stosuje kary. Odmowa i stosowanie zakazów to element władzy rodzicielskiej. W hierarchii rodzic-dziecko, dorosły ma przewagę nad maluchem. Dziecko musi podporządkować się rodzicowi ze względu na swoją słabszą pozycję. Zakładamy jednak, że żaden rodzic nie chce źle dla swojego szkraba, a rodzicielskie zakazy wynikają z rozsądnej miłości do malucha.
Rodzice zabraniają dzieciom nie dlatego, że mają taki kaprys, a dlatego, że dbają o maluchy. Dzieci niestety często tego nie rozumieją, odbierając odmowę mamy albo taty jako afront wobec ich zamiarów czy prób usamodzielnienia się. Miłość do dziecka to nie tylko dawanie rozumnej swobody, zachęcanie do poznawania świata, stymulowanie potencjału dziecka, ale też jego ochrona, opieka nad nim, ustalanie zasad i norm, które powinny być przestrzegane ze względu na obowiązujące w społeczeństwie prawa i porządek. Dziecko potrzebuje jasnych zasad i komunikatów, by mieć do czego się odnieść w swoim postępowaniu. Mądre zakazy wpływają na rozwój moralny malucha, który zaczyna z małego egocentryka zmieniać się w zdolnego do wczuwania się w stany innych człowieka. Pomoc w zrozumieniu szkrabowi, że pewnych rzeczy nie wolno robić ze względu na dobro innych i dbałość o relacje z ludźmi to przede wszystkim zadanie dla rodziców.
2. Rozsądne odmawianie
Władza rodzicielska może być nadużywana, ale częściej jednak służy podtrzymaniu porządku i dyscypliny. Owszem, nawet w postępowym społeczeństwie XXI wieku spotyka się toksycznych rodziców-tyranów, którzy upokarzają dziecko, stosują same zakazy, kary, biją maluchy, nie szanują ich uczuć i potrzeb psychicznych. Większość jednak współczesnych rodziców boryka się z problemem nieumiejętności zapanowania nad dzieckiem. Rodzic nie wie, jak przemówić do dziecka, gubi się i z poczucia bezradności dopuszcza się agresji słownej lub/i fizycznej. Współcześni rodzice przestają być dla dzieci autorytetami. To maluchy zaczynają sprawować władzę, a bierni rodzice podporządkowywać się wymaganiom maluchów „dla świętego spokoju”. Hierarchia władzy odwróciła się o 180 stopni.
W szafowaniu słowem „nie” można się zatracić. Nie można przecież wszystkiego odmawiać dziecku i bezustannie go kontrolować. W ten sposób maluch stanie się bojaźliwy, bierny, nie będzie wychodził z żadną inicjatywą z obawy, że zaraz jego zachowanie spotka się z surowym rodzicielskim „NIE!”. Zbyt surowo wychowywane maluchy są zalęknione, niepewne siebie, mają niskie poczucie własnej wartości, boją się kontaktów z ludźmi, są skrajnie nieśmiałe. Jak jednak zachować się jako rodzic, kiedy nasz szkrab ignoruje nasze zakazy i prośby? Kiedy buntuje się, krzyczy, płacze, histeryzuje, bije, rzuca się po podłodze? Bić, tłumaczyć, powtarzać do znudzenia? Po pierwsze, każda rodzicielska odmowa musi być uzasadniona – nie można powiedzieć: „Nie, bo nie”. To niczego nie wyjaśnia. Po drugie, uzasadnienie musi być jasne i krótkie. Nie wdawajmy się w mega-wywody moralno-intelektualne, bo dziecko i tak przy drugim zdaniu nas nie słucha.
Jasny komunikat: „Nie wolno bić dzieci, bo to ich boli!”, „Nie wolno głaskać obcych psów, bo mogą być chore i nas zarazić!”. Niech dziecko ma świadomość, że zakaz nie jest kaprysem mamy albo taty, ale ma czemuś służyć. Jeśli trzeba, powtarzajmy pewne zasady do znudzenia. Warto pamiętać, że odmowy i zakazy rodzicielskie stanowią element miłości i świadczą o rozumnym egzekwowaniu praw. Trzeba tłumaczyć maluchom, że pewnych rzeczy mu odmawiamy nie dlatego, że chcemy postawić na swoim albo zrobić mu na złość, ale właśnie dlatego, że je kochamy i chcemy dla nich wszystkiego, co najlepsze. Mówienie „nie” dziecku to jeden z podstawowych elementów wychowania szkraba. Nie da się przecież niczego nie zabraniać maluchowi. Warto jednak zachować rozsądek między surowym dyscyplinowaniem a rozumną swobodą i nie nadużywać słowa „NIE!”, kiedy jest to zbędne.