Trwa ładowanie...

Jak znaleźć właściwy język z dzieckiem?

Avatar placeholder
Patrycja Nowak 10.07.2019 13:36
Jak znaleźć właściwy język z dzieckiem?
Jak znaleźć właściwy język z dzieckiem? (123rf)

Fragment książki pt.: „NIE z miłości. Mądrzy rodzice – silne dzieci”

Jeśli chcemy porozumieć się z dzieckiem, musimy pamiętać, że oprócz naszych słów ważne są także ton głosu i język ciała. Wszystkie te trzy elementy muszą ze sobą współgrać. Mówiąc do dzieci, powinno się mieć wrażenie, że wyraziliśmy się w sposób adekwatny i że nasze słowa zostały właściwie odebrane. Słowa i ich ,,muzyka’’ muszą stanowić jedność.

Gdy mówimy do niemowlęcia, staramy się mieć przyjazny wyraz twarzy i miły ton głosu. Od około szóstego miesiąca życia dziecka coraz ważniejsze staje się, by nasz język nabierał różnych odcieni. Od tej pory nie chodzi już tylko o to, żeby dziecko czuło się kochane i bezpieczne. Teraz trzeba mu także przyswoić uczucia, nastroje i myśli rodziców, i postarać się, by krok po kroku opanowało ich język. Dziecko tym wieku doświadczyło już całego zakresu emocji i nastrojów, ale nie ma jeszcze pojęcia o ich związkach i przyczynach.

W ciągu ostatnich czterdziestu lat pedagodzy i rodzice dążyli do uproszczenia języka komunikacji z dzieckiem, aby osiągnąć maksymalny efekt zrozumienia. Preferowano krótkie zdania i zasób prostych słów. Ów wzgląd na dziecięce kompetencje językowe to dobra idea, jeśli naszym celem jest przyswojenie dziecku pewnych umiejętności motorycznych i intelektualnych. Prosty język nie sprawdzi się jednak, jeśli zależy nam na bliskiej relacji z dzieckiem zbudowanej na szacunku i poczuciu bezpieczeństwa. Taka relacja jest podstawą tego, co nazywamy wychowaniem. Tymczasem wielu rodziców wybiera język, który chyba nie mógłby być bardziej nienaturalny.

Zobacz film: "Kiedy rozpocząć trening czystości?"
  • Wiesz przecież, że tatuś nie lubi, kiedy grasz na jego komputerze. Jak będziesz miał swój, tatuś nauczy cię, co się z nim robi.

(To przykład wypowiedzi w stylu pedagogicznym, w którym kładzie się nacisk na jej pozytywny wydźwięk).

  • Ile razy muszę ci to powtarzać? Komputer tatusia nie jest dla ciebie!

(Tak powie surowy ojciec, który chce pokazać, że żarty się skończyły).

Ci rodzice mówią do dzieci tak, jak sądzą, że powinno się do dzieci mówić. Jednak mówiąc w ten sposób, nie dadzą się dziecku poznać jako ludzie z krwi i kości - czego konsekwencją w przyszłości mogą być rozmaite konflikty i frustracja po obu stronach. Dzieje się tak, ponieważ przyjmują oni - jak aktorzy w teatrze - wystudiowany i sztuczny ton. Oni grają rodziców, a dzieci naśladują zachowania dziecięce. Członkowie rodziny przestają być autentyczni i działają, jakby dążyli do realizacji jakiejś abstrakcyjnej idei rodziny.

Kiedy posługujemy się tzw. językiem przyjaznym dla dziecka, osłabiamy swój przekaz, ponieważ nie wywiera on na dziecku właściwego wrażenia. Język przestaje iść w parze z uczuciami. A przecież komunikacja z dzieckiem polega na połączeniu właściwych słów - które subiektywnie odbieramy jako właściwe - i autentycznej ,,muzyki’’ języka. Tylko w ten sposób możemy pokazać innym, kim naprawdę jesteśmy.

Niemal codziennie spotykam rodziców, którzy są nieszczęśliwi lub sfrustrowani tym, że ich dzieci nie słuchają, nie współdziałają albo nie rozumieją tego, co chce się im powiedzieć. Słyszę wtedy: ,,Gdyby Pan wiedział, ile razy już mu to mówiłem’’. Ci rodzice opisują swoje dzieci jako niechętne, oporne i obojętne. Pomijając nieliczne wyjątki, zachowanie tych dzieci zmieni się, kiedy rodzice nauczą się w przekonujący sposób wyrażać swoje potrzeby względem ich i uczucia. Dotyczy to wszystkim małych i dużych problemów dnia codziennego, ale i dramatycznych wydarzeń, takich jak rozwód, choroba czy śmierć.

Proszę zwrócić uwagę, jak wielka różnica zachodzi między poniższymi parami wypowiedzi.

  • Mama będzie zła, jeśli nie posprzątasz.

(niekiedy wypowiedziane z wyrzutem albo w tonie pedagogicznym)

  • Chcę, żebyś teraz posprzątał!

  • Dlaczego twój pokój musi zawsze wyglądać jak chlew?

  • Chciałbym, żebyś posprzątał swój pokój. Zrobisz to?

  • Możecie chociaż raz nie robić tyle hałasu?

  • Jestem zmęczony i chciałbym trochę odpocząć. Moglibyście przez pół godziny być ciszej?

W komunikacji z dzieckiem nie chodzi o okrągłe słowa, lecz o to, aby wyrazić się w sposób jak najbardziej osobisty. Uprzejmych i wyważonych zdań musimy używać wobec ludzi, którzy nie należą do kręgu zaufanych osób, na przykład w pracy. Wtedy używamy języka stosownego do sytuacji społecznych, który nadaje się do tego, aby utrzymywać pewien dystans z rozmówcą i nie wywierać na niego emocjonalnego wpływu. Taki język nie sprawdza się jednak zupełnie w bliskich kontaktach z ludźmi. Wyraźnie to czujemy w trakcie konfliktów z dzieckiem lub partnerem: piękna mowa na niewiele się wtedy zdaje i niektórzy uciekają się do obraźliwego języka. A wystarczyłoby, że w sposób klarowny po prostu artykułowaliby swoje myśli i uczucia.

Kryje się tu zasadnicza różnica. Kiedy mówimy o sobie i swoich uczuciach, nie możemy nikogo zranić ani obrazić - co jednak zdarza się prawie zawsze, kiedy mówimy o innych. Jest tak, bo zamiast się kimś prawdziwie zainteresować, staramy się go zdefiniować. Tylko że nikt - ani dzieci, ani dorośli - nie lubi być definiowany. Oczywiście miło jest dziecku być chwalonym i przedstawianym w pozytywnym świetle, ale nawet tego nie można uznać za najkorzystniejszy wariant komunikacji.

Mówiąc o sobie, często robimy wrażenie na innych - mogą reagować zdumieniem, smutkiem, refleksją albo rozczarowaniem. Nigdy jednak nie przekraczamy ich osobistych granic i nie naruszamy godności. Mogą zostać poruszeni emocjonalnie - co zresztą często jest naszym celem - ale nie obrażeni.

W życiu rodzinnym uświadamiamy sobie, że język oficjalny na niewiele się zdaje - dlatego częsta skłonność do języka obraźliwego. Bierze się to stąd, że w relacjach z dziećmi dorośli mają problem z jasnym i osobistym wyrażeniem swoich osobistych granic, potrzeb i życzeń. Powinno się zatem mówić:

  • Chciałbym, żebyś trochę posprzątał na stole, zanim zrobisz sobie kanapkę.

A nie:

  • Nie sądzisz chyba, że nie mam nic innego do roboty, jak tylko ciągle po tobie sprzątać?

Lub:

  • Chyba nie wymagam zbyt wiele, jeśli chcę, żebyś mi trochę pomógł? Mam już dość ciągłego obsługiwania cię!

Można również wyrazić się w taki sposób:

  • Posłuchaj, chciałabym, żebyśmy umówili się, że od tej chwili jesteś odpowiedzialny za swoje rzeczy do gimnastyki. Sam będziesz wyjmował je z tornistra i wkładał do kosza z brudnymi rzeczami.

Ale nie:

  • Znowu muszę troszczyć się o twoje rzeczy do gimnastyki, chociaż już sto razy mówiłam, że to nie moja sprawa. Co nauczycielka pomyśli o twoich rodzicach, jeśli będziesz ciągle ich zapominał?

lub

  • Twoje rzeczy do gimnastyki leżą na stole, młody człowieku! Ciekawe, co by się z nimi stało, gdybym ja za ciebie ciągle nie myślała?

lub

  • Nie mógłbyś odrobinę zatroszczyć się o swoje rzeczy? Naprawdę nie wymagamy od ciebie wiele, ale powinieneś przynajmniej pamiętać o tym, żeby spakować do szkoły rzeczy do gimnastyki.

Traktując dzieci w ten sposób, rodzice je po prostu obrażają. Nikt nie lubi być traktowany z góry. ,,Przecież próbowaliśmy rozmawiać z nim po dobroci’’ - mówią niekiedy. Takimi słowami zdradzają, że ich pierwsze próby były jedynie czystą grą. Nie zdają sobie z tego sprawy, bo są tak bardzo zajęci tym, żeby wszystko robić ,,właściwie’’. Natomiast dzieci odbierają ich postępowanie jako obrazę i wcześniej czy później odpłacą za to dokładnie tą samą monetą.

Nie próbując wyrazić się możliwie w sposób najbardziej osobisty, mówimy niejako dwoma językami. Nasze słowa mówią jedno, a reszta - ,,nastrój’’ czy ,,klimat’’ naszej wypowiedzi - co innego. Mniejsze dzieci mogą być tym zdezorientowane i nie wiedzieć, który z przekazów należy traktować poważnie. Zazwyczaj trzymają się tego, co nie zostaje wypowiedziane.

Wiesz, że mama jest bardzo rozczarowana, kiedy nie przestrzegasz wspólnych ustaleń. Zawsze staram się mówić do ciebie tak przyjaźnie, jak tylko się da, ale w końcu nigdy nie wiem, czy mogę ci zaufać.

(Słowa matki zniecierpliwionej tym, że syn nie posprzątał swoich zabawek z pokoju gościnnego, tak jak obiecał).

Starsze dzieci i nastolatki często po prostu przestają nas słuchać. Czynią tak, bo to, co się do nich mówi, nie jest warte słuchania. Dorośli tak zaszyfrowują swój osobisty przekaz, że nastolatki nie mają ochoty go się domyślać. Wtedy albo reagują na dosłowną treść ich słów i ignorują całą niewerbalną stronę przekazu - albo na odwrót. Kiedy prosi się ich o wytłumaczenie przyczyny milczenia lub zachowania, które rodzic odbiera jako lekceważenie, mówią zazwyczaj: ,,Nie możesz po prostu powiedzieć, czego ode mnie chcesz?’’. Albo: ,,Dlaczego nie powiesz wprost, co myślisz? Nie mam ochoty ciągle zgadywać, o co ci właściwie chodzi’’.

W naszej kulturze nie jesteśmy z reguły pociągani do odpowiedzialności za niewerbalną część naszego przekazu. Liczą się tylko słowa. Jednak w życiu rodzinnym odpowiadamy za cały przekaz, nawet jeśli jest on sprzeczny lub niejasny. W bliskich związkach z ludźmi chodzi przede wszystkim o prawdziwie osobisty wyraz naszych myśli i uczuć, a im bardziej jest on przykryty przez pretensje, apele i uniki, tym mniej druga strona dostaje tego, czego wszyscy potrzebujemy: bliskości, uznania i empatii.

Niektórzy rodzice nie mają odwagi powiedzieć: ,,Chcę, żebyś…’’ albo ,,Nie!’’, bo uważają to za niegrzeczne albo aroganckie. Wolą łagodniejsze sformułowania. Nie można temu nic zarzucić, o ile dzieci już od dłuższego czasu nie mają wątpliwości co do ich przywódczej roli w rodzinie oraz ich osobistych granic. Tylko pod tym warunkiem bowiem można przejść do bardziej subtelnych i nieco mniej bezpośrednich sformułowań typu:

  • Nie sądzę, żebyś mógł to zrobić.
  • Uważam to za zły pomysł.
  • Powoli będziemy już kończyć zabawę.

Rodzice, którzy czują frustrację z powodu braku autorytetu u dzieci i niedostatecznej siły przekonywania, są pod tym względem równie poszkodowani w stosunku do ludzi dorosłych. Czy chodzi o partnera, rodziców, teściów, przełożonych czy kolegów - czują, że nie dostają od nich dość szacunku i zrozumienia, że są wykorzystywani, obrażani albo ignorowani. Tak to właśnie jest z dziećmi: dotykają nieświadomie naszych czułych miejsc i pomagają nam w ten sposób stać się naprawdę dorosłym.

Niektórzy rodzice sami trwonią swój autorytet, ponieważ chcą, żeby ich dziecko wzrastało w czymś na kształt demokratycznego raju, w którym nie ma żadnych konfliktów i niesnasek. Jest to na pewno sympatyczna idea, która jednak zazwyczaj kończy się porażką, ponieważ życie rodzinne nie jest w żaden sposób podobne do polityki. Nie chodzi o to, kto wygra, ale o to, by wszyscy dostali jak najwięcej tego, czego potrzebują, a jak najmniej tego, co im szkodzi. Idea rajskiej rodziny zbyt dużą wartość przypisuje harmonii, do której dąży się kosztem własnych potrzeb i granic.

Im lepiej uda się wam zestroić to, co mówicie, z waszą indywidualnością, tym więcej zyskacie szacunku i zrozumienia u innych, tym bardziej skłonne do współdziałania staną się wasze dzieci i tym mniej doświadczycie samotności, konfliktów i frustracji.

Z pewnością zauważycie także, że ludzie, którzy do tej pory wykorzystywali waszą słabość, mogą stać się bardziej nerwowi i zdezorientowani. Człowiek niepotrafiący zadbać o własne granice, jest jak ogród bez ogrodzenia, z którego każdy może korzystać, kiedy tylko mu się podoba.

Przesłodzony język, jakim czasami mówi się do dzieci, zbytnio zorientowany na harmonię w rodzinie, ma zrozumiałe przyczyny, jednak jest także reakcją na język tradycyjnego wychowania, który był często obraźliwy i upokarzający, a niekiedy i pełen przemocy. Jednak język miłości nie powinien być ani pozytywny, ani negatywny - tylko osobisty.

_Fragment książki pt.: „NIE z miłości. Mądrzy rodzice – silne dzieci”

Autor: Jesper Juul

Wydawca: MiND_

Następny artykuł: Klaps na cenzurowanym
Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze