Zadania dla dzieci
Jak radzić sobie z dzieckiem, które weszło w okres nieustannych pytań (ok. 5 roku życia) i zasypuje Cię tysiącem pytań dziennie? Cztery rady, co powinnaś najpierw zrozumieć i o czym pamiętać, żeby nie zwariować. Okres opieki nad pięciolatkiem może być bardzo trudny dla osób, które mają przyjemność z nim przebywać. Są różne metody na to, by dać sobie radę z wychowywaniem przedszkolaka, który zadaje non stop pytanie „dlaczego”? Sposobem jest delegowanie zadań.
1. Pomoc w wychowaniu dziecka
Jest to sytuacja dużo bardziej złożona, gdyż wymaga zainteresowania ze strony osób trzecich, które chcemy wciągnąć do procesu wychowywania dziecka. Pojawia się jednak problem, bo może się okazać, że członkowie rodziny wcale nie będą chcieli zaangażować się w zajmowanie się pytającym pięciolatkiem, bo… jest to po prostu kawał ciężkiej pracy. Można tutaj spróbować negocjować i zaproponować mężowi inny podział obowiązków domowych. Zaproponować mu układ - ty odbierasz we wtorki małego (małą), a ja w tym czasie robię domowe zakupy, które tego dnia ty miałeś robić.
Może się okazać, że tatuś woli swoje dotychczasowe obowiązki od nowych, które zamierzamy mu przydzielić. Wówczas można mu zaproponować, by znalazł odpowiedź na kilka notorycznie pojawiających się pytań. Chodzi o to, by miał świadomość, jakie problemy nurtują malucha. Nawet jeśli nie zgodzi się zajmować przedszkolakiem w regularny sposób, możemy – w ramach delegowania zadań – zaproponować mu, np. sobotnie popołudnie, podczas którego wyjaśni dziecku szczegółowo jakieś zagadnienie najważniejsze dla malucha. A wtedy sobotnie popołudnie jest tylko dla nas…
Jednak w przypadku częstych kontaktów z maluchem i jego „dlaczego” bardzo cenna jest świadomość, że regularnie ktoś przejmuje nasze obowiązki. Tak byśmy mogli odpocząć od pytającego dziecka. Przynajmniej raz w tygodniu. Np. środa bez „pytacza”. Dobrym rozwiązaniem jest wymiana usług koleżeńskich. Jednego dnia w tygodniu koleżanka zajmuje się moim dzieckiem, drugiego dnia ja jej. Mały człowiek zupełnie inaczej zachowa się w towarzystwie osoby obcej, a inaczej, gdy przebywa z mamą. Ponadto nawet jeśli dziecko znajomej też jest w okresie pytań to istnieje szansa, że dwaj mali „dopytywacze”, kiedy zejdą się razem zajmą się sobą.
Jeśli nawet maluch znajomej zacznie nas zamęczać pytaniami, to będzie to inny zestaw niż naszej latorośli. A w życiu jedną z najgorszych cech jest monotonia. Ona zabija nas całkowicie. Lepszy jest po prostu inny zestaw pytań, niż ciągle te same stawiane przez jednego malucha.
W kwestii delegowania zadań warto porozmawiać także z dalszymi osobami z rodziny, które na co dzień nie zajmują się maluchem, ale mogą uczynić to z „doskoku”. Może babcia czy dziadek mogliby przejąć nasze obowiązki odpowiadania na problemy 5-letniego malucha, np. raz w tygodniu na 2 godziny? A może jakaś sąsiadka, która nie ma swoich wnuków pobawiłaby się z małym? Przynajmniej czasami? Dla niej owo „dlaczego” mogłoby się wydać nawet zabawne, podczas gdy rodzic pragnie akurat od tego odpocząć.
Delegowanie zadań jest bardzo cennym wyjściem z sytuacji, kiedy mamy do czynienia z zadającym pytania maluchem. Pozwala zebrać myśli, nabrać dystansu i świeżego spojrzenia na problemy własnego dziecka. Warto o tym pamiętać, by nie zwariować. Nawet jeśli napotykamy trudności w znalezieniu chętnych do delegowania zadań. Jeśli już nikt nie zechce przejąć obowiązku odpowiadania na trudne pytania pozostanie nam szukanie odpowiedzi w towarzystwie książek z serii „Ciekawe dlaczego…”. Zawsze to jakieś delegowanie zadań.