Detektyw Kefirek i pierwszy trup (recenzja)
Jest to kryminał, który urzeknie niejednego ucznia podstawówki. Bardzo ciekawie prowadzona akcja i słownictwo wzięte ze slangu młodzieżowego przypadną do gustu niejednemu uczniowi. Wiele w książce dobrych porad na życie. Karolina uświadamia np. młodszych kumpli o konieczności szczepienia psów i odpowiedzialności właścicieli za psie zachowania.
W książce jest wiele komizmu słownego. Przewija się nagminnie określenie „obłęd w ciapki” oraz nazwa agencji ochrony obsługującej cmentarz „Śpij spokojnie”. Niestety, bohater kryminału nie ma takiej możliwości. Nocami chodzi na cmentarz, by zbadać związek między kupami psimi a morderstwem.
„Detektyw Kefirek i pierwszy trup” oddaje również klimat kontaktów między małolatami. Pojawia się pogardliwe określenie u głównego bohatera na Karolinę, że jest to prymuska, która „chce zostać prokuratorką”. Również w stosunku do młodszego rodzeństwa możemy doszukać się wielu pejoratywnych określeń jak chociażby „nie jestem nianką”, czy „małolat […] w kształcie niewinnego mysiego pyszczka, tak słodkiego, że aż chce się wymiotować”.
W książce możemy odnaleźć komizm słowny, np. „zginąłpiescozapies – tata zapomniał o odstępach między wyrazami” oraz pojawiają się kolokwializmy typowe dla języka małolatów np. „obłęd w ciapki”, „masakra”.
Cała książka trzyma w napięciu. Ma wartką akcję i wiele zaskakujących momentów. Towarzyszący jej motyw kupy psiej obecny jest do końca opowieści. „Detektyw Kefirek i pierwszy trup” jest kryminałem nie pozbawionym moralizatorstwa i wskazówek dla młodego czytelnika jak należy postępować. Ma szansę podbić serca zarówno uczniów jak i rodziców.