NewsySprzedaż rośnie, ale leczą się po cichu. "Przychodzą całe rodziny"

Sprzedaż rośnie, ale leczą się po cichu. "Przychodzą całe rodziny"

Jak wynika z danych firmy IQVIA, apteki w Polsce z roku na rok odnotowują coraz większą sprzedaż preparatów na wszy. W 2024 r. sprzedano ponad 2,2 mln opakowań. Dla porównania w 2020 r. było to 1,1 mln opakowań. Jednak zakup odpowiedniego szamponu nie wystarczy w walce z tymi pasożytami. Jak wyjaśnia Ewa Kopeć, ekspertka od wszy, niewiele osób wie, jak skutecznie je usuwać.

Ewa Kopeć, ekspertka od wszy. "Zdarzają się klasy, w których 70 proc. dzieci jest zawszonych"
Ewa Kopeć, ekspertka od wszy. "Zdarzają się klasy, w których 70 proc. dzieci jest zawszonych"
Źródło zdjęć: © Materiały własne / Getty Images

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Niedługo skończą się ferie, dzieci wrócą do domów i szkół. Czy to czas, gdy ma pani w swoich salonach więcej klientów?

Ewa Kopeć, ekspertka od wszy, współwłaścicielka sieci salonów "MAMY z GŁOWY", które oferują profesjonalne usuwanie wszy: - Zdecydowanie. Zwykle niedługo po feriach zimowych, wczesną wiosną, obserwujemy drugi pik zakażeń wszami. Jest on mniejszy niż ten, który pojawia się jesienią i wczesną zimą, ale też zauważalny.

Wiąże się z tym, że dzieci masowo wyjeżdżają na ferie?

WIDEO

Ciepła zima sprzyja rozwojowi pasożytów

- Tak. Wszawica nie ma związku z porą roku, zimnem czy noszeniem czapek, ale jest pokłosiem wyjazdów. Wszami zarażamy się w kontaktach społecznych, a w czasie ferii czy wakacji jest ich nieporównywalnie więcej z osobami spoza naszego codziennego środowiska. Dzieci co tydzień czy dwa wymieniają wówczas kręgi znajomych.

Wszawicę identyfikujemy średnio po kilku tygodniach od zarażenia, więc te kilka tygodni po powrocie do domu można zaobserwować problem.

Rodzice wiedzą wtedy, co robić?

- Niekoniecznie. Wielu wierzy, że wystarczy kupić w aptece preparat, umyć nim raz głowę i problem zniknie. Są i tacy, którzy takich szamponów używają na głowach po wielokroć, ale na tym się kończą ich działania.

Natomiast prawda jest taka, że samo użycie preparatu, jakikolwiek on by nie był, nie spowoduje przerwania zarażenia. Rodzice to bagatelizują: nakładają dziecku na głowę szampon i tyle. Resztę energii przeznaczają na sprzątanie domu.

To sprzątanie jest zwykle bardzo spektakularne: pierze się pościele, gotuje ręczniki, przytulanki wysyła na kwarantannę, kupuje mopy parowe, którymi się sprząta m.in. materace. Czasem rodzice naprawdę posuwają się do bardzo zaawansowanych działań związanych ze sprzątaniem domu, np. wynajmują specjalne firmy, które wykonują zabiegi ozonowania czy innej dezynfekcji. Wymieniają poduszki, wyrzucają szczotki, nawet słyszałam, że zamykają na dwa tygodnie całe piętra w domu z nadzieją, że to umożliwi im zabicie żyjących tam wszy. To absolutnie zbędne, ponieważ wszy nie żyją poza głową człowieka!

Kiedyś jedni państwo opóźnili przeprowadzkę do nowego domu ze względu na to, że chcieli się najpierw pozbyć wszy, żeby nie zabierać ich do nowego mieszkania… Tymczasem najważniejsze to po prostu wyczesać mokre włosy. Wszy nie umieją zbyt dobrze się po nich poruszać, dlatego na mokro jest to łatwiejsze.

Jak wynika z danych firmy IQVIA, apteki w Polsce z roku na rok odnotowują coraz większą sprzedaż preparatów na wszy. W 2024 roku sprzedano ponad 2,2 mln opakowań. Rekordowy był październik (ponad 270 tys. opakowań). Problem nadal więc istnieje.

- Zdecydowanie, jednak wszy to temat niczyj. Wszawica przed 2008 rokiem była w Polsce na liście chorób zakaźnych, więc instytucje państwowe były zobligowane do prowadzenia działań profilaktycznych, do odnotowywania przypadków występowania wszawicy. Do dziś słyszę od mam: kiedyś szkoła coś z tym robiła.

Teraz jest inaczej: wszawica nie jest już na liście chorób zakaźnych, rodzice uważają, że to problem szkoły, a szkoły - że rodziców.

To jest typowy gorący kartofel. Temat tabu, kojarzony błędnie właśnie z brudem, z zaniedbaniami, z jakąś niemalże patologią społeczną. Rodzice bardzo często się dziwią, że w XXI wieku wszy występują. A prawda jest taka, że wszy są wszędzie, w każdym kraju - i w czystej Japonii, i w bogatej Szwajcarii.

Zawszone włosy
Zawszone włosy© "MAMY z GŁOWY"

Skoro kojarzymy wszy z brudem, to pewnie też ze wstydem?

- Tak i to jest problem. Rodzice mówią dzieciom, które mają wszy: "tylko nie mów przypadkiem nikomu, nie chwal się, nie opowiadaj". Dziecko idzie do przedszkola czy szkoły i zaraża kolejne osoby.

Gdy weryfikują państwo głowy dzieci w szkołach czy przedszkolach, to jak często się zdarza, że znajdujecie wszy?

- Średnio kilkanaście procent dzieci w szkołach i przedszkolach ma wszy. To tak przeciętnie. Zdarzają się jednak klasy, w których 70 proc. dzieci jest zawszonych.

Bardzo dużo!

- Tak, świadczy to o tym, że od dłuższego czasu ten problem pomiędzy dziećmi krążył i nie został w porę rozpoznany. Bywa także, że rodzice zauważyli wszy u dziecka, ale twierdzą, że to nie wszy, to łupież, oni przecież byli u dermatologa i to sprawdzali. A prawda jest taka, że niektórzy lekarze nawet nie chcą podejmować się badania głowy dziecka w obawie przed zarażeniem.

Problemem jest też to, że część rodziców nie wyraża zgody na przegląd włosów dziecka w placówce. Kiedyś na przykład jedna mama zdecydowanie sprzeciwiła się sprawdzeniu głowy swojej córki. Po rozmowie z nią okazało się, że dziewczynka cierpi na łysienie. Co rano przychodzi do szkoły z wymyślną fryzurą, która maskowała braki włosów. Mama bała się, że córka będzie narażona na kpiny ze strony rówieśników, gdy dowiedzą się prawdy.

Udało nam się ją przekonać, że nikt się nie dowie, a po badaniu pielęgniarka odtworzy fryzurę dziewczynki. Wyraziła zgodę.

Wyczesane wszy
Wyczesane wszy© "MAMY z GŁOWY"

Zdarzają się w placówkach dzieci naprawdę bardzo zawszone?

- Tak, choć rzadko. Oceniamy wszawicę w skali zaawansowania od 0 do 3. Przygotowaliśmy ją wspólnie z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym. Sporadycznie, ale bywają przypadki zawszenia dzieci na poziomie trzecim. W placówkach oświatowych są one rzadkością: sprawdziliśmy w sumie ponad 28 tysięcy dzieci i takich zarażeń było kilkanaście. Częściej zdarzały się one u nastolatków w trakcie pandemii.

Dlaczego?

- Nastolatki, które się w tym czasie od kogoś wszami zaraziły, potem tygodniami siedziały w domach. Mogliśmy wówczas zaobserwować sporo takich zaawansowanych zarażeń.

Nie wiedziały, że mają wszy?

- To jest właśnie ciekawe, że można mieć wszy i nie zdawać sobie z tego sprawy. Wiele osób uważa, że to niemożliwe.

Generalnie jest tak, że wszawica jest utożsamiana ze swędzeniem, ale to swędzenie po pierwsze występuje dopiero w bardziej zaawansowanych stadiach (wczesne stadia zazwyczaj w ogóle nie swędzą), a po drugie - występuje tylko u części osób.

Stadia wszy
Stadia wszy© "MAMY z GŁOWY"

Poza tym wszy są maleńkie, nie każdy jest w stanie je dostrzec. Często są mylone z łupieżem, ze złuszczającym się naskórkiem, z jakimiś okruchami.

Na włosach mamy również nimfy, czyli stadia larwalne (takie wszowe dzieciaki) i osobniki dorosłe osiągające 3-4 mm długości. Trudno je dostrzec na włosach, bo boją się światła, więc jak rozgarniamy pasma, to uciekają.

Sama wpadłam na to, by otworzyć gabinety, w których pielęgniarki będą profesjonalnie usuwać wszy, bo nie radziłam sobie z tym problemem. Nie mogłam dostrzec gnid we włosach młodszej córki. Ze starszą wcześniej nie miałam problemu, ale minęło osiem lat i nagle okazało się, że mój wzrok już nie daje sobie rady z tak malutkimi pasożytami. To był pomysł na biznes z matczynej rozpaczy i bezsilności.

Wyczesane z włosów gnidy
Wyczesane z włosów gnidy© "MAMY z GŁOWY"

Kto najczęściej pojawia się w pani gabinetach?

- Dzieci i ich mamy. Czasem przychodzą całe rodziny.

Dziadkowie też?

- Oczywiście! A także opiekunki.

Mieliśmy kiedyś ciekawy przypadek. Dziadkowie wzięli wnuki na wakacje i te wnuki przywiozły im wszy. W następnym roku oświadczyli, że przyjmą dzieci wyłącznie z zaświadczeniem, że nie mają wszy. My takie zaświadczenia wystawiamy dla placówek, a w tym przypadku faktycznie przygotowaliśmy je dla dziadków.

Pamiętajmy, że dzieci najszybciej zarażają się między sobą, a potem wracają do domów, przytulają się do rodziców, babci czy dziadka i przenoszą wszy na nich.

Rodziny nie umieją się pozbyć problemu i potrzebują profesjonalnej pomocy?

- Tak, a czasem się brzydzą. Często mamy sytuacje, że rodzic dowiaduje się z przedszkola czy szkoły, że dziecko ma wszy i natychmiast do nas jedzie, bo nie chce mieć z nimi nic wspólnego, boi się wszy, nie umie ich wyczesać, nie widzi ich. Powodów jest wiele.

Często trafiają do nas osoby po nieskutecznym leczeniu domowym: ponoszą klęskę, borykają się z nawrotami, ręce im już opadają i proszą o pomoc.

Wyczesywanie wszy
Wyczesywanie wszy© "MAMY z GŁOWY"

A zdarza się, że rodzice zawszonych dzieci golą je na łyso?

- Rzadko. Na naszej grupie pomocowej na Facebooku raz jedna mama zamieściła zdjęcie całej ogolonej na łyso rodziny: rodziców i dwójki dzieci, w tym dziewczynki. Te dzieci uczyły się w domu, nie były więc narażone na żarty ze strony rówieśników.

Pamięta pani najtrudniejszy przypadek wszawicy w swojej karierze?

- To była starsza, leżąca, niesamodzielna osoba, która miała tak zaawansowaną wszawicę, że pozbycie się jej zajęło naszej pielęgniarce osiem godzin.

A standardowo ile zajmuje to czasu?

- Standardowo około dwóch godzin, więc to było czterokrotnie dłużej. I ta pani, i nasza pielęgniarka miały w trakcie chwilę zwątpienia.

Mówiła pani, że rodzice nie tylko brzydzą się wszy, ale i boją. Dlaczego? Wszy są groźne?

- Starsze osoby wiążą wszy z tyfusem. Jeszcze w czasie II wojny światowej faktycznie był to problem. Jednak wtedy mieliśmy do czynienia z wszami odzieżowymi. Współcześnie wszy głowowe nie roznoszą żadnych groźnych chorób. Nadal jednak wszawica wzbudza nieadekwatnie silne negatywne emocje.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie