Magiczne drzewo. Tajemnica mostu (recenzja)
„Magiczne drzewo. Tajemnica mostu” jest opowieścią niezwykle ekspresyjną. To już druga część z cyklu "Magicznego drzewa". Bohaterami są osoby od 7 do 13 lat, które dokonują wielu magicznych zmian w otoczeniu dzięki posiadaniu czerwonego krzesła. Niezwykle barwnie przedstawił autor sposób rozumowania dzieci, które pragnąc wybrać się w podróż wyczarowały robota-dziadka.
Bardzo pięknie przedstawiona została wielka miłość Melanii do Filipka. Autor pokazał, jak wiele była w stanie ona poświęcić dla dobra ukochanego. Andrzej Maleszka pokazuje również tandetę otaczającego nas świata. Czyni to poprzez przybliżenie sposobu tworzenia billboardów, do których postacie kreowane są w programach komputerowych. Okazuje się, że to, co zachwyca tłumy widzów, w rzeczywistości nie istnieje.
„Magiczne drzewo. Tajemnica mostu” to opowieść o mocy przyjaźni i o tym, że młodzi ludzie potrafią wiele znieść w momencie, kiedy dążą do upragnionego celu. Pokazuje siłę dobrej współpracy w grupie oraz przyjaźni i lojalności względem członków zespołu.
Słabą stroną książki jest używane tu słownictwo. Pojawiają się w niej określenia: Żygożelka, Sraczkożuj, debilna reklama, czy stwierdzenia „Filip nie jest wredny”, „Jak ty możesz kochać taką kretynkę”, „Jesteś z tym psycholem”, „Jesteś świrnięta”. „Lepiej nie zamieniajmy się w dorosłych, bo coś nam się przestawi w mózgu”. Szkoda, że przekazując wiele pięknych prawd o życiu młodych ludzi autor zapomniał nauczyć czytelnika właściwego języka komunikacji. A przecież właśnie na fatalne słownictwo młodzieży dorośli narzekają najbardziej. Lektura książki „Magiczne drzewo. Tajemnica mostu” nie wniesie w tym zakresie nic pozytywnego.