Trwa ładowanie...

''To najpiękniejsza chwila mojego życia''. Ojcowie dzielą się wspomnieniami z porodówek #ZdrowaCiąża

Avatar placeholder
30.05.2019 08:20
Widok ojca na porodówce nikogo już nie dziwi
Widok ojca na porodówce nikogo już nie dziwi (123rf.com)

Na forach dla rodziców możemy znaleźć mnóstwo wpisów wychwalających zachowanie tatusiów na porodówkach. Większość z nich napisanych jest z perspektywy kobiet. A co czują ojcowie, którzy są przy porodzie? Pytamy Janka i Tomka.

1. Wyzwania porodu rodzinnego

Poród rodzinny zakłada, że podczas akcji porodowej kobiecie na sali towarzyszy bliska osoba. Zwykle jest to ojciec dziecka. Obecność taty na porodówce nikogo już nie dziwi. Panowie chcą towarzyszyć swoim partnerkom podczas porodu, chcą być dla nich wsparciem, chociaż nie zawsze przychodzi im to z łatwością.

Pomóc może szkoła rodzenia. Przyszli rodzice razem uczą się oddychać, poznają techniki pomagające opanować stres i przygotowują się do ''godziny zero''.

- Kiedy okazało się, że Julka jest w ciąży, od razu wiedziałem, że będę przy porodzie. Wydawało mi się to naturalne. Chodziliśmy razem do szkoły rodzenia, ale jak przyszło do porodu, miałem straszną tremę. Na szczęście nie dałem tego po sobie poznać - śmieje się Tomek, tata trójki dzieci.

Zobacz film: "Pierwsze takie dziecko na świecie. Urodziła po przeszczepie macicy"

Gdy Julia zaczęła rodzić ich pierwszego syna, był w pracy. Na szczęście szefowa pozwoliła mu wyjść wcześniej i jechać do szpitala.

- Gdy przyjechałem, Julka była już przyjęta na oddział. Położne wiedziały, że będziemy ''rodzić razem''. Starałem się jak mogłem jednocześnie pomagać i nie przeszkadzać. Padło kilka niecenzuralnych słów z ust mojej żony. Z samej akcji porodowej niewiele pamiętam. Nerwy zrobiły swoje. Krzyk naszego syna na moment mnie otrzeźwił. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to już. Właśnie powitaliśmy na świecie nasze dziecko. Pamiętam, że żona resztką sił zapytała, z czego się tak głupio cieszę. A ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu. To było coś niesamowitego - wspomina z rozrzewnieniem.

Tomek towarzyszył swojej żonie podczas narodzin trójki dzieci. Wspomina, że gdy pierwszy raz opowiedział w pracy, że brał udział w porodzie, koledzy nie mogli uwierzyć.

- Zabawne było to, że koleżanki słuchały jak urzeczone mojej relacji, koledzy zaś patrzyli z przerażeniem. Szczególnie ci, którzy jeszcze nie mieli dzieci. Ile się wtedy nasłuchałem komplementów... A przecież dla mnie to było oczywiste. Kto, jak nie ja, miałby być z żoną w tym najważniejszym i jednocześnie najdziwniejszym dla niej czasie? - pyta retorycznie.

2. Poród naturalny i cesarskie cięcie

Chociaż poród rodzinny można zaplanować z wyprzedzeniem, życie pisze różne scenariusze. Janek towarzyszył żonie podczas dwóch porodów. Pierwszy z nich był naturalny, drugi odbył się poprzez cesarskie cięcie.

- Pierwszy poród trwał prawie 8 godzin. Przez cały ten czas byłem z żoną, trzymałem ją za rękę, rozmawialiśmy. Czasem trzeba było siedzieć cicho. Jak już rozpoczęła się akcja porodowa, położna mówiła mi, co mam robić. Widziałem, jak główka wychodzi, jak przecinali pępowinę. Cieszę się, że przeżyliśmy to razem. Moim zdaniem to jeden z najważniejszych momentów w życiu prawdziwego mężczyzny. Być przy porodzie i brać w nim udział – wspomina Janek.

Syn urodził się w 2009 roku. Wtedy obecność ojca na porodówce nie była tak powszechna jak dzisiaj. Janek wspomina, że położna na początku patrzyła na niego z rezerwą. Chyba bała się, że zemdleje.

Przy drugim porodzie sprawa wyglądała nieco inaczej. Początkowo wszystko miało odbyć się tak jak poprzednio, ale w trakcie akcji porodowej żona Janka została zabrana na cesarskie cięcie. Do sali zabiegowej nie mógł wejść. Pierwszy poród trwał kilka godzin, drugie dziecko przyszło na świat dużo szybciej.

- W jednej chwili żona zniknęła na sali zabiegowej, a w drugiej położna przyniosła mi naszą nowo narodzoną córeczkę do kangurowania. Była taka malutka i krucha. Gdy tylko zobaczyłem małą, powiedziałem do żony: ''o patrz Kotek, uszy ma po tobie''. Położna była bardzo rozbawiona - śmieje się Janek.

Obaj panowie nie wyobrażają sobie, że mogłoby ich zabraknąć w tak ważnym momencie, jakim jest poród. Janek przyznaje, że raz czy dwa usłyszał od znajomych mężczyzn, że pewnie ''żona mu zbrzydnie'' i ''będzie miał ciągle przed oczami TEN obraz'', ale nie brał do siebie tych uwag. Jeśli cokolwiek zmieniło się w jego stosunku do żony, to zdecydowanie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dotarło do niego jaka jest silna, zdeterminowana i jak wiele potrafi znieść.

Tomek i Janek przyznają, że dużo częściej jednak spotykali się z gratulacjami. Udało im się też przekonać kilku sceptycznych panów, do towarzyszenia swoim partnerkom podczas porodu. Żaden z nich nie żałował swojej decyzji.

Ten tekst jest elementem naszego cyklu #ZdrowaCiąża, w którym poruszamy tematy dotyczące wszystkiego, co związane z oczekiwaniem na narodziny dziecka. Więcej przeczytasz tutaj

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Dowiedz się więcej:

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze