''Byłem przy żonie podczas porodu''. Poruszająca historia z porodówki
Piotr Małek, tak jak kilkudziesięciu innych internautów, podzielił się na naszym fanpage'u wspomnieniami z porodu swojego syna.
1. Mężczyzna na porodówce
11 lat temu na świat przyszedł Oskar. Już wtedy ojców na porodówkach widywało się dość często. Sam Piotr przyznał, że tamtego dnia spotkał na korytarzach innych tatusiów, którzy szykowali się do towarzyszenia w tym szczególnym dniu swoim żonom i partnerkom.
- Nikt nie dziwił się, że chcę towarzyszyć żonie podczas porodu. Wspieranie jej to nie była kwestia jakiejś tam mody czy presji ze strony otoczenia. Dla mnie i dla żony to była rzecz naturalna, że będę z nią w tym czasie - mówi Piotrek w rozmowie z WP Parenting.
Zobacz też: ''To najpiękniejsza chwila mojego życia''. Ojcowie dzielą się wspomnieniami z porodówek
Przyznaje też, że zupełnie nie rozumie tego, jak ktoś pisze, że po takim wspólnym porodzie mężczyzna może ''nabrać obrzydzenia do żony''.
- Śmieszy mnie to. To jest objaw jakiejś niedojrzałości emocjonalnej i dziecinady. Pomaganie sobie w ciężkich chwilach powinno być naturalne, a poród, nawet ten, który kończy się prawidłowo, jest dla kobiety ciężkim przeżyciem obciążającym psychicznie i fizycznie.
Obecność Piotra na porodówce okazała się ważna jeszcze z jednego powodu. Poród Moniki trwał od 18:00 do 11:00 następnego dnia. To było bardzo wycieńczające. Jak mówi - ''Moje wsparcie okazało się najbardziej potrzebne, gdy w momencie narodzin okazało się, że Oskar ma zespół Downa''.
2. "Jakby uderzył we mnie TIR"
Do ostatniej chwili Piotr i Monika nie podejrzewali, że Oskar może być chory. Badania, które Monika przeszła tydzień przed porodem, nie wskazywały na to, że chłopiec jest obciążony wadami genetycznymi.
Gdy trzy tygodnie przed terminem zaczęły się bóle porodowe, Piotr odwiózł Monikę na porodówkę, gdzie położna przygotowała ją do porodu naturalnego.
- Żona przez kilkanaście godzin bardzo się męczyła. Nie widzieliśmy wtedy, że dziecko urodzi się chore. Gdybyśmy mieli taką wiedzę, wtedy Monika miałaby zaplanowane cesarskie cięcie ze względu na dobro jej i naszego dziecka - tłumaczy Piotr.
Dzieci z zespołem Downa są bardziej wiotkie i ciężko im przedostać się przez kanał rodny, dlatego poród tak długo trwał i nie przynosił efektów. Piotr pamięta minę lekarza, który przyjmował na świat Oskara. Widział, że coś jest nie tak.
- Zostałem poproszony do pokoju obok, gdzie lekarka, która obmywała go i podawała tlen, oznajmiła mi, że syn posiada cechy fenotypowe charakterystyczne dla dziecka z zespołem Downa. W pierwszym momencie oparłem się o ścianę. Zrobiłem dwa głębokie wdechy i wtedy po raz pierwszy w życiu mnie naszła taka myśl, żeby to był tylko zły sen. Ale potem, w kilka sekund, trzeba się było pozbierać - wspomina.
Piotr wziął na siebie trud przekazania żonie wieści o stanie zdrowia ich synka. Musiał jej wytłumaczyć, że na razie nie będzie mogła zobaczyć Oskara. Chłopiec urodził się mocno niedotleniony, dostał 3 punkty w skali Apgar.
- My cały czas żyliśmy w przeświadczeniu, że wszystko będzie ok. I nagle jakby uderzył w nas TIR. To był szok. Nie pamiętam, co dokładnie powiedziałem żonie. Mówiłem, że trzeba jeszcze potwierdzić diagnozę. To były ogromne emocje.
3. ''Nie widzę szans na ratunek''
Oskar został przewieziony na oddział intensywnej opieki noworodków. Ze względu na swój stan zdrowia musiał być poddany dodatkowym badaniom. Monika mogła zobaczyć syna dopiero wieczorem.
- Potem Oskar został zabrany do innego szpitala na badania serca. Tam spędził trzy dni. Gdy wrócił do nas, okazało się, że ma zapalenie płuc i przez dwa tygodnie chorował. Lekarz powiedział, że nie widzi szans na ratunek dla syna... Na szczęście się mylił.
Oskar musiał przejść kilka skomplikowanych operacji ze względu na wadę serca charakterystyczną dla dzieci z zespołem Downa. Pierwszy zabieg miał w trzecim miesiącu życia. Przez cały ten okres Piotr i Monika byli dla siebie wzajemnym wsparciem.
- To nie były takie czasy jak dzisiaj. Pamiętam, że Monika przez trzy miesiące spała na rozmaitych karimatach przy łóżku syna. Podobnie jak inne matki, które tam przebywały - dodaje Piotr.
4. Oskar ma przed sobą fajne życie
Monika i Piotr nie wiedzieli, że Oskar urodzi się chory. Przed porodem, tak jak inni rodzice, wyobrażali sobie, jaka przyszłość czeka na ich dziecko. Musieli te poglądy zweryfikować.
- Nadal wierzę, że Oskar ma szansę na fajne życie, ale nie takie, jakie sobie wyobrażaliśmy dla zdrowego dziecka. Syn ma niepełnosprawność intelektualną, ale fizycznie i ruchowo jest nawet bardziej sprawny niż wiele zdrowych dzieci - mówi Piotr.
Chociaż Oskar nie ma szans na zrobienie kariery naukowej, nie oznacza to, że nie będzie człowiekiem szczęśliwym. Dużo zależy od rodziny, środowiska i otoczenia, w którym będzie żył w przyszłości.
Piotr i Monika mają jeszcze córkę , 8-letnią Kingę. Piotr również był przy tym porodzie, chociaż przyznaje, że zdążył w ostatniej chwili.
- Byłem wtedy w pracy i musiałem dojechać kilkadziesiąt kilometrów, żeby być z żoną. Na szczęście się udało. W porównaniu do pierwszego porodu, tym razem poszło błyskawicznie. Te wszystkie negatywne wspomnienia poprzedniego razu troszeczkę się zatarły.
Od pierwszego porodu minęło już 11 lat. Oskar jest cudownym, pełnym energii i uczuciowym chłopakiem.
- Nie cofnąłbym czasu, nawet gdybym mógł - kończy Piotrek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl