Dentysta jak lekarz rodzinny
Ministerstwo Zdrowia chce zapobiegać epidemii próchnicy wśród dzieci. W tym celu planuje wprowadzić nowy system leczenia stomatologicznego. Miałoby to polegać na przypisaniu dziecka do jednego dentysty. Czy to się może udać?
1. To już epidemia
Według szacunków lekarzy stomatologów, próchnica u polskich dzieci przybiera już postać epidemii. Cierpi na nią 90 proc. sześciolatków i aż 65 proc. trzylatków. To przerażające dane, ponieważ świadczą o niskiej świadomości społecznej oraz zaniedbaniach.
To właśnie nieprawidłowa higiena, słodzone napoje, słodycze i złe nawyki żywieniowe są przyczynami próchnicy. Choć cukier sam w sobie choroby nie powoduje, to stwarza w jamie ustnej sprzyjające jej rozwojowi środowisko. Jeśli dodamy do tego zbyt rzadkie szczotkowanie zębów – istnieje niemal pewność, że pojawią się zmiany próchnicowe.
2. O mleczaki trzeba dbać
Dlaczego pierwsze zęby są tak ważne? Pełnią szereg istotnych funkcji. Przede wszystkim pozwalają na prawidłowy rozwój zgryzu, co z kolei zapewnia rozwój mowy. Zdrowe zęby mleczne z biegiem czasu zastępowane są stałymi. Jeśli te pierwsze są w dobrym stanie – kolejne będą odpowiednio umiejscowione w szczęce i żuchwie.
- Rozwój próchnicy i konieczność przedwczesnego usunięcia zębów mlecznych może prowadzić do wad zgryzu, które w późniejszym czasie będą wymagały leczenia ortodontycznego. Warto więc myśleć o profilaktyce i zapobieganiu próchnicy zębów mlecznych – przestrzega doktor Ewa Dobner, specjalista stomatologii ogólnej z Centrum Medycznego Falck.
Co więcej, próchnica jest chorobą zakaźną. Rozpoznać ją można po pojawieniu się na szkliwie białych, matowych plam. Jeśli nieleczone zęby mleczne będą sąsiadować ze zdrowymi zębami stałymi, sytuacja może zrobić się niebezpieczna również dla nich. Zakażene może się w łatwy sposób przenieść.
Efekty mogą być poważne: postępująca próchnica, zapalenie miazgi zęba, prowadzące nawet do jego usunięcia lub konieczności leczenia protetycznego. Nestety, takich zaniedbań nie da się naprawić.
3. Na ratunek dziecięcym mleczakom
Ministerstwo Zdrowia zdaje sobie sprawę z wagi problemu. W resorcie trwają prace na taryfikacją świadczeń stomatologicznych dla dzieci. Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia, zapowiedział przeznaczenie dodatkowych pieniędzy na zakup świadczeń dla najmłodszych. Planuje też zmianę filozofii wydawania środków na ten cel.
Na czym ma to polegać? Każdy mały pacjent ma być przypisany do wybranego stomatologa tak, jak dzisiaj jest przypisany do lekarza rodzinnego. To oznacza, że profilaktyką i podstawowym leczeniem małych pacjentów zajmie się dentysta na pierwszym poziomie referencyjności, a przypadkami bardziej skomplikowanymi – poradnie specjalistyczne i szpitale.
Co na to rodzice? - Objęcie leczeniem stomatologicznym dzieciaków to bardzo dobry pomysł. Idea godna pochwały – mówi Kamila, mama półtorarocznego Stasia. - Ciekawi mnie tylko, czy znajdą się dentyści, którzy będą umieć leczyć zęby dwulatkom czy jeszcze młodszym dzieciom – zastanawia się.
Ministerstwo Zdrowia nie ukrywa, że powstanie gabinetów przeznaczonych specjalnie dla dzieci do długofalowy cel. Chodzi o to, by zlikwidować białe plamy na dentystycznej mapie Polski. Obecnie w wielu powiatach nie ma ani jednego gabinetu, w którym mogą leczyć się dzieci. Tymczasem nawet w obowiązującej książeczce zdrowia dziecka znalazła się rubryka, w której przewidziano zapis efektów wizyt kontrolnych u dentysty.
Ile zmiany będą kosztować? Tego na razie nie wiadomo. Do wyceny świadczeń potrzebne są szacunki oparcowywane przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfkacji.