Rodzice kombinują z testami na COVID-19. "Wszystko po to, żeby nie zarobić kwarantanny"
Dzieci uczęszczające do szkół podstawowych i ponadpodstawowych od 20 grudnia uczą się zdalnie. Jednak w przypadku młodszych dzieci rozwiązanie to nie zostało uwzględnione, a żłobki i przedszkola pracują pełną parą. Niestety w obliczu rosnącej liczby zakażeń maluchy co chwilę trafiają na kwarantannę. Okazuje się jednak, że rodzice mają na to sposób i... nie testują swoich dzieci. Jedną z takich sytuacji opisała pani Joanna, mama przedszkolaka.
1. Koronawirus w grupie przedszkolnej
Na redakcyjną skrzynkę WP Parenting napisała pani Joanna, mama trzyletniego Mikołaja. Kobieta w liście zwróciła uwagę na niebezpieczny proceder, jaki ma miejsce wśród rodziców, którzy w obawie przed kwarantanną, nie testują swoich chorych dzieci pod kątem COVID-19.
- Pozwoliłam sobie napisać, ponieważ zachowanie rodziców z grupy przedszkolnej mojego syna wbiło mnie w fotel. Wszystko zaczęło się od tego, że jedna z naszych pań zachorowała na COVID. Oczywiście cała grupa poszła wtedy na kwarantannę. Dzieciaki gorączkowały, ale wszyscy woleli udawać, że to przeziębienie, czy inna angina. Nikt nie robił testów, a na pytanie lekarzy, czy był kontakt z zakażonym, zaprzeczali – pisze pani Joanna. – Wszystko po to, żeby nie zarobić kwarantanny – dodaje.
Jednak to nie wszystko. Kobieta tłumaczy w liście, że po zakończonej kwarantannie jej synek wrócił do przedszkola. Kiedy odbierała go po kilku godzinach, nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Połowa grupy rozłożona. Nie wiem, jak ich wpuścili do budynku, z daleka było widać, że dzieciaki ledwo na oczy patrzą – pisze kobieta. - Nauczycielki dzwoniły do rodziców o jak najszybszy odbiór. Były kompletnie bezradne – dodaje.
Niestety jeden dzień w przedszkolu doprowadził do tego, że synek pani Joanny również się rozchorował.
- Był senny i markotny. Wieczorem zmierzyłam mu temperaturę - prawie 39 stopni. Rano zadzwoniłam do naszej przychodni, powiedziałam, jaka jest sytuacja – opowiada. – Dostaliśmy skierowanie na test. Niestety wyszedł pozytywny. Od razu powiadomiłam dyrekcję przedszkola i napisałam na grupie rodziców na FB, że Mikołaj ma koronawirusa i żeby zbadali swoje dzieci. Nie przyjęli tego dobrze – dodaje.
2. Kwarantanna na święta
To, co najbardziej zdziwiło panią Joannę to fakt, że rodzice przedszkolaków nie martwili się o zdrowie swoich pociech. Wytykali jej, że przez to, że zrobiła test i podniosła alarm, wszyscy dostaną teraz kwarantannę, albo "co gorsza" izolację na święta. Zarzucili jej, że gdyby zrobiła "test z apteki" nikt by się nie dowiedział.
- Przeczytałam, że moja "nadgorliwość" zniszczyła im święta i muszą zmieniać plany – pisze pani Joanna. – Naprawdę nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Polska to jednak kraj pozorów. Najważniejsze jest pokazanie rodzinie nowej "bluzki", a zdrowie dziecka, czy innych starszych lub schorowanych członków rodziny się nie liczy – dodaje wzburzona.
Niestety, takie zachowania, jak to opisane przez panią Joannę przyczyniają się do rozprzestrzeniania koronawirusa i tworzenia się nowych mutacji. Ignorując objawy zakażenia u małego dziecka, naraża się zarówno malucha, jak i najbliższych członków rodziny.
3. Objawy koronawirusa u dzieci
Rodzice często umyślnie bądź nie, nie łączą grypopodobnych objawów występujących u malucha z zakażeniem koronawirusem. Wciąż panuje bowiem przekonanie, że dzieci przechodzą zakażenie bezobjawowo.
Należy jednak pamiętać, że są to wiadomości z początku pierwszej fali koronawirusa, a obecnie mamy czwartą, zupełnie inną, z innymi mutacjami. Pediatrzy i lekarze POZ alarmują, że obecnie choruje coraz więcej małych dzieci, które często potrzebują intensywnej opieki medycznej.
- Mamy coraz więcej dzieci wymagających głębszej, bardziej intensywnej terapii na oddziałach szpitalnych. Mają duszności, zmiany zapalne w płucach, wymagają tlenoterapii i, co się często zdarza - krzyżowe zakażenie dwoma patogenami - koronawirusem i wirusem RSV. To powoduje, że przebieg czwartej fali wśród najmłodszych jest gorszy, niż jeszcze rok temu – powiedział PAP prof. Jacek Wysocki, specjalista chorób zakaźnych.
Dlatego też, widząc nawet najmniejsze objawy u maluszka takie jak:
Należy bezzwłocznie skontaktować się z lekarzem i wykonać test. Pozwoli on potwierdzić lub wykluczyć zakażenie koronawirusem i podjąć leczenie. Nigdy nie wiadomo, czym spowodowana jest gorączka, równie dobrze może być to inna ciężka choroba, która wymaga szybkiej reakcji. Nie warto więc ryzykować zdrowiem i życiem dziecka w imię rodzinnych świąt, po których nastąpi kolejny wzrost zakażeń.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl