Opieka nad dzieckiem - błędy niedoświadczonej mamy
Niedouczona niekoniecznie oznacza niewykształcona. Nie znaczy też niedbająca. Dziecko pod jej opieką ma dużą szansę wyrosnąć na niezahartowanego, rozpuszczonego i rozhisteryzowanego egoistę. Bo taka matka nie wie, nie zdaje sobie sprawy albo nie zwraca uwagi na konsekwencje swoich zachowań.
1. Czopek ziołowy na płaczliwość
Maluch płacze, ona w rozpaczy, zaczyna histeryzować. Bez dociekania przyczyn ładuje dziecku czopek ziołowy. Dla uspokojenia. Nie weźmie go na ręce, nie przytuli, chce żeby była cisza. Udało się, maluch na chwilę odpuścił… A później zaczyna od nowa. I ona znowu czopek. Z ulotki: "Czopki działające wspomagająco w stanach niepokoju u niemowląt i małych dzieci (…) występujących w przebiegu np. ząbkowania, kolki niemowlęcej lub przeziębienia".
Tyle, że dziecko ma dwa miesiące i nie jest przeziębione. Czy ma kolkę? Nie wiadomo – mama zakłada, że może mieć. Ale zapomina, że podawanie czopka nie jest przyjemne dla dziecka. Oraz że nawet leki ziołowe stosować się powinno w ostateczności. Inna sprawa, że po włożeniu czopka mogą pojawić się działania niepożądane - pieczenie, swędzenie, skurcze żołądka, wzdęcia i odwodnienie. Lekarze mówią, że witamina C w nadmiarze też może zaszkodzić.
2. Smarowanie dziąseł żelem
On na pewno ząbkuje – mówi matka i smaruje, smaruje, smaruje. Tymczasem obfite ślinienie się niemowlaka wcale nie musi być z tym związane. Pojawia się ok. 3. miesiąca i jest przygotowaniem do przyjmowania posiłków innych niż mleko. Niemowlę nie umie połykać nadmiaru śliny, dlatego trzeba wycierać ją delikatnie, zakładać śliniaki...
Żel ma łagodzić ból związany z ząbkowaniem, nie zahamuje ślinotoku, zatem jaki jest sens "faszerowania" nim dziecka? To przecież lek, który podawany w nadmiarze może zaszkodzić. Eksperci nawet w okresie ząbkowania radzą daleko posuniętą ostrożność w jego stosowaniu (zwłaszcza jeśli zawiera lidokainę), polecają pocieranie opuchniętych dziąseł dziecka palcem czy stosowanie gryzaków.
3. Czapka 24 godziny na dobę
Lato, ciepło, a maluch musi być w nakryciu głowy. W domu także. 24 godziny na dobę w czapce! Dlaczego? Żeby ciepło przez głowę nie uciekało. Owszem, zaraz po urodzeniu niektórym maluchom czasami trzeba założyć czapeczkę, aby chroniła przed zimnem, ale po wyjściu ze szpitala zdrowe dziecko już jej nie potrzebuje.
Co więcej pediatrzy przekonują, że będzie mu w niej zbyt gorąco. W domu wystarczy bliskość matki, by czuło ciepło. A na zewnątrz? Wszystko zależy od warunków jakie panują. Zimą – jasne! Ale latem, jeśli jest ciepło, nie ma potrzeby zakładania czapki. W upale, jeśli słońce świeci intensywnie – można malucha chronić lekką czapeczką lub chustką, w cieniu jednak czapka może doprowadzić do przegrzania.
4. Faszerowanie suplementami
A wszystko dla zdrowia. Niemowlakowi niezbędna jest witamina D, zatem nieważne - zima czy lato, choć jest karmione mlekiem modyfikowanym, dostaje dawkę dodatkową. A przecież gdy maluch wypija ok. 800 ml takiego mleka, już więcej witaminy D nie potrzebuje. Jej przedawkowanie grozi m.in. kłopotami z nerkami, nadciśnieniem, zaburzeniami rytmu serca.
Analiza przeprowadzona przez Ogólnopolski System Ochrony Zdrowia wykazała, że co trzecie dziecko poniżej trzeciego roku życia otrzymuje dodatkowe witaminy i minerały. Lekki katar – witamina C, kaszel – multiwitamina i tak dalej… Tymczasem nadmiar tych substancji może powodować ból głowy, mdłości, biegunkę, utratę apetytu (zbyt wiele A, E) czy prowadzić do zatruć (nadmiar żelaza). Generalnie źródłem witamin powinny być posiłki, które przygotowujemy dla malucha. A nie krople czy tabletki.
5. Branie na ręce przy każdym kwileniu
Bo maluchowi na pewno stanie się krzywda, jeśli nie zostanie podniesiony. Oczywiście przytulanie jest bardzo ważne i zupełnie naturalne, ale nie dajmy się zwariować. Nie trzeba reagować natychmiast, jeśli wiemy, że dziecku nie dzieje się krzywda. Ma sucho, jest nakarmione, właśnie ułożyliśmy je do snu… Piszczy? Odczekaj, daj mu szansę, wychowuj.
Psychologowie mówią o lęku separacyjnym, w którym utwierdzamy dziecko za każdym razem "niepotrzebnie" biorąc je na ręce. Jak ma się nauczyć, że czasami nas nie ma? Że możemy wyjść do toalety, do kuchni, odebrać telefon? Ważne, żeby zawsze wrócić. Tę pewność trzeba w dziecku ugruntować, tego nie da 24-godzinne trzymanie na rękach. Notabene własnych lub cudzych, bo matki często przekazują malucha innym domownikom lub gościom.
6. Maluch bezpieczny jest tylko w odpowiedniej pozycji
W pierwszych miesiącach bezpieczną pozycją dla dziecka jest tylko leżenie na plecach. Ale dla niedouczonej mamy ta pozycja jest jedyna bezpieczną także dla półrocznego malca. A kiedy bierze go na ręce, trzyma go wyłącznie w pozycji półleżącej. Żadnego sadzania.
Na brzuchu? Tylko pod kontrolą (z rękami do podtrzymania główki w pogotowiu). I nieważne, że dziecko jest silne i trzyma główkę aż miło od 3. miesiąca. Problem w tym, że matka nie obserwuje własnego dziecka, stosuje się do zasłyszanych lub przeczytanych ogólnych uwag i nie pozwala malcowi na swobodne zabawy np. na podłodze, nawet zabezpieczonej dwoma kołdrami.
Czy fakt, że jest niesamodzielny i płacze, kiedy nie ma kogoś w pobliżu kogokolwiek dziwi? Maluch musi mieć swobodę ruchów, często bawić się na twardym, podłożu, dobrze, gdy często zmieniamy jego pozycję.
7. Cisza! Dziecko śpi
Oczywiście nie chodzi to, żeby zaraz zacząć krzyczeć, słuchać muzyki "na full" czy oglądać głośno telewizję. Ale wychowywanie w ciszy to naprawdę kiepski pomysł. Dlaczego mamy robią to sobie i innym? To najlepszy sposób, by życie towarzyskie przestało istnieć, znajomi i rodzina przestali wpadać, a moment tylko dla nas został sprowadzony do grobowego milczenia.
Owszem czas snu to czas specjalny, ale lepiej przyzwyczaić malucha, że życie nie zamiera, rozmawiamy ze sobą, robimy herbatę, zapalamy światło, w tle jest cicha muzyka… Nie dajmy się zwariować.