Nic nie zapowiadało dramatu. Nagle lekarka zobaczyła coś dziwnego podczas USG
Natalie Robinson z Walii nie podejrzewała, że z jej nienarodzoną córeczką może dziać się coś złego. Nic nie zapowiadało dramatu, który zaczął się po rutynowym badaniu USG. Okazało się, że dziewczynka ma poważną wadę serca, która zagraża jej życiu.
1. "Poważna wrodzona wada"
Zaczęło się od problemów podczas badania USG, na które 32-latka zgłosiła się w 20. tygodniu ciąży. Lekarka miała problem ze zrobieniem wyraźnych zdjęć tętnic płucnych dziecka. To jednak nie wzbudziło podejrzeń rodziców. "Nie martwiliśmy się szczególnie, ponieważ dwoje pozostałych dzieci jest całkowicie zdrowe" - powiedziała Natalie Robinson w rozmowie z "The Sun".
Diagnoza, którą usłyszeli następnego dnia, była szokująca. Okazało się, że ich córeczka ma bardzo poważną wadę serca. Naczynie krwionośne odchodzące od podstawy serca nie uległo podzieleniu. To bardzo niebezpieczna wada, która może doprowadzić nawet do śmierci.
2. Przeszła operację serca tuż po urodzeniu
Jedynym wyjściem była operacja, którą dziewczynka musiała przejść tuż po urodzeniu. "To była najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek musieliśmy przeżyć" - wyznała 32-latka.
Co ciekawe, Aria urodziła się z bardzo dobrymi parametrami. "Gdybyśmy nie mieli wcześniejszej diagnozy, nigdy nie zgadlibyśmy, że ma tak poważną chorobę. Była absolutnie idealna, gdy się urodziła" - wspomina mama dziewczynki.
Operacja, którą dziewczynka przeszła zaledwie kilka dni po urodzeniu udała się i uratowała jej życie. Czteromiesięczna Aria jest nadal pod stałą opieką specjalistów, którzy regularnie kontrolują, czy zoperowane naczynia pracują prawidłowo. W przyszłości czekają ją jeszcze dwie operacje.
Katarzyna Prus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl