Trwa ładowanie...

Żywieniowe zmiany w szkołach - sklepiki są likwidowane, a stołówki świecą pustkami

Żywieniowe zmiany w szkołach - sklepiki są likwidowane, a stołówki świecą pustkami
Żywieniowe zmiany w szkołach - sklepiki są likwidowane, a stołówki świecą pustkami

Ze skrajności w skrajność – tak jednym zdaniem można opisać procedery w sklepikach i stołówkach szkolnych po zmianach, które zaszły wraz z nowym rokiem szkolnym. Ministerstwo zakazało kucharkom solić i słodzić w dotychczasowy sposób, co spowodowało, że większość z nich nie doprawia potraw wcale. Dzieci mają na to sposób – przynoszą sól i cukier z domu.

1. Dezorientacja w stołówkach szkolnych

Od dwóch tygodni w sposobie żywienia w szkołach zaszły duże zmiany. Pod wpływem najnowszego rozporządzenia ministra edukacji narodowej o bezpieczeństwie żywności i żywienia szkolne stołówki przeszły kuchenne rewolucje. Znacznemu ograniczeniu uległa ilość soli, którą dotąd stosowano do przygotowywania potraw. Cukier oraz przyprawy zawierające glutaminian sodu zostały wyeliminowany całkowicie. Raz w tygodniu na talerzu musi pojawić się ryba, a inne smażone (wyłącznie na oleju rzepakowym) potrawy mogą wystąpić tylko raz na tydzień, pozostałe muszą być gotowane lub duszone.

– Zmiany są duże. W szkole, do której uczęszcza moja 12 -letnia córka na razie na minus, ale w przedszkolu, do którego chodzi mój 4-letni syn ze zmian jestem zadowolona.  U córki samo menu nie bardzo się zmieniło, serwowane są te same dania, które po prostu są niedobre. Kucharki w ogóle nie używają przypraw. Jedzenie jest mdłe, na co dzieci bardzo narzekają i wracają do domu głodne. Dochodzi do tego, że w woreczkach przynoszą sobie sól z domu. Ryby i mięso wcale nie są panierowane, wszystko gotowane jest na parze. Ponadto zupełnie zlikwidowano desery. Dotąd zdarzało się, że do dania głównego dodawany był jakiś batonik lub jogurt. Teraz tego nie ma – powiedziała portalowi parenting.pl Aleksandra, mama 12-letniej Martyny oraz 4-letniego Nikodema, dodając, że wiele zależy od tego, jak szkoła interpretuje nowe rozporządzenie, ponieważ w przedszkolu, do którego uczęszcza jej syn, zmiany wychodzą na lepsze:

Zobacz film: "Wybór odpowiedniego przedszkola"

– Dotąd było tak, że przy zapisywaniu dziecka do przedszkola na karcie zgłaszało się, czy dziecko jest alergikiem i jeżeli tak, to na co jest uczulone. Wówczas menu było dostosowane do dziecka. Teraz na specjalnej tablicy dostępnej dla rodziców i dzieci wypisane są różne produkty (które mogą uczulać dziecko), a im przypisane zostały numery. Codziennie wywieszane jest menu, a obok potraw, dopisane są numerki z tym, jakie alergeny mogą zawierać, tak by rodzice i dziecko wiedzieli, czego mają unikać – dodaje pani Aleksandra.

Choć głównym celem była promocja zdrowego stylu życia oraz walka ze złymi nawykami żywieniowymi i otyłością wśród dzieci, akcja póki co przynosi odwrotne skutki – kucharze serwują niesmaczne jedzenie, a uczniowie się buntują.

Pomysłowe śniadanie dla ucznia
Pomysłowe śniadanie dla ucznia [7 zdjęć]

Twoje dziecko ma dość kanapek z szynką i serem? Przygotuj mu oryginalne śniadanie, które będzie smaczne

zobacz galerię

2. Niestety nie wszystkie szkoły dobrze rozumieją nowe przepisy

Kucharki, eliminując sól i inne przyprawy, sprawiły, że jedzenie jest niesmaczne. Tymczasem do przygotowywania posiłków w przedszkolnych i szkolnych stołówkach można używać soli, ale musi to być sól sodowo-potasowa, przy czym należy pamiętać, że dzienne spożycie soli powinno wynosić nie więcej niż 5 g. Ponadto swobodnie można używać ziół. Resort zdrowia zaznacza, że stosowanie soli jest zabronione tylko w tych daniach, dla których w rozporządzeniu zdefiniowano kryterium „bez dodatku soli" (ze względu na obecność sodu w naturalnych, nieprzetworzonych produktach). Niestety bardzo wielu kucharzy całkowicie rezygnuje z przyprawiania dań głównych.

– Wszystko, co mogę powiedzieć o aktualnym sposobie żywienia w stołówce to: jest tragedia. Nikt nic nie je. Obiady lądują w koszu i z tego, co wiem, bardzo dużo dzieci całkowicie się z nich wypisało. Osobiście jestem bardzo niezadowolona, bo moje dziecko wraca do domu głodne. Ostatnio Kuba nie zjadł nawet swojego ulubionego rosołu, bo był zwyczajnie mdły. Mój syn opowiadał mi, że starsze dzieci przemycają przyprawy z domu – powiedziała Katarzyna Matyjasik, mama 5-letniego Kuby, który w tym roku poszedł do zerówki.

Podobnie jest ze stosowaniem cukru i substancji słodzących (np. z aspartamu i sacharyny), które postanowiono całkowicie zastąpić miodem. Kompoty w ogóle nie mogą być dosładzane, ale delikatnie można posłodzić herbatę, napary owocowe, kakao i kawę zbożową. Efekt jest taki, że nic nie jest dosładzane, bo szkół zwyczajnie nie stać na miód w ramach dotychczasowych stawek żywieniowych.

3. Kryzys dotknął także sklepiki szkolne

W ostatnim czasie w szkołach nastąpiły duże zmiany żywieniowe
W ostatnim czasie w szkołach nastąpiły duże zmiany żywieniowe

– Sklepik w szkole mojej córki został całkowicie zlikwidowany. Prowadząca stwierdziła, że nie stać jej na produkty, których i tak nikt nie będzie kupował. Dotąd faktycznie, obok chipsów, leżały suszone banany, jabłka czy buraki, ale nie miały one zbytu. Podobno ktoś ma przejąć sklepik i sprzedawać na nowych zasadach, ale to zajmie trochę czasu, ponieważ trudno wdrożyć się w nowe przepisy – mówi pani Aleksandra.

Duże wątpliwości budzą już same zasady robienia kanapek, zgodnie z którymi muszą być one przygotowane z pełnoziarnistego pieczywa: żytniego, pszennego, mieszanego albo pieczywa bezglutenowego. Białe kajzerki są całkowicie zakazane. Niedostępne w sklepikach szkolnych są również chipsy, ciastka, paluszki, lizaki – wszelkie niezdrowe przekąski, tak chętnie kupowane i zjadane przez dzieci. Na liście oferowanych produktów znajdują się: woda, soki warzywne lub owocowe oraz herbaty, napary owocowe i kawa zbożowa. Napoje gazowane lub zawierające sztuczne barwniki całkowicie zostały wycofane.

4. Reforma jest dobra, to szkoły źle ją interpretują

Reforma jest potrzebna, ale dzieci lubią różnorodność – lekkie i smaczne obiady – a po wprowadzeniu zmian niewielu potrafi je przygotować. Opinie wśród dzieci i ich rodziców są podzielone. Wydaje się, że wszystko zależy od tego, jakie rozwiązania zaproponuje szkoła. Modyfikacje pójdą w dobrym kierunku i zmieni się styl odżywiania dzieci, ale musimy nauczyć ich nowych smaków. Niemniej rewolucja żywieniowa w szkołach nie pomoże, jeżeli nie włączą się w nią rodzice i nauczyciele.

– Nie słyszałam narzekań od mojej córki. W szkole zjada wszystko i bardzo jej to jedzenie smakuje. Podejrzewam, że panie kucharki używają innych przypraw niż sól. Iga ma prawie 6 lat. Może starszym dzieciom trudniej jest przestawić się na inny smak? Moja córka ma bardzo urozmaicone menu w szkole. Je dużo warzyw, pojawiają się fajne kompozycje smakowe. Ostatnio na obiad serwowano pierogi z jagodami i ze śmietaną oraz zupę ogórkową, czyli coś, co z natury jest wyraziste w smaku – mówi Agata Łysakowska, mama 6-letniej Igi, która wypowiada się dla nas również w sprawie sklepików szkolnych: __

– Tematu sklepików nie znam, bo w ogóle nie ma go w zerówce córki. Ale jako mama uważam, że śmieciowe jedzenie jest niezdrowe i szkodliwe. Iga rzadko je chipsy czy drożdżówki, w ogóle staramy się unikać węglowodanów prostych i chcę, żeby tak zostało, dlatego cieszę się, że wycofano takie jedzenie ze szkolnych sklepików – dodaje Agata Łysakowska.

Reforma, która weszła w życie wraz z 1 września 2015 roku, dotyczy placówek oświatowo-wychowawczych, czyli przedszkoli i szkół (z wyłączeniem szkół dla dorosłych). Niedostosowanie się do nowych przepisów grozi karą pieniężna w wysokości od 1 do 5 tys. zł, a kontrole w tym zakresie już wkrótce rozpocznie inspekcja sanitarna.

Nie wiesz, czym zastąpić słodycze w diecie dziecka? Zajrzyj na nasze forum i zainspiruj się!

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze