„Oddajcie mi dziecko!” - dramatyczny apel Polki z Wielkiej Brytanii, której odebrano syna
W Wielkiej Brytanii coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których dzieci wręcz bezpodstawnie są odbierane biologicznym rodzicom. Do najczęstszych powodów zaliczana jest przemoc lub bieda. Już na początku 2017 roku głośno było o sprawie, w której odebrano rodzicom noworodka po tym, jak ojciec chwalił odżywki i sztuczne mleko dla dzieci. Głośna była także sytuacja, gdzie odebrano kobiecie dwójkę synów po tym, jak spała z nimi w jednym łóżku.
Coraz częściej również na celowniku służb socjalnych są Polacy. W takiej sytuacji obecnie jest Brygida Adamska, która od 12 lat mieszka w Anglii w Southend-on-Sea. W tym miejscu przyszedł na świat jej syn Justin, którego w 2016 rok odebrała jej opieka socjalna. Jak do tego doszło?
1. „Oddajcie mi dziecko!”
Brygida Adamska na kanale YouTube umieściła film, na którym opisuje swoją historię. Ten dramatyczny apel kieruje do wszystkich rodaków z Wysp. Wiedząc, że wiele osób z Polski zmaga się z podobną sytuacją, postanowiła nagłośnić swoją sprawę, w której - jak uważa - angielska opieka społeczna bezprawnie zabrała jej syna. Brygida nigdy wcześniej nie miała problemów z prawem, ani opieką społeczną (Social Services).
Do zdarzenia doszło 23 czerwca 2016 roku. Brygida wzięła 2 tabletki przeciwbólowe, które miała przypisane przez lekarza. Chwilę później zasnęła lub (jak podejrzewa) straciła przytomność. Jej 2-letni synek w tym czasie spokojnie się bawił. Jednak w trakcie zabawy, wyrzucił przez okno jedną ze swoich zabawek. Mały Justin na chwilę wyszedł z domu, by z powrotem zabrać do domu wyrzuconą rzecz. W tym czasie sąsiedzi prawdopodobnie poinformowali policję, że dziecko samo wyszło z domu.
Kiedy Brygida się ocknęła, w jej domu byli już funkcjonariusze. Kobieta spanikowała, nie wiedziała co się stało i od razu zaczęła szukać syna. Policjanci poinformowali ją wtedy, że dziecko zostało zabrane i znajduje się w bezpiecznym miejscu.
Kolejnego dnia Polka złożyła zeznania. Okazało się, że leki prawdopodobnie wywołały u niej silne efekty uboczne. Kobieta w tym dniu nie spożywała alkoholu. Po przesłuchaniu została poinformowana przez urzędniczkę Social Services, że jej syn obecnie znajduje się w rodzinie zastępczej, a ona musi podpisać na to zgodę. Urzędniczka ostrzegła Brygidę, że jeśli odmowi, istnieje duże prawdopodobieństwo, że już nigdy więcej nie zobaczy syna. Te słowa zmusiły ją do podpisania dokumentów.
Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Okazuje się, że to już nie pierwszy przypadek, kiedy Polacy zostają wprowadzeni w ogromny błąd przez angielskie służby socjalne. Przez podpisanie dokumentów, w których Brygida w teorii zgodziła się na tymczasowe umieszczenie syna w rodzinie zastępczej, może jej grozić utrata pozbawiania prawa do wychowywania dziecka. Można więc wnioskować, że ostrzeżenie tłumaczki było jedynie manipulacją.
2. Odbieranie dzieci w UK
To już nie pierwsza taka sytuacja, kiedy Polacy zostali oszukani przez służby Social Services. W większości przypadków rodzicom tym wciąż nie udało się odzyskać swoich dzieci. Rodziny, które dotknął ten problem mają także zakaz kontaktu z mediami. Dlatego od jakiegoś czasu dostępna jest Petycja przeciwko odbieraniu polskich dzieci od ich biologicznych rodziców w Anglii, która ma pomóc w walce z tym powszechnym już problemem, który dotyka również naszych rodaków.
Ian Josheps, brytyjski prawnik, wielokrotnie pomagał rodzicom pokrzywdzonym przez Social Service. Prawnik podaje, że według jego obserwacji angielskie służby rocznie odbierają w Wielkiej Brytanii ok. 25 tys. dzieci rodzicom różnych narodowości.
Zobacz także:
- Macierzyństwo za kratami w Polsce. Jak kobiety wychowują dzieci w więzeniu?
- Nosi pod sercem nieuleczalnie chore dziecko. Chce je urodzić, by przekazać narządy innym dzieciom
- Z zarodka zamrożonego przez 16 lat na świat przyszło zdrowe dziecko
- Nielegalna adopcja czy handel dziećmi? Noworodka można kupić już za 2 tys. złotych!
- Adopcja – czy w wyjątkowych przypadkach można ją rozwiązać?
Sugeruje również, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zlikwidowanie Social Services i przeznaczenie tych pieniędzy na dodatkowe zatrudnienie policjantów, którzy powinni np. walczyć z przemocą wśród dzieci. Josheps na swoim blogu „Forced Adoption” opisuje również, że w UK można zobaczyć reklamy, który zachęcają do adoptowania dzieci, które kuszą dodatkowymi 590 funtami na tydzień na każde adoptowane dziecko. Prawnik mówi, że na adopcji w Wielkiej Brytanii zarabia wiele osób i nie mówi się o tym głośno.
Rodzice, którym Social Services odbiera dzieci nie łamią żadnego prawa, więc po wyjaśnieniu sprawy ich dzieci powinny wracać do domu, a nie trafiać do rodzin zastępczych. Na swoim blogu opisuje również, że biologiczni rodzice mogą trafić do więzienia w sytuacji, gdy wyślą swoim dzieciom (które zostały adoptowane) kartki świąteczne lub opublikują jakieś informacje o nich w mediach społecznościowych, a nawet, gdy uda im się z nimi porozmawiać.
"To zbrodnia na ludzkości!" - mówi Josheps, który nie jest przeciwko adopcjom, ale otwarcie walczy z adopcjami dzieci, których rodzice się z tym nie godzą. Nawet wielu pracowników socjalnych nie wytrzymuje takiej presji i odochodzi z pracy.
Według raportu House of Commons w Anglii w ostatnich latach zwiększyła się liczba adopcji aż o 65 proc. Jednak nie doprowadziło to do zmniejszania liczby dzieci, które znajdują się w domu dziecka, wrecz przeciwnie - przyczyniło się to do masowych sytuacji, w których dzieci odbierane są rodzicom.
Socjolog prof. Andy Bilson z Uniwersytetu w Lancashire przenalizował te dane sugerując, że zamiast odbierać dzieci rodzicom, państwo powinno pomagać potrzebującym rodzinom. I o to obecnie walczy m.in. wiele polskich rodzin mieszkających na Wyspach, które zostały pozbawione pomocy ze strony Anglików, jak i polskiego rządu.