Nielegalna adopcja czy handel dziećmi? Noworodka można kupić już za 2 tys. złotych!
Według raportu ONZ, handel ludźmi odnotowuje się w 118 państwach, a ofiary pochodzą z przynajmniej 136 krajów. Chociaż dane statystyczne są mocno zaniżone – nie zawsze proceder wychodzi na jaw – to w ostatniej dekadzie niepokojąco wzrasta handel dziećmi. W latach 2003-2006 liczba ofiar wśród małoletnich wzrosła o 20 proc., od 2007 do 2010 roku – o 27 proc., a przez kolejne 3 lata o 32 proc.
Obecnie – jak wynika z danych UNICEF – rocznie sprzedawanych jest ok. 1,2 mln dzieci, które stają się ofiarami handlu ludźmi głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Niestety również w Polsce to coraz bardziej popularne zjawisko. Noworodka można kupić już za kilka tysięcy złotych.
Przemoc dotyka coraz młodszych. Nie bądź obojętny!
1. „Sprzedam dziecko. Jak najszybciej!”
Dzisiaj, za pośrednictwem internetu można kupić wszystko, nawet dziecko. Pod przykrywką adopcji ze wskazaniem, w sieci pojawiają się ogłoszenia, gdzie za kilka tysięcy złotych można kupić noworodka.
Rzecznik Praw Dziecka szacuje, że liczba nielegalnych adopcji to około 2 tysiące przypadków rocznie. Pary, które same nie mogą mieć dzieci, szukają surogatek w internecie. Jeżeli kobieta rodzi w szpitalu, jako ojca dziecka wskazuje zainteresowanego mężczyznę, i na jego rzecz zrzeka się praw rodzicielskich. Ale wiele kobiet chce ukryć ciążę i w ogóle nie korzysta z porad lekarskich w tym okresie, a poród jest odbierany w domu, często przez osobę, która nie posiada takich kwalifikacji.
Niektóre matki sądzą, że dzięki temu zapewnią swojemu dziecku lepszy byt. Inne chcą po prostu zarobić, a nowym rodzicom przedstawiają dokładny cennik, gdzie wyszczególnione jest, co i ile kosztuje – od wizyty u ginekologa, po suplementy diety wspomagające rozwój dziecka.
Jednak tak naprawdę biologiczna matka nigdy nie wie komu i w jakim celu sprzedaje dziecko – czy rzeczywiście trafi ono do ludzi, którzy zaopiekują się nim i pokochają jak własne?
Ujawnić taki proceder nie jest łatwo, ponieważ obie strony dbają, by sprawa nigdy nie ujrzała światła dziennego. Niektóre kupujące przez 9 miesięcy udają ciążę przed bliskimi, aby uniknąć niezręcznych pytań i zataić prawdę.
Procesy adopcyjne w Polsce trwają zwykle ok. roku, dla porównania w innych państwach europejskich procedury te toczą się nawet kilka lat. Mimo że na malucha z domu dziecka czeka się mniej więcej tyle, ile oczekiwałoby się na własne dziecko podczas ciąży, niektóre pary wolą wynająć surogatkę.
Kupującym wydaje się, że dzięki temu będą mieli biologiczną matkę swojego przyszłego dziecka pod kontrolą i unikną „złych genów”. Mają wówczas pewność, że matka nie cierpiała na chorobę umysłową ani nie była uzależniona od alkoholu czy narkotyków. Przyszli rodzice uważają, że dziecko z internetu jest "pewniejsze" niż adopcyjne.
Luka w polskim prawie sprawia, że tak naprawdę nie ma przepisu, który by zabraniał handlu noworodkami. W Kodeksie karnym (art. 115 § 22) nie reguluje się oddzielnie kwestii dotyczących „handlu dziećmi”, zatem wszelkie zapisy dotyczące handlu ludźmi trzeba traktować także w odniesieniu do dzieci. A handel ludźmi w polskim prawie definiowany jest jako czyn związany ze sprzedażą i kupnem człowieka (werbowanie, transport, dostarczanie, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osoby) w określonym celu: wykorzystanie do pracy, żebractwa, pornografii czy prostytucji. Bezdzietne pary oraz zdesperowane kobiety w ciąży niczego takiego przecież nie czynią.
Kobieta, która podpisuje w szpitalu oświadczenie o zrzeczeniu się praw rodzicielskich, ma 6 tygodni na wycofanie się z tej decyzji. To tak zwany okres ochronny, który pozwala kobietom na oswojenie się z nową sytuacją i zmianę zdania w kwestii porzucenia dziecka. Ponad 50 proc. kobiet, które wcześniej deklarowały chęć oddania noworodka do adopcji, zmienia zdanie. Ale w przypadku nielegalnej adopcji często nie ma możliwości odwrotu.