Trwa ładowanie...

Surogatki

Surogatki
Surogatki

Jak bardzo można pragnąć dziecka? To zależy od nas samych, naszego temperamentu i oczekiwań. Można pragnąć tylko chwilę, widząc maleństwo z matką w parku. Można też pragnąć odrobinę bardziej i pójść na żywioł, czekając na to, co przyniesie los. Przychodzi jednak taki czas, gdy pragnienie przejmuje kontrolę nad całym życiem. Gdy nie można skupić się na niczym innym. Gdy wszelkie podejmowane wysiłki mają tylko ten jeden jedyny cel – poczęcie. I nic więcej się nie liczy. Wtedy głównie czeka się, by pojawił się jakiś znak, że to już, że w końcu się udało.

Psychika płata figle, mami, przeobraża ciało, a kolejny test znów pokazuje nie to, co „powinien”. Lekarze nie tryskają optymizmem, zapadają coraz poważniejsze decyzje. Medycyna robi, co może, ale słychać głosy, że zapłodnienie in vitro to samo zło. W głowie więc mętlik, serce tęskni, płacze, a ciało odmawia posłuszeństwa. Właśnie wtedy buszując w sieci w poszukiwaniu cudu trafia się na tajemniczy anons: „Jestem zdecydowana pomóc parze, która nie może mieć własnych dzieci – wynajmę swój brzuszek na 9 miesięcy. Jestem mężatką i mam dziecko. Ciąża przebiegała prawidłowo – poród naturalny. Nie piję i nie palę. Surogatka.”

spis treści

1. Surogatka do wynajęcia

Zobacz film: "Jak przygotować się do porodu?"

Ledwo tląca się iskierka nadziei wybucha nowym żarem, choć umysł podsuwa dość nieprzyjemne skojarzenia dla użytego w anonsie określenia. Trzeba je sprawdzić. Może to właśnie ta jedna jedyna szansa? A ponieważ całe jestestwo krzyczy o dziecko, a wszystkie inne metody go nie dały, ciężko jest obiektywnie, zdroworozsądkowo i na chłodno tę szansę ocenić i odrzucić.

2. Jak różne systemy prawne regulują instytucję „zastępczej matki”?

Surogatka (surogath mother – cytując za Wikipedią) to kobieta, która przyjmuje do swojej macicy zapłodnioną in vitro komórkę jajową innej kobiety, która sama nie może zajść w ciążę bądź nie mogłaby donosić swojej ciąży. Rola matki zastępczej sprowadza się do donoszenia ciąży, urodzenia dziecka i oddania go rodzicom.
W wielu krajach, takich jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Grecja, Finlandia, Ukraina czy Rosja „zawód” surogatki jest zakorzeniony w społeczeństwie od wielu lat i podlega precyzyjnej regulacji prawnej. Przepisy na ogół jasno mówią, w jakich okolicznościach para może szukać pomocy u matki zastępczej. Niejednokrotnie obligują one potencjalne surogatki do poddania się specjalnym testom psychologicznym. Również ich stan zdrowia poddawany jest kontroli.

W Grecji państwo poszło jeszcze dalej i finansuje koszty opieki medycznej dla matki zastępczej. We Francji zaś sprawa ma się zupełnie inaczej. Tam jest to proceder nielegalny i podlegający karze. Podobnie w Niemczech, Norwegii i Szwecji.

3. Surogatka w prawie polskim

W Polsce kwestie te podlegają zasadzie: to, co nie jest zakazane prawem, jest dozwolone. Dlatego oficjalnie, w przepisach prawa, surogatka nie istnieje, co zupełnie nie przeszkadza jej sprawnie funkcjonować na „rynku”. Sieć pełna jest kobiet oferujących swą pomoc w tej materii. Są nawet profesjonalne firmy zajmujące się pośrednictwem pomiędzy zainteresowanymi.

Koszt skorzystania z usług matki zastępczej jest niebagatelny i waha się od 30 do nawet 150 tys. zł, a słyszy się również o większych sumach. Najwięcej kosztuje pośrednik, jeżeli para korzysta z jego usług. Poza opłaceniem procedury in vitro, kosztów związanych z opieką nad ciężarną oraz „wynagrodzeniem” dla surogatki, zdesperowani rodzice muszą jeszcze sowicie opłacić jego udział w przedsięwzięciu. W zamian dostają umowę mającą im zagwarantować, że za 9 miesięcy zostaną szczęśliwymi rodzicami. Niestety nic im z niej nie przyjdzie, jeżeli matka zastępcza zmieni zdanie. Prawo jest prawem, a zgodnie z jego literą matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Koniec kropka. Stosowaną w tych sytuacjach tzw. adopcję ze wskazaniem, chociaż co do swej istoty dozwoloną, pod znakiem zapytania stawia fakt uzyskania z niej korzyści majątkowej. W świetle przepisów prawa zrównuje to całą „operację” z handlem ludźmi. Istnieje więc duże i realne ryzyko, że biologiczni rodzice zamiast cieszyć się swym maleństwem w domowych pieleszach, będą prowadzili z surogatką wojnę w sądzie - historia zna takie przypadki. Nikt przecież nie da gwarancji, że matka zastępcza nie pokocha tej małej Istoty, która rosła w niej przez 9 miesięcy. Nic tu nie da tłumaczenie, że genetycznie nie są związane. Gdyby pokochała, czy można się dziwić? Czy można potępiać? A co się stanie, gdy dziecko urodzi się poważnie chore? Wszyscy umyją ręce, a w domu dziecka przybędzie kolejna nieszczęśliwa istota? A jeśli przytrafi się tak, że rozmyślą się rodzice biologiczni, chociaż ten scenariusz wydaje się wysoce nieprawdopodobny? Kto wtedy zaopiekuje się ich dzieckiem?

W Polsce większość kobiet decydujących się na rolę surogatki robi to ze względu na złą sytuację finansową. Czasem są to studentki, czasem matki niemogące utrzymać własnych dzieci. Dla nich to nie poryw serca, lecz interes. Na dodatek interes lukratywny, który teoretycznie, szczególnie kobietom, które dzieci nie mają, wydaje się banalnie łatwy w realizacji. Jeżeli podchodzą do kwestii w ten sposób, raczej nie można wierzyć, że naprawdę wiedzą, na co się piszą. Nie jest to oczywiście regułą, ale ludzie decydujący się na taki krok powinni zdawać sobie z tego sprawę. Muszą również pamiętać, że surogatka niekoniecznie jest osobą uczciwą. Piękne hasła o chęci pomocy bliźniemu to jedna strona medalu. Drugą może być chęć wykorzystania nieszczęścia i desperacji wspomnianych bliźnich. Człowiekiem, który tak bardzo czegoś pragnie, łatwo manipulować i niejednokrotnie takie „zaradne surogatki” wykorzystują to bez skrupułów, latami szantażując rodziców.

Całkowity brak regulacji prawnej sprawia, że surogatką może stać się każda kobieta, która wpadnie na taki pomysł. Również jedyną stroną chronioną w tym układzie jest surogatka. Biologiczni rodzice są całkowicie na jej łasce i niełasce. Nie mają wpływu na to, jak całe przedsięwzięcie się zakończy.

Czy definitywny zakaz jest rozwiązaniem? Dla władz, które nie lubią drażliwych tematów pewnie tak. W praktyce jednak niewiele się zmieni, będzie potrzeba tylko trochę więcej zachodu. Czy zalegalizowanie rozwiąże wszelkie problemy? Zapewne nie. Możliwe jednak, że da szansę na uregulowanie ważkich kwestii i zminimalizowanie choć części zagrożeń. W każdym wypadku nie powinno się dłużej udawać, że w Polsce nie występuje w ogóle kwestia surogatek, a cóż dopiero, żeby stanowiła ona problem. Jest to bardzo skomplikowana, delikatna, kontrowersyjna sprawa. Nie wolno zamiatać jej pod dywan, bojąc się kolejnych zajadłych sporów, takich jak przy kwestiach związanych z in vitro, antykoncepcją czy aborcją.

Nikt, kto nie starał się bezskutecznie o dziecko, nie jest w stanie wczuć się w położenie kobiety, która decyduje się na tak dramatyczny i ryzykowny krok, jakim jest wynajęcie surogatki. Okropnie krzywdzące dla większości z nich są lekko rzucane oskarżenia, iż kieruje nimi egoistyczne nastawienie na zaspokajanie swych zachcianek. Również argument o możliwości adopcji nie załatwia wszystkiego, a stwierdzenie: „Przecież nie każdy musi mieć dzieci” chyba nikomu nie powinno przejść przez gardło. Przeraża fakt, jak łatwo osoby całkowicie niezaangażowane personalnie w ten problem oceniając go „z boku” przyrównują surogatki do prostytutek czy kobiet mordujących swe dzieci. Kto daje im prawo do takich osądów? O dziwo, najmniej oszczerstw i cierpkich słów pada pod adresem pośredników. Jakoś nikt specjalnie nie zżyma się na fakt, iż to oni zarabiają największe pieniądze na nieszczęściu innych.

Skrajność emocji wiążących się z surogatami wynika z wielopłaszczyznowości problemu, w którym niebagatelne znaczenie mają względy etyczne i uczucia. Najgorsze jest to, że nie da się ich rozstrzygnąć jednoznacznie i ostatecznie. Zawsze pojawią się argumenty za i przeciw. Nie oznacza to jednak, że nie trzeba nic robić. Regulacja tej kwestii wydaje się niezbędna chociażby dlatego, że skoro medycyna daje takie możliwości, ciężko będzie wyprzeć je z ludzkiej świadomości. Czy korzystanie z usług surogatek byłoby łatwiejsze do zaakceptowania, gdyby nie stanowiło źródła dochodu? Czy w przypadku, kiedy wszystko po 9 miesiącach kończy się szczęśliwie, surogatka oddaje dziecko nie cierpiąc z tego powodu, a

biologiczni rodzice otaczają je miłością, nadal jest to złe rozwiązanie?

Takich pytań są tysiące, a odpowiedź na żadne z nich nie jest prosta. Aby jednak uregulować prawem to, co przecież jest już faktem, niezbędna jest merytoryczna dyskusja pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami tej drogi do macierzyństwa. Dyskusja, w której konieczna jest otwartość na argumenty obu stron. Dyskusja, której nie sposób dłużej odkładać.

P.S.

Chociaż Monika Szwaja kojarzy się z lekturą lekką i łatwą, jej książka „Zupa z ryby Fugu” pasuje do tego tematu wyjątkowo. Mamy w niej obraz tego, co pragnienie posiadania dziecka jest w stanie uczynić z młodą, radosną i inteligentną kobietą. Jest też spojrzenie na to, co może kierować kobietą decydującą się zostać surogatką. Na koniec zobaczymy, jak bardzo wszystko może się pokomplikować.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze