Trwa ładowanie...

"Narazili zdrowie mojego dziecka". W polskiej przychodni odmówili im szczepienia, bo mieszkają w Anglii

 Anna Krzpiet
28.04.2017 15:08
W przychodni odmówili im szczepienia bo mieszkają w Anglii
W przychodni odmówili im szczepienia bo mieszkają w Anglii (123rf)

Zdajemy sobie sprawę z tego, że system opieki zdrowotnej w Polsce znacznie różni się od tego np. w Wielkiej Brytanii. Jedną ze znaczących różnic jest to, że w Wielkiej Brytanii wszystkie szczepienia dla niemowląt i dzieci są wykonywane wyłącznie dobrowolnie. Żadne z nich nie są wykonywane z nakazu, czy obowiązku.

Najbardziej widoczne różnice są dla rodziców, którzy wychowują swoje dzieci poza granicami kraju. Szczególnie dla kobiet, które mają porównanie w opiece nad dziećmi personeli medycznych pochodzących z obydwu krajów. Specjalnie dla WP parenting o swoim niemiłym doświadczeniu z polską służbą zdrowia w trakcie odwiedzin rodzinnego kraju opowiada pani Jola, która od 10 lat wraz z mężem zamieszkuje jedno z większych miast w Anglii.

Anna Krzpiet, WP parenting: Pani wizyta w Polsce nałożyła się z terminem szczepienia dziecka. Jak zareagowała na to przychodnia?

Jola W: Może zacznę od tego, że do Anglii wyjechaliśmy razem z mężem 10 lat temu. 4 lata temu urodził nam się synek. Kiedy syn miał 3 lub 4 miesiące, przyleciałam z nim do Polski na 2 miesiące.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

W Anglii, gdy dziecko kończy 2 miesiące można wykonać już pierwsze szczepienia, m.in. przeciwko błonicy, tężcowi, kokluszowi, bakterii wywołującej zapalenie opon mózgowych i pneumokokom.

Szczepionka przeciwko pneumokokom podzielona zazwyczaj jest na dwie części. Drugą dziecko dostaje w 3 miesiącu życia. Traf chciał, że właśnie w tym czasie mieliśmy urlop.

Wcześniej jednak poinformowałam o tym lekarza w Anglii, który powiedział mi, że nie powinno być żadnego problemu z zaszczepieniem syna w Polsce, szczególnie po okazaniu czerwonej książeczki i karty EHIC. Napisali mi również specjalny list z opisem szczepionek, które miały zostać wykonane. Okazało się jednak, że nie było to takie proste.

A czym jest ta czerwona książeczka?

To nic innego, jak książeczka zdrowia dziecka, którą mamy otrzymują najczęściej tuż po porodzie, to Child Health Record (PCHR). Książeczka jest uzupełniana po każdej wizycie u lekarza, dzięki temu mamy zawsze pod ręka historię choroby i rozwoju dziecka.

Karty EHIC to Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, które uprawniają nas do opieki zdrowotnej na terenie całej Unii Europejskiej. W angielskiej przychodni powiedzieli mi, że nie powinno być problemu ze zrobieniem szczepienia jak mamy te karty. Wszystko zaczęło się komplikować, jak byliśmy już w Polsce.

Zobacz także:

Nadszedł dzień szczepienia, udała się pani do przychodni w swoim rodzinnym mieście. I jak zakończyła się ta wizyta?

Zgłosiłam się do przychodni ze wszystkimi dokumentami tj. z listem z angielskiej przychodni, kartami EHIC oraz czerwoną książeczką zdrowia. Pierwsza reakcja, kiedy tylko zobaczyli czerwoną książeczkę zdrowia - oniemienie i szok wypisany na twarzy. Pani nie miała pojęcia na co w ogóle patrzy.

Po chwili zastanowienia powiedziała, że nie mogą wykonać tego szczepienia. Nawet nie słuchali tego, co miałam im do powiedzenia. Pani była bardzo niemiła, stanowczo odmawiała, nie wytłumaczyła mi z jakiego powodu nie mogą zaszczepić mojego dziecka i bardzo szybko w arogancki sposób po prostu mnie zbyła. Poczułam się jakbyśmy byli inni, a moje dziecko gorsze.

Czy szukała gdzieś pani wyjaśnienia tej sprawy?

Tego samego dnia pojechaliśmy do biura NFZ. Tam od razu poprosili od nas karty EHIC, skserowali je i poprosili o opowiedzenie całej historii. Wszystko dokładnie opisałam, w jaki sposób zostałam potraktowana w przychodni. Koniec końców wcale nie zdziwiło ich takie zachowanie.

Podejrzewam, że nie byłam pierwszą mamą, która zgłaszała się do nich w takiej sytuacji. Poinformowano mnie że nie widzą żadnego problemu ze zrobieniem tego szczepienia.

W NFZ powiedziano mi również, że jeśli chcemy możemy wraz z mężem napisać skargę. Pani, która nas obsługiwała zasugerowała również, że przyczyną tego zachowania mógł być brak znajomości języka angielskiego przez personel, który nas obsługiwał.

Odmówili szczepionki przeciwko pneumokokom
Odmówili szczepionki przeciwko pneumokokom (123rf)

Finalnie syn został zaszczepiony?

Kiedy byliśmy w NFZ dostaliśmy jeszcze informacje, że szczepienie zostanie wykonane, jednak będziemy musieli za nie zapłacić prawie 400 zł. Byłam trochę w szoku, ponieważ w Anglii wszystkie szczepionki są za darmo, a dzieci mają bezpłatną opiekę i leki do 18 roku życia.

W tej sytuacji nie był to dla mnie jednak problem, ale przyznam się, że nieco się zdziwiłam. Przez 10 lat przyzwyczaiłam się do zupełnie innego systemu. Jeszcze tego samego dnia syn dostał szczepionkę w prywatnej przychodni, po okazaniu wyłącznie peselu.

Czy napisała pani skargę na przychodnię?

Skargi nie napisałam. Jednak chyba coś ostatnio się zmieniło. Rok temu byliśmy w Polsce, syn dostał uczulenia (jest alergikiem i w Anglii miał nawet refundowane specjalne mleko), wtedy musieliśmy skorzystać z pomocy lekarza.

Poszliśmy do tej samej przechodni. Okazałam kartę EHIC i o dziwo nie było żadnego problemu. Zrobili kopię czerwonej karty i założyli kartę synowi. W końcu się udało i bez problemu poszedł do lekarza.

Rodziła pani w Anglii. Jak opiekowali się panią lekarze w trakcie ciąży, porodu i tuż po nim?

Przez okres ciąży miałam bardzo dobra opiekę. Gorzej było już z porodem. Rano o 05.00 odeszły mi wody. Zadzwoniłam do szpitala, tam mi powiedzieli, że dopiero w momencie pojawienia się skurczy mogę przyjechać do szpitala. Z opowieści znajomych wiem, że tak jest zazwyczaj, więc byłam w sumie na to przygotowana.

I kiedy zaczęły się skurcze?

Tak około 9:00 rano pojechaliśmy do szpitala, bo już czułam się źle. Wtedy sprawdzili, m.in. tętno dziecka, rozwarcie i… wysłali mnie do domu. Dopiero po południu się zaczęło. Kolejny raz pojechaliśmy do szpitala. Na szczęście tym razem już tam zostałam. Miałam wtedy straszne bóle. Dostałam zastrzyk, przez który spałam chyba około 4 godzin.

Obudziłam się. Ból był nie do zniesienia. Na lekach jakoś przeżyłam noc. Rano podali mi Epidural, czyli znieczulenie zewnątrzoponowe. Cały czas była przy mnie pielęgniarka. W pewnym momencie pojawił się lekarz i poinformował mnie, że jedziemy na cesarkę.

Później pamiętam tylko palacz syna i łzy mojego męża. Po porodzie wróciliśmy na salę z synkiem. Niestety po 2 godzinach zabrali go, ponieważ miał problemy z oddychaniem. Spędziliśmy w szpitalu kolejne 7 dni, w trakcie których pielęgniarki przy wszystkim mi pomagały. Muszę przyznać, że poród był najgorszy, później bardzo dobrze się nami zajmowali.

Zobacz także:

A po wyjściu ze szpitala?

Kiedy wychodziłam ze szpitala dostałam wiele informacje, które przydały się przy małym dziecku oraz wyprawkę dla malucha. Około 7 dni po wyjściu ze szpitala mieliśmy wizytę położonej w domu, która sprawdziła jak się czuję po cesarce i jak czuje się syn.

Rozmawiała z nami, pomagała, doradzała, była wsparciem. Później raz w miesiącu mieliśmy wizyty domowe wykonywane przez tzw. health visitor. To osoba, która przez około 3 miesiące sprawdza, jak dziecko się rozwija, w jakich warunkach przebywa, jak czuje się mama, jak dają sobie radę rodzice, udziela wszelkich informacji i przynosi jakiś drobiazg dla dziecka.

Szczerze powiem, że dla mnie było to bardzo pomocne. Jestem bardzo zadowolona z opieki medycznej w Anglii. Wiele znajomych z Polski, z którymi rozmawiam szczególnie zazdroszczą tego, że leki dla dzieci są refundowane. To naprawdę ogromne ułatwienie i pomoc dla rodziców. Mam nadzieję, że w Polsce też się to zmieni, kto wie, może niedługo będzie trzeba wrócić.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze