Zamiast więzi z dzieckiem, dostałam nienawiść i chęć zrobienia mu krzywdy
Słyszała, że zaraz po urodzeniu dziecka poczuje z nim magiczny związek. Mówili jej, że musi karmić piersią, bo to najlepsze, co może mu dać. A ona mechanicznie przebierała pieluchy, karmiła sztucznym mlekiem, ciągle słyszała płacz. Czuła się jak w szklanej bańce, gdzieś obok. Pewnego dnia podeszła do śpiącej córki z nożem. Bała się tego uczucia, ale było od niej silniejsze. Chciała ją zabić.
1. Narastająca frustracja
– Wszyscy mówią, że tę niesamowitą więź z dzieckiem czuje się od razu po porodzie, że spojrzysz w oczy malucha i zakochasz się od pierwszego wejrzenia. G***o prawda. U mnie tak nie było. Urodziłam naturalnie, potem wystąpiły problemy z łożyskiem. Skończyłam na sali operacyjnej. Nie mogłam karmić piersią, a każdy nalegał. Mówili mi: „Musisz! Bo tylko wtedy dziecko będzie zdrowe, bo to najlepsze, co można mu dać...” I to we mnie narastało, taka frustracja. Czułam wyrzuty sumienia – opowiada WP parenting Basia, młoda matka lecząca depresję poporodową.
Urodziła wcześniaka, musiał być w inkubatorze. To wtedy się zaczęło. Od porodu wszystko robiła mechanicznie. - Czułam się jak w takiej szklanej bańce. Nie mogłam się cieszyć tym, że urodziłam dziecko, że ciąża i poród skończyły się dobrze. Obwiniałam się, że nie mogłam jej karmić piersią – dodaje.
Zobacz także:
Mieszkają w małym mieście. Po porodzie każdy wiedział więc o tym, co wydarzyło się w szpitalu. O powikłaniach przy porodzie.
- Denerwowało mnie to. A po powrocie do domu ciągłe słyszałam płacz dziecka. Nie mogłam się wyspać, bo miało kolki. Wiecznie chodziłam zmęczona. Miałam dość – mówi.
Basia nie czuła się szczęśliwa, chociaż z drugiej strony bardzo chciała być przy dziecku. Wstawała, gdy w nocy płakało. Przygotowywała butelki z mlekiem.
- Przyglądałam się mu, ale w środku nic nie czułam. Byłam obok. Bawiłam się z nim, przewijałam pieluchę, ale moje myśli były gdzie indziej. Tak jakbym żyła w innym świecie. Nie wierzyłam, że urodziłam dziecko, że ze mnie wyszedł człowiek - opowiada kobieta.
2. 24h na dobę z dzieckiem
Partner często wyjeżdżał, a Basia zostawała z córką sama. Bała się tych momentów, gdy mała zaczynała płakać, a ona nie wiedziała, co zrobić. Wtedy jeszcze brała się w garść. Wiedziała, że musi. Bywały nawet takie momenty, że cieszyła się, np. z tego, że dziecko łapie grzechotkę albo się bawi. Ale taką radość z bycia matką przeżywała tylko chwilowo. To, co większość ma na co dzień, kobieta miała tylko kilka razy.
– Czekałam aż mi przejdzie. Tłumaczyłam sobie, że to zmęczenie. Wmawiałam sobie, że kolki małej znikną i będzie spokojniejsza. Ale było coraz gorzej. Pewnego dnia wstałam z myślą, że muszę zrobić jej coś złego. Za to, że jestem niewyspana, że nic mnie nie cieszy. Za to, że jestem samotna, opuszczona, a nikt nie chce mi pomóc. Wzięłam nóż z kuchni i z tym dziwnym, nowym uczuciem podeszłam do łóżeczka. Płakałam, ale chciałam jej zrobić krzywdę. Wiedziałam, że to przyniesie mi spokój. Trzęsła mi się ręka - wspomina kobieta.
Redakcja poleca:
– Początek macierzyństwa bywa trudny, zupełnie inny od tego, którego często oczekują młode kobiety. Nie jest jak z filmów, nie ma czasu i chęci, by po porodzie nałożyć makijaż. Matki są zmęczone, często wątpią w swoje możliwości. Są przerażone małym człowieczkiem, który leży i śpi obok nich. Pojawia się złość na dziecko, na świat, na męża oraz myśli, by cofnąć czas, bo maluch wszystko zniszczył i zabrał. Już nic nie będzie takie jak wcześniej, teraz już tylko będzie źle. Młode matki zaczynają widzieć wszystko w ciemnych barwach. Bywa, że opiekują się dzieckiem, ale ta opieka jest instrumentalna. Są często przewrażliwione na punkcie dziecka, czują się bezwartościowe i złe. Depresja poporodowa jest groźną przypadłością, niestety nadal mówi się o niej za mało – mówi WP parenting Joanna Piątek-Perlak, psycholog okołoporodowy specjalizujący się w pomocy kobietom, które dotknęły traumy okołoporodowe, w tym depresja poporodowa.
Basia żałuje, że tyle czasu zwlekała z podjęciem decyzji o leczeniu. Cierpiała przez cztery miesiące. Obecnie leczy się psychiatrycznie, bierze leki, chodzi na psychoterapię. Zgodziła się opowiedzieć swoją historię, by pomóc innym kobietom. Nie chce, by ktoś przeżywał to, co ona.
- W ostatnim momencie zadzwoniłam do mamy, bałam się. Nawet teraz, po kilku miesiącach, czuję te emocje, ten strach. Przecież ja kocham to dziecko, dlaczego więc chciałam je zabić? - pyta siebie.
Z depresją poporodową zmaga się obecnie ok. 20 proc. kobiet.
Imię na prośbę bohaterki zostało zmienione.