Lekarze zalecali aborcję. Dziś jej córka ma 25 lat
O tym, że jej dziecko może nie przeżyć porodu, dowiedziała się podczas kontrolnego badania w ciąży. Chociaż lekarze zalecali aborcję, Sandra Notman zdecydowała się urodzić. Dzisiaj Rachel ma 25 lat.
1. Miała umrzeć podczas porodu
„Dziecko żyje!” - te słowa położnej, które usłyszała po porodzie, Sandra Notman zapamięta do końca życia. W 1991 roku, będąc w siódmym miesiącu ciąży, kobieta dowiedziała się, że jej nienarodzona jeszcze córka jest poważnie chora. U dziecka wykryto policystyczną nerkę – poważny stan często prowadzący do całkowitej niewydolności nerek.
Zdaniem lekarzy, dziecko miało urodzić się martwe bądź umrzeć w ciągu kilku godzin po przyjściu na świat. Sandrze zalecali aborcję. Chcieli wydobyć dziecko przez cesarskie cięcie, nie czekając nawet do końca ciąży. - Nigdy nie zapomnę momentu, w którym dowiedziałam się, że moja córeczka umrze w trakcie porodu lub zaraz po nim. Wybuchnęłam płaczem – mówi w rozmowie z mediami Sandra Notman.
Zobacz także:
- 7 prostych sposobów na wzmocnienie odporności - znasz je wszystkie?
- Cierpi na nią co piąta kobieta i co dziesiąty mężczyzna - jeden składnik decyduje o skuteczności terapii
- Jedna z najczęściej diagnozowanych chorób skóry u dzieci - jak zmienia życie?
- Wiedziały, że urodzą niepełnosprawne dzieci. Nie chciały aborcji
- 22-tygodniowe bliźniaki żyły zaledwie 30 minut. Zobacz te zdjęcia
Kobieta nie zgodziła się na przerwanie ciąży. Nie spodziewała się, że jej dziecko przeżyje, jednak uznała, że chce je urodzić naturalnie. Marzyła o przytuleniu i pożegnaniu się z nim. Nie czekając do dziewiątego miesiąca, poprosiła o przedwczesne wywołanie porodu.
Wraz z mężem wybrali imię Rachel i zarezerwowali termin pogrzebu. Zamówili nawet małą trumnę i wybrali sukienkę, w której pochowają malutką córeczkę. Rachela przyszła na świat 25 października 1991 roku.
– Wraz z mężem płakaliśmy. Lekarz powiedział mi, że mogę przyjąć morfinę, by nie cierpieć. Dziecko i tak miało umrzeć. Z jednej strony czekałam na koniec porodu, a z drugiej tego nie chciałam. Dla mnie oznaczało to śmierć naszej córeczki – wspomina kobieta.
2. Rachel przeżyła
Dziecko natychmiast po porodzie zostało przewiezione do innego szpitala. Jego stan zdrowia był lepszy niż podejrzewali lekarze. - Rachel była taka malutka, wyglądała jak krucha lalka. Cała sytuacja była bardzo stresująca... - dodaje Sandra. Gdy następnie dziewczynka wpadła w śpiączkę, medycy uznali to za objaw uszkodzenia mózgu spowodowany brakiem wystarczającej ilości tlenu.
Dziewczynka kilka tygodni spędziła w inkubatorze, jednak badania nie wykazywały żadnej aktywności w jej mózgu. Przed wyłączeniem respiratora lekarze po raz ostatni wykonali testy.
– Tego dnia przyszliśmy do szpitala, by pożegnać się z Rachel. I wtedy powiedziano nam, że w mózgu dziecka widać oznaki życia – mówi matka.
Rachel powoli przybierała na wadze. Po kolejnych tygodniach spędzonych w szpitalu, rodzice mogli zabrać ją do domu. Lekarze co roku informowali jednak parę, że to może być ostatni rok życia ich dziecka. Powtarzali to przez wszystkie pięć lat po narodzinach Rachel.
Obecnie dziewczyna, która miała nie żyć, ma 25 lat.