Śmieciowe jedzenie wróci do szkół? Szefowa MEN chce zmienić obowiązującą ustawę
Absurdalne i idiotyczne – tak o rozporządzeniu o bezpieczeństwie żywności i żywienia poprzedniej Minister Edukacji Narodowej Joanny Kluzik-Rostkowskiej zakazującego sprzedaży śmieciowego jedzenia na terenie szkół mówi obecna szefowa MEN, Anna Zalewska.
Dieta może mieć ogromny wpływ na zdrowie
1. Nowelizacja ustawy i zakaz sprzedaży niezdrowej żywności
Rewolucja w szkolnych stołówkach i sklepikach weszła w życie 1 września 2015 roku. Wprowadzono wówczas zakaz sprzedaży niezdrowej żywności w szkołach, której spożywanie w nadmiarze może być przyczyną groźnych chorób, takich jak np. cukrzyca czy otyłość.
Chodziło przede wszystkim o śmieciowe jedzenie, obarczane winą za plagę nadwagi wśród polskich dzieci. Niestety, bardzo szybko okazało się, że sprytni uczniowie wiedzą, jak obejść zakazy wprowadzone przez MEN.
Na przerwach zaczęli wychodzić do sklepów znajdujących się w pobliżu szkoły, rozkwitł również handel takimi produktami jak cukier i sól, batony czy chipsy. Wkrótce do sklepików szkolnych powróciły drożdżówki.
Nowelizacja ustawy okazała się największym problemem dla właścicieli sklepików szkolnych, którzy swoje interesy zaczęli po prostu zamykać. Rewolucja uderzyła także w drobnych dostawców i lokalnych producentów.
2. Krytyka ustawy sklepikowej
Nowa szefowa MEN, Anna Zalewska, nie szczędzi krytyki dla wprowadzonych zmian. – Pod hasłem zdrowej żywności doprowadziliśmy do absolutnej katastrofy żywieniowej w szkołach i przedszkolach, plus do likwidacji małych i średnich przedsiębiorców – powiedziała w programie Kontrwywiad RMF FM, kiedy słuchacze zapytali ją o zakaz sprzedaży w szkołach śmieciowego jedzenia.
– Niestety, rozporządzenie jest absurdalne, idiotyczne, napisane na kolanie – dodała minister. Z rozmowy można było się również dowiedzieć, że szefowa resortu ma nadzieję, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy uda się wprowadzić w życie kolejne zmiany w obowiązującej ustawie.
Co na to poprzednia minister? Postanowiła odnieść się do słów Anny Zalewskiej. – Kiedy ustawa przechodziła, wszyscy byliśmy "za", PiS również – powiedziała Joanna Kluzik-Rostkowska w jednym z udzielonych wywiadów.
3. Zmiany w szkołach okiem dietetyka
Czy obowiązująca „ustawa sklepikowa” jest rzeczywiście idiotyczna i absurdalna? Niekoniecznie. - Dzieci mają bardzo słabo rozwinięte procesy samoregulacji, trudno im się powstrzymać przed zjedzeniem czegoś słodkiego lub „śmieciowego”.
Takie jedzenie szybko zaspokaja głód i redukuje poziom stresu ponieważ natychmiast uwalnia węglowodany do mózgu. Z punktu widzenia dziecka to bardzo dobrze, że ze sklepików usunięto śmieciowe jedzenie - komentuje Magdalena Jarzębowska, psychodietetyk, autorka książki „Krótka bajka o odchudzaniu z happy endem” oraz programu zmienswojenawyki.pl.
- Liczne badania pokazały również pewną zależność pomiędzy produktami, a ich dostępnością. Wraz z bliskością rośnie także ilość zjadanego przez dzieci śmieciowego jedzenia – im dalej, tym mniej mają na nie ochotę, ponieważ to wymaga od nich większego zaangażowania, żeby je zdobyć. Tak jest także w przypadku dorosłych.
- Do tego dochodzi jeszcze presja grupy – wylicza dietetyk. - Skoro rówieśnicy kupują słodycze w sklepiku szkolnym to dlaczego i oni nie mogą? Nawet mojemu dziecku, które wie, że słodycze to nie jest zdrowa przekąska, trudno się powstrzymać. Nie miałabym odwagi mówić, że obowiązująca ustawa jest idiotyczna i moim zdaniem niezdrowe jedzenie absolutnie nie powinno wrócić do szkół.
- To, co się dzieje, jest walką o podłożu politycznym – jedna strona będzie krytykowała drugą i odwrotnie, a tu najważniejsze jest dobro dzieci – nie dorosłych: dyrektorów szkół, właścicieli sklepików czy polityków – dodaje specjalistka.