Czy macochę można pokochać?
-Miałam 29 lat, kiedy zostałam macochą. Samo to słowo wywoływało u mnie dreszcze. Macocha kojarzyła mi się z baśnią o królewnie Śnieżce i złej kobiecie, która chciała się ją otruć. Czułam, że taka etykieta zostanie przyklejona i mi. W zasadzie to z góry założyłam za naturalne, bycie tą drugą, złą matką - wyznaje Katarzyna.
Gdy kilka lat wcześniej Kasia poznała swojego obecnego męża, on miał ciężarną żonę, ona chłopaka, z którym mieszkała. Przyjaźnili się zawodowo i prywatnie. Poza tym nic więcej ich nie łączyło. Rok po narodzinach córki męża, jego żona wyjechała do pracy za granicę. Tam ułożyła sobie życie na nowo.
Z dzieckiem kontaktowała się sporadycznie. Macierzyństwo od samego początku nie było jej życiową rolą, o czym mówiła otwarcie. Krótko potem postanowili się rozwieść.
1. Pani, która zabierze tatusia
Ponad trzy lata trwała jego samotność. Z Kasią poczuł wyjątkową więź już dawno, coraz więcej ich łączyło, a kilkuletnia córeczka coraz łatwiej dogadywała się nową "ciocią".
-Nigdy nie ukrywaliśmy przed Alą, że spotykamy się i chcemy ze sobą być. Małymi krokami zaczęłam być obecna w jej życiu - mówi Kasia.
-Czasem pytałam o mamę, jaka jest itd. Chciałam, aby wiedziała, że nie chcę odsunąć jej w cień. Przecież czasem się widywały. Sytuacja diametralnie się zmieniła, kiedy była żona wróciła do Polski. Było to na krótko przed naszym ślubem. Nie mieszkaliśmy wtedy razem.
Przychodziła, gdy jego nie było. Ala zostawała z babcią lub sąsiadką, która pomagała nam jako niania. Z uwagi na to, że mieszkamy w małej miejscowości, każdy znał naszą historię.
Moja teściowa nie chciała widzieć dawnej synowej, a mimo to wpuszczała ją do domu, tłumacząc, że to jednak matka jej wnuczki. W pewnym momencie zaczęłam się oddalać od Ali. Czułam to.
-Kiedyś przy kłótni męża z córką, dziewczynka wykrzyczała mu, że to przeze mnie nie mogą mieszkać z mamą, że ta pani (czyli ja) chce zabrać jej tatę i mieć z nim swoje dziecko, a ona będzie niepotrzebna. Zamurowało nas - wspomina Katarzyna.
-Nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Ala dostała histerii, ja poczułam się jakby mnie ktoś spoliczkował. Byłam załamana, domyśliłam się, że mama Ali manipuluje nią. Nasze dobre relacje legły w gruzach.
-Mój mąż złożył w sądzie wniosek o podział opieki. Ala rozmawiała z psychologiem, a nasz ślub wisiał na włosku. Nie wyobrażałam sobie wprowadzić się do ich domu, w którym dziecko mnie nie chce. Ale też nie chciałam rezygnować z marzeń przez zawistną kobietę - dodaje Kasia.
-Szkoda było mi również Ali. Miesiąc przed ślubem pojechaliśmy we troje na weekend na Mazury. Mój mąż dał mi popołudnie na spędzenie go z Alą. Uzgodniliśmy to wcześniej we dwoje. Wygłupiałyśmy się, jadłyśmy watę cukrową, robiłyśmy sobie śmieszne fotki w budce. Ala tryskała radością.
Wtedy poprosiłam ją, aby nie mówiła do mnie "ciociu", tylko po imieniu, bo chcę być jej przyjaciółką. Zapytała czy będę z nimi mieszkać... Powiedziałam, że chciałabym, ale wprowadzę się tylko wtedy, gdy będzie chciała. Nieśmiało powiedziała, że chce.
2. „Myślałam, że wszystkie macochy są złe!”
Pewnego razu Ala przy śniadaniu zapytała mnie, czy jak będę miała dziecko, to czy ona będzie jego siostrą. Odparłam, że tak i to bardzo ważną. Była zachwycona. Półtora roku później urodził się Jaś, który scalił naszą rodzinę jeszcze mocniej. Mama Ali przed narodzinami Jasia wyjechała ponownie za granicę i jest tam do tej pory. Dziś syn ma dwa lata, a Ala z dumą opowiada o tym, że jest jego starszą siostrą.
3. Macocha, czyli kto?
Słowo macocha kojarzy się raczej pejoratywnie, nie bez powodu. W wielu utworach literackich macocha jest złą kobietą, która nie kocha, a często pastwi się nad losem biednej pasierbicy. Stąd też kiedy mamy do czynienia z macochą, często zakładamy, że jest ona kimś, kto z butami wchodzi do rodziny i "zabiera" dzieciom ojca.
Niesłusznie zresztą. Nasza rozmówczyni przyznała, że ją samą również bolało określenie macocha, kojarzyło jej się źle i z góry założyła, że będzie tą złą w oczach dziecka
-Nie dajmy się omamić stereotypom - mówi psycholog i psychoterapeuta Mateusz Dobosz ze Specjalistycznego Psychiatrycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej im. prof. A. Kępińskiego w Jarosławiu. - Słowa "macocha" czy "ojczym" mają bardzo negatywny wydźwięk emocjonalny. Funkcjonuje nawet powiedzenie „traktować po macoszemu”, jako synonim złego traktowania.
Błędem atrybucji jest przypisywanie kobiecie, która może odbudować rozbitą rodzinę, negatywnych cech tylko przez ów fakt, że jest „macochą”. Najlepszym dla rodziny jest unikanie tego słowa, tak jak coraz częściej rezygnujemy z innych stygmatyzujących określeń, np. pasierb.
Taka mała zmiana może przynieść bardzo duże rezultaty w szczególności właśnie dla dzieci, które nie do końca mogą rozumieć, kim jest "ta nowa pani".
Jak dodaje ekspert, dzieci samodzielnie potrafią wyczuć, jakie nastawienie ma do nich dana osoba. Wiedzą, czy nowa kobieta taty chce być dla nich kimś więcej niż obcą panią, czy nie.
-W miarę upływu czasu i wspólnych rozmów jesteśmy w stanie ocenić intencje i ich szczerość. Dzieci również to potrafią. - przekonuje Mateusz Dobosz - Jeśli macocha chce zdobyć zaufanie dziecka musi pamiętać, że nie da się go kupić przez prezenty, czy słodkości. Najważniejszy jest dobry kontakt z dzieckiem, które chcemy wychować jak własne. Musimy obdarzyć je matczyną miłością.
Nie jest to, rzecz jasna, proste, bo żeby wszystko skończyło się happy endem potrzeba nie tylko chęci obu stron, ale także sprzyjającego otoczenia. W szczególności dotyczy to bliskiej rodziny dziecka, którą tata również powinien przygotować na powitanie w ich kręgu nowej osoby.