Babcie, które nie chcą kochać
Wiele młodych małżeństw skarży się na presję, którą wywierają na nich rodzice. Dotyczy to głównie poczęcia dziecka, którego przyszli dziadkowie nie mogą się doczekać. Nie wszyscy wyczekują pojawienia się wnuków. Są babcie, które nie chcą lub nie potrafią okazywać miłości potomkom. Nie brakuje rodziców, którzy są rozczarowani chłodnymi stosunkami między dziadkami a dziećmi. Często zostają bez wsparcia i mogą tylko pomarzyć o tym, by babcia z miłością tuliła dziecko.
1. Babcia bez miłości
Ciężko jednoznacznie określić, dlaczego tak wiele babć nie czuje więzi emocjonalnej z wnukami. Może to wynikać z ich emocjonalnych problemów, jak również dolegliwości zdrowotnych, które fizycznie utrudniają opiekę nad dzieckiem. Nierzadko jest to także podyktowane potrzebą odpoczynku i niechęci do powrotu "do pieluch". Nieprzyjemne doświadczenia z własnego macierzyństwa, a czasami niechęć do synowej, mogą stanowić przeszkodę w okazywaniu uczuć do dziecka. O przyczyny, dlaczego babcie nie zawsze chcą uczestniczyć w wychowywaniu wnucząt, zapytaliśmy doświadczoną psycholog, Kamilę Drozd.
- Różne są powody, dla których babcie nie chcą angażować się w opiekę nad wnukami. Może to po prostu wynikać z potrzeby odpoczynku. Własne dzieci wyfrunęły z gniazda, babcie mają więcej czasu wolnego, więc chcą go wykorzystać na relaks, rozwój, podróże. Innym powodem jest przeświadczenie, że wychowało się już własne dzieci, więc niech teraz dzieci wychowują swoje dzieci i nie wymagają pomocy od dziadków. Poza tym niektóre babcie nie czują się pewnie w swojej roli, bo zmieniły się metody wychowawcze, sposoby leczenia, pielęgnacji niemowląt od czasu, gdy one były młodymi matkami. Mogą się także bać, że zamiast pomóc, bardziej zaszkodzą. Jeszcze inne mogą nie chcieć opiekować się wnukami ze względu na jakieś ukryte uprzedzenia, np. babcia może nie chcieć opiekować się dziećmi syna, ponieważ żywi jakieś urazy do synowej, której nie lubi i nie akceptuje, zatem negatywne emocje przelewa na wnuki - tłumaczy ekspertka.
Przeczytaj koniecznie
- Znana blogerka opowiada o przełomie w swoim życiu. Dowiedz się, co go spowodowało
- 5 faktów na temat karmienia piersią, o których nie miałaś pojęcia
- Tran czy olej z wątroby rekina? Poznaj różnicę i wybierz świadomie
- Te kolory będą stymulowały rozwój Twojego dziecka
- Większość rodziców w okresie jesienno-zimowym popełnia ten błąd. Skutki mogą być fatalne
2. Darmowa niania
Karolina miała dobre relacje z teściową. Przynajmniej tak jej się wydawało, dopóki nie urodził się jej synek. Ponieważ jej rodzice mieszkają w innym mieście, była przekonana, że rodzice męża zrobią wszystko, aby pomóc przy maluszku.
- Gdy byłam w ciąży, moja teściowa nie pytała o wiele – mówi Karolina. – Małżeństwem byliśmy już 2 lata, wiedziała, że planujemy dziecko. W ciąży wszystko kupiliśmy z mężem sami, od teściów dostaliśmy 500 zł na wyprawkę i nic więcej. W sumie nie oczekiwaliśmy pieniędzy. Decyzję o dziecku podjęliśmy świadomie, więc nawet źle bym się czuła, gdyby rodzice mieli nam finansować zakupy dla dziecka.
- Gdy Maciuś się urodził, teściowa odwiedzała nas sporadycznie. Były to krótkie wizyty. Kilkukrotnie zapraszaliśmy się na niedzielny obiad, ale nie zauważyłam nic, co by mogło wskazywać na jakąkolwiek niechęć do mnie czy wnuka. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy to to, że nie chciała brać synka na ręce, nigdy też nie zaproponowała wyjścia na spacer, choć było lato. Mój mąż tłumaczył, że to jej pierwszy wnuk, może się boi maluszka itd. Uwierzyłam mu - opowiada kobieta.
- Tak minął nam pierwszy rok, podczas którego synek został sam na sam z babcią dwa, może trzy razy - wspomina Karolina.
- Po urlopie macierzyńskim musiałam wróciłam do pracy, a Maciuś poszedł do żłobka. Szybko się okazało, że nie był to dobry wybór: ciągle chorował, miał biegunki, nie chciał spać. Wszystko było coraz trudniejsze, a ja nie mogłam sobie pozwolić na ciągłe zwolnienia. Babcia nie mogła lub nie chciała nam pomóc. Wykręcała się złym samopoczuciem, wizytą u lekarza. Gdy dzwoniłam do niej, kiedy synek był chory, nie odbierała telefonu. Pomimo próśb o spędzenie kilku dni z dzieckiem, zawsze odmawiała. Nigdy też nie zapytała, czy byliśmy u lekarza, czy dostał antybiotyki lub po prostu - jak się czuje.
- Czara goryczy przelała się, kiedy miałam stłuczkę. Mój mąż miał drugą zmianę, nie odbierał telefonu. Było już późno, dziecko czekało na mnie w żłobku, a ja miałam wypadek. Nic poważnego mi się nie stało, mimo to zostałam zabrana do szpitala. Zadzwoniłam do teściowej prosząc, aby odebrała dziecko ze żłobka. Zrobił to teść, dwie godziny później, po skończonej pracy. Miałam duży żal. Powiedziałam jej wtedy, że nie chodziło o mnie, tylko o jej wnuka. Była zdziwiona. Powiedziała, że nie jest darmową nianią, swoje dzieci wychowała i nie będzie cudzych bawić. Bardzo mnie zabolało podkreślenie "cudzych". W końcu to jej wnuk, który potrzebował opieki w tym czasie. Na odchodne powiedziała, że sama radziła sobie z trójką i teraz ma zasłużony czas wolny. Mojemu mężowi wspomniała telefonicznie, że robię z siebie kalekę, oczekuje wyręczania i że ona ma swoje życie, a nie jest opiekunką na telefon. Od tamtej sytuacji widujemy się przy okazji świąt i przyjęć. A nianię udało nam się oczywiście znaleźć - zwierza się Karolina.
3. Obce dziecko przyjechało
Agnieszka wiele lat spędziła za granicą. Tam też urodziła się jej córka. Jej burzliwy związek miał wiele wzlotów i upadków, dlatego postanowiła zrobić sobie przerwę i wrócić do Polski bez narzeczonego, który miał do niej dojechać po sześciu miesiącach.
Wróciłam do Polski wcześniej, ponieważ popadałam w coraz gorszy nastrój, wszystko mnie przygnębiało, a mojego narzeczonego nigdy nie było - mówi Agnieszka.
Nasza córeczka miała wtedy prawie 3 lata, było mi szkoda rzucać to wszystko, ale miałam wrażenie, że coś nas omija, że to nie jest miejsce dla nas. Wróciłam do moich rodziców. Myślałam, że łatwiej być nie może. Moja mama nie pracuje, ojciec wraca dość wcześnie. Dziecko już starsze, ja wrócę do pracy i przygotuję grunt na powrót mojego narzeczonego, aby pozostać już w Polsce.
- W zasadzie od początku było czuć dystans w relacji babci z wnuczką. Z moim ojcem było inaczej, on próbował, tak jak potrafił, budować tę więź. Moja mama nie. Zostawała z Lenką popołudniami, kiedy chciałam gdzieś wyjść, ale raczej z konieczności. Niechętnie dawała się namówić na wspólne zakupy, zabawę czy wyjście na dwór. Nie interesowała się niczym ponadto, żeby Lenka zjadła, umyła się i poszła spać. Widziałam, że moja córka coraz bardziej chce tej relacji, że pyta o babcie i snuje plany, co będą robić. Ale w rzeczywistości tego nie robiły. Zanim wróciłam do Polski, widziały się tylko pięć albo sześć razy i to przez kilka dni. Myślałam, że mama po prostu potrzebuje czasu - relacjonuje Agnieszka.
- Bardzo przykro zrobiło mi się, gdy pewnego dnia przyjechał do nas mój brat ze swoimi dziećmi. Mojej mamie odjęło z 10 lat. Energia ją rozpierała, bawiła się z nimi, rozmawiała. Babcia idealna, ale nie dla Lenki, która była gdzieś z boku. Ani razu nie usiadła obok niej, nie zaproponowała ciasta, nie zapytała o nic. Lena kręciła się wokół wszystkich, czuła się obco, nie znała swoich kuzynów. Pytała o coś babcię, a ta ją ignorowała. Po wyjściu brata i jego rodziny powiedziałam, że widzę ogromną różnicę w zachowaniu mamy w stosunku do dzieci brata i do mojego dziecka. Powiedziałam, że jest mi przykro, tak jak mojej córeczce. Moja mama stanęła naprzeciw mnie, wzięła głęboki oddech i powiedziała: "Nie obraź się, ale z dziećmi Kamila mam wyjątkową więź, wychowałam je. A z Leną jest inaczej. To trochę takie obce dziecko przyjechało, którego w zasadzie nie znam". Było mi bardzo przykro. Wieczorem tuliłam córeczkę i płakałam, gdy spała - wspomina Agnieszka.
4. Zbudować więzi
Angelika przyznaje, że wczesna, nieplanowana ciąża i rozstanie z ojcem dziecka nie należały do najłatwiejszych sytuacji w życiu jej i jej mamy. Stres i nerwowa atmosfera w domu sprawiła, że rodzice z dystansem podchodzili do wnuka. Angelika próbowała scalać rodzinę i budować relację synka z dziadkami. Było to trudne, ale z czasem miłość do dziecka rosła, a jej rodzice coraz lepiej odnajdywali się w swojej roli.
Jak tłumaczy psycholog Kamila Drozd, nawet gdy babcia nie potrafi odnaleźć się w nowej roli, warto docenić jej starania, chwalić za nawet mały przejaw zaangażowania, np. gdy pójdzie z dzieckiem na krótki spacer. Jeśli babcia nieśmiało wychodzi z inicjatywą, warto zaangażować ją w konkretne działania, np. poprosić, by kupiła mleko w sklepie albo pieluchy. Nawet drobne gesty składają się na budowanie relacji z wnukiem. Poprawne stosunki z wnukami to też wypadkowa dobrych relacji z dziećmi (synem, synową, córką, zięciem). Warto dbać o kontakty również na tej płaszczyźnie.
Pamiętaj, że...
Współczesne babcie są aktywne zawodowo, porowadzą życie towarzyskie, mają swoje pasję. Nie zawsze mają czas, aby opiekować się dzieckiem w takim stopniu, w jakim młodzi rodzce tego oczekują.
- Pamiętajmy też, że dzisiejsze babcie to często kobiety zadbane, aktywne zawodowo, dynamiczne - zauważa psycholog.
- Nie są to babcie rozumiane w sposób stereotypowy: siedzące w bujanym fotelu i robiące na drutach. Od młodych babć można się wiele nauczyć. Czasem mamy zamykają się na porady teściowych/mam. „To moje dziecko, wiem lepiej!” - tak reagują na ich wskazówki. Tymczasem babcie mają doświadczenie i czasem warto wziąć ich rady pod uwagę.
- Warto aranżować spotkania babć z wnukami, np. zapraszać na Dzień Babci i Dziadka organizowany w szkole czy przedszkolu. Niech babcia poczuje się dowartościowana w swojej roli. Niech dzieci mają szansę lepiej poznać babcię, przytulić się do niej, uśmiechnąć, pokazać, że są kochane i potrzebują babcinej miłości. Dziecko w wieku przedszkolnym czy szkolnym zauważy, że jego relacja z dziadkami nie jest do końca taka, na jakiej by mu zależało, a to na pewno godzi w jego poczucie własnej wartości - przekonuje Kamila Drozd.