Urodziła na szpitalnej podłodze. Teraz zwolniony ordynator otrzyma odszkodowanie
Sprawa kobiety, która urodziła martwe dziecko na szpitalnej podłodze obiegła media w listopadzie 2016 roku. Wówczas zwolniony został ordynator oddziału ginekologicznego, którego obarczono winą za zaistniałą sytuację. Pracę straciło też 7 innych osób. Teraz sąd orzekł, że zwolnienie nastąpiło niesłusznie i jest niezgodne z przepisami. Ordynator ma dostać odszkodowanie.
1. Na szpitalnej podłodze
Sprawa dotyczy kobiety, która w listopadzie 2016 roku, będąc w 8. miesiącu ciąży przestała czuć ruchy dziecka. Zaniepokojona udała się wraz z mężem do starachowickiego szpitala, gdzie po badaniach okazało się, że dziecko już nie żyje. Małżeństwo wspominało później, że po diagnozie zostali zupełnie sami, a gdy rozpoczęła się akcja porodowa, nikt nie przyszedł im z pomocą, twierdząc iż bóle, które odczuwa kobieta, nie są bólami porodowymi. W rezultacie kobieta urodziła martwe dziecko na podłodze.
Zgodnie z decyzją dyrektora placówki, Grzegorza Fitasa, ukaranych zwolnieniem zostało 8 osób, w tym ordynator oddziału ginekologicznego, 6 położnych oraz rezydentka. Wszystkie zwolnione osoby złożyły pozwy do sądu o niesłuszne pozbawienie pracy. Zgodnie uważają, że nie powinni ponosić zbiorowej odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. We wniosku domagali się przywrócenia do pracy oraz wypłacenia odszkodowania za czas, w którym pozostawali na bezrobociu.
Wnioski rozpatrywane są od lutego, a teraz sąd orzekł decyzję w sprawie byłego ordynatora. Sąd Rejonowy w Starachowicach uznał, że rozwiązanie umowy między szpitalem a ordynatorem nastąpiło wbrew prawu pracy. Za to, że ordynator nie otrzymał wypowiedzenia, szpital ma wypłacić mu kwotę równą 11,5 tys. złotych.
Zobacz także:
2. Niewystarczająca liczba personelu
Były ordynator argumentował w pozwie, że do rozpoczęcia akcji porodowej u kobiety doszło 2 godziny po tym, kiedy lekarz skończył dyżur w szpitalu. Według niego, dyrekcja szpitala była wielokrotnie informowana o tym, że liczba położnych na oddziale jest niewystarczająca do zapewnienia odpowiedniej opieki pacjentkom.
Postępowanie w sprawie narażenia pacjentki na bezpośrednie zagrożenie życia również prowadzone jest starachowickiej prokuraturze. Z sekcji zwłok dziecka wynikało, że nikt nie przyczynił się do jego śmierci. Dziecko umarło zanim rodzice udali się do szpitala po pomoc.
Koniecznie przeczytaj:
O tym, jak zakończą się postępowania dowiemy się już wkrótce. Jedno jest pewne – żaden wyrok nie przywróci życia dziecku i nie uśmierzy bólu rodziców, którzy je stracili.