Położna w spodniach
Sala porodowa w jednym z lubelskich szpitali. Trwa właśnie akcja, na świat niedługo przyjdzie nowy człowiek. A tu nagle: – To wszystko twoja wina! – krzyczy w złości pacjentka. – To wszystko przez ciebie! – kieruje słowa do stojącego obok mężczyzny. Jest nim jednak nie partner, a położny. Tomasz Kołodziejczyk, którego o pomoc w przyjmowaniu porodu poprosiła koleżanka. Jednen z niewielu mężczyzn wykonujących ten zawód w Polsce.
Są wyjątkiem. Ostoją spokoju. Podczas gdy u pań położnych czasami emocje biorą górę, oni – emanują opanowaniem. Mężczyźni - położni. W krajowym rejestrze pielęgniarek i położnych oficjalnie jest ich 69. Dane te uwzględniają jednak wszystkie osoby, które mają prawo do wykonywania zawodu. Szacuje się, że w polskich szpitalach pracuje tylko 32 mężczyzn-położnych. Co z resztą? Albo wyjechali, albo po prostu nie wykonują tego zawodu.
1. Jedyny mężczyzna na oddziale
– Pewnie gdybym wiele lat temu nie spotkała w Londynie mężczyzny-położnego, miałabym większe obawy podczas przyjmowania położnego do pracy. U nas jednak nie jest to widok powszechny – mówi Aurelia Loret, położna z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie i przełożona Mateusza Magi, rodzynka wśród tamtejszych pracowników.
– A tu proszę, okazało się, że Mateusz jest bardzo pomocny, rzeczowy i empatyczny. Naprawdę sprawdził się w zawodzie – chwali położnego. – Doskonale sobie radzi.
Sam Mateusz Maga otwarcie mówi, że lubi swoją pracę. Choć zawód wybrał zupełnie przypadkowo. – Po LO bardzo chciałem pracować w zawodzie medycznym, myślałem o ratownictwie. Teraz jestem położnym i bardzo to sobie cenię – podkreśla.
Kwestią przypadku okazały się położnicze studia także dla Tomasza Kołodziejczyka z Lublina. – Chciałem studiować fizjoterapię lub rehabilitację, ale skutecznie uniemożliwiła mi to kontuzja, jakiej w tamtym czasie doznałem – mówi położny ze Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. Dlatego też zdecydował się na położnictwo.
2. Miła przeciwwaga
W Polsce pracuje niemalże 26 tysięcy położnych. Mężczyzn w tym zawodzie jest 32. – Jak się czuję? Nigdy nie spotkałem się z kpinami, złośliwością czy szyderstwem – przyznaje pan Tomek. – Raczej płeć piękna odbiera nas pozytywnie.
– Panowie są niesamowicie opanowani i empatyczni – przyznaje Ewa Sawicka, rzecznik prasowy Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Mężczyzn na porodówkach i oddziałach noworodkowych chwalą także pacjentki. – pana Tomasza poznałam na Jaczewskiego, gdy trafiłam na oddział po urodzeniu córki. Wchodzi na salę taki wielki sympatyczny młody facet, podchodzi do mojej małej, coś tam do niej zagadał. Mówię co córeczki: "Zobacz Natalka, przyszedł do Ciebie pan doktor." On na to: "pan położny." Myślałam, że się przesłyszałam, ale szybko okazało się, że pan Tomasz faktycznie zajmuje się dziećmi i to lepiej niż niejedna kobieta – mówi Iwona Szydłowska z Lublina.
Aurelia Loret dodaje, że mężczyźni zawsze zostawiają emocje za drzwiami, co z punktu widzenia profesjonalizmu ułatwia pracę. – Kobiety częściej panikują. Wydaje mi się, że mężczyźni są po prostu bardziej opiekuńczy, mniej ulegają emocjom i napięciu. Trudno mi to nawet opisać słowami – przyznaje położna.
– Po prostu robimy to, co do nas należy – dodaje Krzysztof Kubera, położny z wieloletnim stażem pracujący w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Jana Biziela w Bydgoszczy.
– Ale jak oni to robią! Pamiętam, że pan Tomek traktował te wszystkie dzieciaczki jak taki troskliwy tata i był taką miłą przeciwwagą. Bił od niego taki spokój i pewność siebie, że i nas to uspokajało. Miałyśmy jeden taki dzień, że wszystkie 5 na sali ryczałyśmy jak bobry z byle powodu, a on przyszedł, pocieszył i pogratulował nam, że właśnie pokonałyśmy największego wroga kobiet w połogu – hormon. Wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem i tyle było tego naszego płaczu – wspomina Iwona Szydłowska.
3. Położny? A nie lekarz?
Był 1990 rok. Wtedy zawód położnego jeszcze raczkował, porodówki rządziły się zupełnie innymi prawami, kobiety traktowano przedmiotowo, choć zdarzały się wyjątki. Właśnie w takich czasach pracę położnego zaczynał Krzysztof Kubera z Bydgoszczy.
– Różnica pomiędzy dawnym położnictwem a tym obecnym jest ogromna. Jeszcze w latach 90. oddziały położnicze były dla odwiedzających zamknięte, pamiętam, jak kobiety wciągały jedzenie od mężów na sznurkach przez okno. Dziś jest o wiele lepiej. Zmienił się stosunek do rodzącej, mamy porody rodzinne, możliwe znieczulenie, kontakt skóra do skóry – wylicza położny.
Swojego pierwszego przyjętego porodu nie pamięta. Ale z zapartym tchem opowiada historię o tym, jak asystował podczas akcji. Kobieta rodzi, skurcze parte przybierają na sile, za chwilę ukaże się dziecko. I nagle ona pyta: a to położnej tutaj nie będzie?
Humorystycznych akcentów podczas pracy położnego nie brakuje. – Pamiętam, jak jedna z pacjentek skorzystała z gazu rozweselającego. Tak się go nawdychała, że śmiała się przez cztery godziny. A my razem z nią – wspomina Mateusz Maga.
Zdarzały się także przypadki, gdy to ojca było trzeba ratować, bo zemdlał. Inny z obecnych przy porodzie tatusiów swój stres próbował kamuflować, grając w gry na telefonie. Jeszcze innego żona tak sfatygowała podczas akcji, że po porodzie został niemal bez włosów.
– Nie zapomnę, jak na początku pracy koleżanka z bloku porodowego poprosiła mnie, bym asystował rodzącej kobiecie i wspierał ją na duchu, ponieważ nie ma przy niej partnera. Ile ja się nasłuchałem! Że to moja wina, że to przeze mnie ją boli – mówi z uśmiechem Tomasz Kołodziejczyk. – Później oczywiście mnie przepraszała, choć dobrze wiem, że to emocje w takich momentach biorą górę.
4. (Nie)zwykli mężczyźni
– W tym momencie mogę powiedzieć śmiało – tak, jestem położnym z powołania – akcentuje Mateusz Maga. - To naprawdę nie jest łatwa praca. Daje w kość, jest obarczona ogromnym ryzykiem i odpowiedzialnością, bo przecież odpowiadamy za dwa życia. – A jednak dodaje energii i poczucia spełnienia – dodaje Krzysztof Kubera. Szczególnie wtedy, gdy przychodzą zadowolone pacjentki ze zdrowym dzieckiem na rękach. To naprawdę cieszy.
Ale praca położnego jest też dla nich czymś więcej – wyzwaniem. Tomasz Kołodziejczyk zdecydował się wstąpić do Lubelskiej Izby Pielęgniarek i Położnych, wchodzi w skład komisji rewizyjnej. Na razie się uczy – słucha i chłonie administracyjną wiedzę. Odezwie się, jak tylko poczuje, że nadszedł właściwy moment.
Mateusz Maga należy do Fundacji Dobre Ręce Polskich Położnych. Stawia na naturalność i fizjologię. Promuje odpowiednie przygotowanie do porodu, pracuje w szkole rodzenia. Zaszczepia w kobietach chęć porodu drogami natury, eliminując strach przed nim.
Krzysztof Kubera jak pracownik I Wojskowego Szpitala Polowego w Bydgoszczy trzy razy jeździł na misje do Iraku i Izraela, stacjonował na Wzgórzach Golan. Pracował jako ratownik medyczny, odpowiadając za zdrowie i życie żołnierzy i cywilów.
Każdy jest inny, ale łączy ich jedno. – Nadal potrafimy się wzruszyć – twierdzą.