"Niektóre matki pytają, czy był na dłużej w toalecie..." Jakie zachowania rodziców najbardziej irytują nauczycielki w przedszkolu?
Te wieczne pytania, dlaczego synek nie zjadł całego obiadu. A chociaż mięsko? Czy dostał dolewkę kompotu? No i koniecznie: ile spał? Matki nie pytają swoich pociech o to, czy był grzeczny, czy mu się podobało. Pod gradobiciem są nauczycielki. To one muszą się spowiadać z całego dnia.
"Jestem nauczycielem w przedszkolu. A jaka jest twoja supermoc?" - z tym hasłem spotkałam się w internecie niejednokrotnie. I zgadzam się z nim w 100 proc. Niegdysiejsze powiedzenie "Obyś cudze dzieci uczył!", nawiązujące do trudów związanych z byciem nauczycielem, również nie straciło na wartości. Praca z przedszkolakami to prawdziwe wyzwanie.
To nie jednak z maluchami nauczycielki mają największy problem. Cierpliwości uczą ich rodzice podopiecznych.
- Tego dnia mieliśmy urodziny jednego z dzieciaków. Bawiliśmy się w najlepsze, gdy jubilatce rozwiązał się but. Podeszłam więc do dziewczynki, zawiązałam go i wróciłam do zabawy. I wtedy znowu się rozwiązał. I tak kilkanaście razy. Nie mogłam. Zrobiłam z dziećmi koło i zaczęłam pokazywać im, jak trzeba zawiązywać buty – zaczyna swoją opowieść Katarzyna pracująca z dziećmi już od kilku lat.
I dalej opowiada: - Sytuację zobaczyła matka dziewczynki. "Co pani robi? Czy pani jest poważna? Stresuje mi pani córkę!" - usłyszałam. Powiedziała to z takim oburzeniem... "Ma pani zawiązać te buty tyle razy, ile będzie trzeba! Za to pani płacą!" - dodała. Nie wiedziałam, jak się zachować – mówi nauczycielka.
O irytujących zachowaniach rodziców rozmawiałam też z Klaudią, która z przedszkolakami pracuje pierwszy rok.
- Wkurzający mnie rodzice? Niemal codziennie. Miałam kiedyś sytuację, w której dziecko chorowało. Było więc normalne, że gdy po długiej nieobecności przekroczyło próg przedszkola, jego mina była skwaszona jak po zjedzeniu kilograma cytryn – opowiada.
Matka chłopca nie przyjęła do wiadomości, że takie zachowanie jest normalne, a dziecko potrzebuje czasu na ponowną adaptację.
- Kobieta perfidnie szukała winnego. Spojrzała mi więc prosto w oczy i powiedziała: "Kochanie, wiem że nie lubisz tej pani, ale cóż. Musisz tu zostać." Ręce mi opadły razem ze szczęką! To cena za to, że zajmujemy się cudzymi dziećmi - dodaje Klaudia.
O swoich relacjach z rodzicami przedszkolaków opowiedziała mi też Agnieszka. - Jedna z mam ma tendencję do codziennego spóźniania się. Zna harmonogram dnia pracy w przedszkolu. Zadziwiające jest więc to, że jak przyprowadza swoją córkę ok. godz. 11:00, mówi nam, że trzeba ją nakarmić, bo nie zdążyła nic zjeść – mówi nauczycielka.
Jak dodaje, w przedszkolu śniadanie podaje się o godz. 8:30, a obiad o 11:45.
- Czym rodzice mnie denerwują? Nadopiekuńczością! Jedna matka przychodzi po córkę w czasie leżakowania. Tylko czeka, aż mała się obudzi. I się zaczyna. "Czy robiła siku? Nie? Dwie godziny nie robiła siku? A była w toalecie na dłużej? Boże, szybciutko do łazienki! No idź, na pewno chcesz! Dlaczego nie idziesz? Przecież tyle czasu nie sikałaś!" I tak jest kilka razy w tygodniu – mówi Agnieszka, która w zawodzie jest już ponad 5 lat.
- Miałam kiedyś bardzo interesujący przypadek w grupie – odpowiada na moje pytanie Karolina, nauczycielka pracująca w przedszkolu prawie trzy lata.
- Chłopiec przynosił do sali przeróżne przedmioty. Były już śrubki, monety. Wielokrotnie zgłaszałam to rodzicom. Mówiłam, że takie małe przedmioty są niebezpieczne. Podziałało, ale na chwilę – mówi Karolina.
Nauczycielka jednak dodaje, że teraz ojciec dziecka od razu po przekroczeniu progu sali wymienia rzeczy, które syn dzisiaj ze sobą przyniósł. - No i mówi, że trzeba teraz mu to wszystko zabrać i odłożyć na półkę... Bo w domu sam nie mógł tego zrobić – komentuje.
- A mnie denerwują matki, które nie mogą się rozstać ze swoimi maluchami. Przychodzą do przedszkola i już w szatni się roztkliwiają. Nie nad dzieckiem. Nad sobą! Byłam świadkiem sytuacji, kiedy jedna z kobiet przy otwartych drzwiach do sali tuliła swoją córkę przez co najmniej 10 minut. Nie mogła jej wypuścić. Głaskała, dawała całusy. Mała chciała się iść bawić, a matka jej nie pozwalała. Miała w oczach łzy! Dziecko nie wiedziało, co się dzieje. I tak ryczały - dodaje Anna, która pracę w zawodzie nauczyciela zaczęła ponad 10 lat temu.
Co jeszcze irytuje? Rodzice oskarżający wychowawczynie o nieodpowiednią opiekę. Dziecko po przyjściu z przedszkola ma plamy na majtkach? "To wina pani, która nie widziała, że córce chce się siku!". Zgubiła gumkę do włosów albo (co gorsza) nie ma już pięknie uczesanego francuza? "Tylko tutaj tak szaleje! W domu jest grzeczna. Jak pani jej pilnuje?".
Matki już w pierwszym tygodniu września chcą, by ich dzieci perfekcyjnie znały angielskie słówka i nie płakały, rozstając się z rodzicami. Zostawiają też niezliczone listy produktów, których syn lub córka nie powinny jeść.
Na półkach w szatni zalegają ubranka na każdą porę roku. Często wręcz wysypują się z małych szafek. Maluch zaczął przeklinać? Na pewno nie usłyszał tego w domu!
Takie sytuacje zdarzają się tylko raz na jakiś czas? Nie. Większość nauczycielek musi zmagać się z tym codziennie.