Trwa ładowanie...

- Nie chcemy "deformy" edukacji! - protestują nauczyciele i rodzice

 Ewa Rycerz
07.03.2017 11:52
- Ta reforma zepsuje szkołę - twierdzą nauczyciele i rodzice.
- Ta reforma zepsuje szkołę - twierdzą nauczyciele i rodzice. (123RF)

- Minister Zalewska jest takim walcem, który idzie przez polską szkołę jak taran. Z nikim się nie liczy i nie słucha naszych głosów. Nie zależy jej na dzieciach – mówi Artur Sierawski z koalicji "NIE dla chaosu w szkole" i planuje pikietę pod Ministerstwem Edukacji Narodowej. Z kolei Związek Nauczycielstwa Polskiego ogłasza datę ogólnopolskiego strajku. Jednak czy te działania nie są chwytaniem się brzytwy?

- Na razie ta reforma jest tylko na papierze. W życie wejdzie dopiero 1 września. Do tego czasu mamy jeszcze kilka miesięcy i zamierzamy je dobrze wykorzystać, by pokazać innym rodzicom, że będzie skutkowała negatywnymi zmianami dla ich dzieci – mówi Dorota Łoboda z ruchu "Rodzice przeciwko reformie edukacji - Edukoszmar".

Zarówno rodzice, jak i nauczyciele zwierają szyki. Ci pierwsi 10 marca, już po raz trzeci w tym roku, w ramach prostestu przeciw reformie Anny Zalewskiej, nie poślą dzieci do szkoły. Pedagodzy natomiast planują strajk.

Przeczytaj także:

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

- Odbędzie się on w drugiej połowie marca i obejmie cały kraj – informuje Magdalena Kaszulanis, rzecznik prasowy Związku Nauczycielstwa Polskiego. Od szkolnych biurek nauczyciele mają odejść na cały dzień. Nie odbędą się lekcje, nie będzie opieki nad dziećmi w świetlicach szkolnych. - Stoimy pod ścianą. Nasza mobilizacja pokazuje, że nie ma wśród nauczycieli akceptacji planowanych zmian i nie ma akceptacji dla nacisków ze strony kuratoriów oświaty. Wszystko jest jeszcze możliwe – podkreśla Kaszulanis.

1. Nie za późno na protesty?

Pierwsze informacje o tym, że polska szkoła od 2017 roku zostanie zreformowana pojawiły się w czerwcu 2016 roku. Anna Zalewska, minister edukacji narodowej zapowiedziała wtedy wygaszenie gimnazjów, powrót do ośmioletniej szkoły podstawowej oraz czteroletniego liceum. Plany te wywołały oburzenie tak w środowisku nauczycielskim, jak i wśród rodziców. Przez Warszawę przetoczyła się fala pikiet. Wydaje się jednak, że zapowiedzi nie były brane na poważnie, a raczej z niedowierzaniem.

- Od początku czuliśmy, że to nie jest dobra zmiana. Dlatego braliśmy udział w posiedzeniach komisji sejmowej, różnych spotkaniach i debatach. Ale nikt nas nie słuchał. Teraz natomiast zbieramy podpisy pod wnioskiem o referendum – mówi Dorota Łoboda. - Próbujemy po prostu zatrzymać chaos w szkole, jaki będzie już od 1 września – dodaje Artur Sierawski.

Posłałeś dziecko do szkoły? Poznaj swoje prawa
Posłałeś dziecko do szkoły? Poznaj swoje prawa [6 zdjęć]

Uczeń uczęszczający do szkoły podstawowej ma nie tylko liczne obowiązki. W odpowiednich dokumentach

zobacz galerię

Ich zdaniem reforma edukacji będzie miała opłakane skutki dla dzieci: przepełnione szkoły w dużych miastach, a nauczanie w dwóch placówkach w małych gminach, lekcje na zmiany i do późna, za ciężkie plecaki. Ale nie tylko.

- Likwidacja gimnazjów jest jedynie przykrywką. Pod tym pretekstem wprowadza się przestarzałą podstawę programową, która każe uczyć tego, co chce partia rządząca. Podstawa jest archaiczna, cofa nas o kilkadziesiąt lat, sprawi, że dzieci w klasach 4, 5 i 6 będą miały ogromne braki w wiadomościach – wylicza Sierawski.

2. Nauczyciele odchodzą od biurek

Przeciwko reformie edukacji jest także największy związek zawodowy nauczycieli: ZNP. Na początku tego roku władze organizacji zdecydowały o wejściu w spór zbiorowy z dyrektorami szkół. Ta procedura otwierała drzwi do dalszych protestów, a skutkiem jej będzie strajk ogólnopolski w drugiej połowie marca. Tylko w województwie dolnośląskim 41 proc. szkół opowiada się za taką formą protestu.

- Te wszystkie procedury niestety długo trwają, ale my nie składamy broni. Nie pozwolimy na zepsucie polskiej oświaty – mówi rzecznik prasowy ZNP. Nauczyciele liczą, że uda im się zwrócić uwagę ministerstwa i zahamować zmiany.

- Jeśli tego nie zrobimy, polska szkoła będzie tzw. szkołą pruską, w której mówi się nauczycielom czego mają uczyć, a jeśli tego nie zrealizują – straszy się kontrolą. To się już dzieje – kończy Artur Sierawski.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze