"Jestem chodzącym wyrzutem sumienia". Matka Polka Zniewolona
Każdy dzień to gonitwa. Czas dla siebie? Może za parę lat. Matki czują się, jakby brały udział w maratonie, w którym muszą lawirować między pracą a dziećmi. Do tego wieczny dylemat, czy przebywanie w żłobku czy w przedszkolu po 10 godzin dziennie, zostawi rysę na psychice dziecka? Tysiące matek przeżywa podobne dylematy każdego dnia.
1. Dzieci na "pełen etat" w żłobku
"Serce mi pęka, zwłaszcza kiedy patrzę na maluchy, które mają po trzy, cztery lata. Rodzice są jak klienci. Płacą wysokie czesne, zostawiają dzieci rano, odbierają o godz. 18 albo nawet 18.30. Dzieci spędzają tu całe dnie" - opowiada jedna z opiekunek, która prowadzi zajęcia dodatkowe.
Małe dzieci spędzają w żłobkach po 10 godzin dziennie, a nawet dłużej. Wiele nauczycielek nie pozostawia na takich rodzicach suchej nitki, mówiąc wprost: "po prostu podrzucają nam swoje dzieci, a one cały czas za nimi tęsknią, tęsknią za tym bliskim kontaktem".
Tak to wygląda z perspektywy opiekunek. Z drugiej strony są rodzice, którzy czasami czują się jak "w matni". Praca i dojazdy powodują, że są zmuszeni do zostawiania dzieci w żłobku na długie godziny, wszystko to powoduje narastającą w nich frustrację.
2. "Siku, kupa, pić, zapomniałam misia"
6 rano - pobudka. Śniadanie, budzenie dzieci, potem nerwowy wyścig do żłobka i do pracy. Anna Zielińska przyprowadza dziewczynki do placówki tuż po 7, wcześniej niż większość rodziców. Potem czeka ją godzina dojazdu do pracy.
- Jak docieram do biura, to czasami mam już dość tego dnia. Jak ktoś ma kilkuletnie dzieci to wie, o czym mówię. "Siku, kupa, pić, zapomniałam misia" – czasami wracam po kilka razy, zanim na dobre wyjdziemy z domu – opowiada Anna Zielińska, mama 2 i 4-latka.
Po 8 godzinach znowu to samo, gonitwa z czasem, żeby zdążyć przed zamknięciem żłobka. Na powitanie znowu te same spojrzenia pań z placówki, które sugerują "jaka z pani matka"?, "jak pani może trzymać dzieci cały dzień w żłobku?”. A może tylko jej się wydaje, że tak właśnie myślą?
- Kilka razy byłam wzywana na rozmowę do psychologa, w związku z tym, że najmłodsza córka była w placówce powyżej ustalonej normy. Podobno dzieci nie mogą przebywać dłużej niż 10 godzin. Też bym nie chciała, żeby tyle siedziały w żłobku, ale nie mamy wyjścia – stwierdza zdruzgotana.
Nie mają w Warszawie rodziny, a mąż często jest w delegacjach. Musi więc liczyć na siebie.
- Nie jesteśmy w stanie utrzymać się z jednej pensji. Opiekunka w Warszawie kosztuje 3-3,5 tys. zł. Sama zarabiam niewiele więcej – dodaje.
3. Jestem chodzącym wyrzutem sumienia
Anna jest jedną z setek kobiet, które mierzą się z takimi problemami.
- Coraz częściej myślę, że dzieci i praca nie idą w parze. W mniejszych miastach bywa łatwiej, odpada problem dojazdów, do tego wiele firm funkcjonuje w godzinach 7-15, wtedy możesz odebrać dziecko o normalnej porze i spędzić z nim jeszcze trochę czasu - podkreśla mama Julii i Filipa.
Kobiety żyją pod ciągłą presją narzuconą przez społeczeństwo, rodzinę, a trochę też przez siebie same.
- Jestem chodzącym wyrzutem sumienia. Jak siedziałam z dziećmi w domu zadręczałam się, że nie rozwijam się zawodowo. Przestałam się spotykać z koleżankami, bo większość z nich męczyła mnie pytaniami, kiedy wracam do pracy. Z drugiej strony były głosy rodziny i mądre artykuły w książkach np. "do 3 roku życia matka powinna być z dziećmi, pierwsze lata są kluczowe dla ich rozwoju" – wspomina Katarzyna Szczeblewska, również mama dwójki dzieci.- Czasami sama nie wiesz, co jest dla ciebie dobre. Jeśli robisz sobie przerwę i zostajesz z dziećmi na dłużej, zawsze odbije się to na twojej karierze - dodaje.
4. Totalna schizofrenia
Podobne rozterki przeżywa Ela Chinek.
- Widziałam córki ostatnio 12 godzin temu, a za 3 godziny idą spać - mówi mama Zuzi i Emci. Rozmawiam z nią, kiedy siedzi w autobusie w drodze z pracy do domu, tylko wtedy znajduje czas. Ela w listopadzie wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim.
- Przeżywam w pewnym sensie rozdwojenie emocjonalne. Cieszę się, że wróciłam do pracy, ale standardowo 5 dni w tygodniu nie ma mnie z moimi dziećmi po 11 godzin, a czasem nawet dłużej. Zalety są takie, że mam do nich więcej cierpliwości i ojciec dzieci bardziej angażuje się w ich wychowanie, bo po prostu musi. A wada jest taka, że umyka mi czas, kiedy są takie małe i słodkie - opowiada kobieta.
Jej córki Noemi i Zuzia chodzą do publicznego żłobka. Ela przyznaje, że po powrocie do pracy stara się na różne sposoby wynagrodzić dziewczynkom to, że spędzają teraz mniej czasu razem.
Koszt pobytu dziecka w publicznej placówce to ok. 300-400 zł miesięcznie. Trzeba jednak pamiętać, że państwowe żłobki i przedszkola najczęściej są czynne do godz. 17:00, tak jak większość firm, a do placówki trzeba jeszcze dojechać.
- Uważam, że moje córki rozwijają się w żłobku. To nie jest instytucja, która ma służyć zaspokojeniu ich zapotrzebowania na miłość, bo od tego są rodzice - podkreśla mama. - Wydaje mi się, że najważniejsze jest, żeby nie czuły się porzucone przez mój powrót do pracy. Dlatego cały czas karmię piersią młodszą córkę, mimo że ma już 21 miesiecy. I nie zamierzam przestać aż do jej 2 urodzin. To jest nasz rytuał, gdy wracam z pracy, nawet nie daje mi umyć rąk. Ma mamę tylko dla siebie. A obok biega Zuzia... - opowiada Elżbieta Chinek.
5. Żłobek to murowana trauma?
Czy rodzice, którzy zostawiają dzieci w żłobku na 10 godzin, są źli? Co jeśli nie mają innego wyjścia? Czy może się to negatywnie odbić na psychice dzieci? Postanowiliśmy zapytać o to Dorotę Maciejec, psycholog dziecięcą i mamę trójki dzieci.
Jej zdaniem każdy taki przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Każdy z nas jest inny, dlatego nie ma idealnego rozwiązania.
- Myślę, że my trochę demonizujemy żłobki. Na pewno pomagają dzieciakom w rozwijaniu samodzielności, w rozwijaniu kompetencji społecznych. Natomiast trzeba też pamiętać o tym, że w pierwszym i drugim roku życia rozwija się wzorzec przywiązania, co jest szalenie ważne dla prawidłowego rozwoju malucha, dlatego tak ważny na tym etapie jest bliski kontakt z rodzicem - podkreśla psycholog.
Psycholog zaznacza, że nie każde dziecko jest w stanie odnaleźć się w żłobku i to również powinniśmy brać pod uwagę. Ważne jest, by obserwować zachowania dziecka, jego reakcje, emocje i na nie reagować. Ważne jest też, żeby dziecko rozpoczynające przygodę z placówką przeszło najpierw etap adaptacji.
- Wrzucanie małego dziecka na pełen etat do żłobka czy przedszkola w pierwszych latach życia, nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Traci na tym relacja między rodzicami a dzieckiem. Jeśli dzieci zostają w takiej placówce nagminnie po 10 godzin, to mogą się czuć odrzucone. One po prostu cierpią. Małe dzieci potrzebują rodziców, nie tylko żeby zaspokoili ich potrzeby fizjologiczne, ale również do kontaktu społecznego, który jest filarem przyszłych zdolności dzieci do nawiązywania i utrzymywania relacji z innymi osobami - dodaje psycholog.
Zobacz także: Nowe badanie potwierdza, że ponad 8 godzin w żłobku to stanowczo za długo
Jak w takim razie znaleźć rozwiązanie w takiej sytuacji?
- Rodzic powinien rozważyć połączenie pobytu w żłobku np. z opieką babci, sąsiadki itp. Jeżeli jest dwójka opiekunów zawsze można znaleźć jakieś rozwiązanie - radzi ekspertka.
Wiele osób stygmatyzuje żłobek. Tymczasem wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji dziecka i to na nie przede wszystkim powinniśmy zwracać uwagę podejmując decyzję o opiece nad dzieckiem.
Tu znajdziesz więcej na temat tego, jak wygląda pobyt dziecka w żłobku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl