Trwa ładowanie...

Lekarze doradzali jej aborcję. Dziś jej synek ma cztery lata

 Maria Krasicka
07.09.2021 17:08
Lekarze doradzali jej aborcję. Dziś jej synek ma cztery lata
Lekarze doradzali jej aborcję. Dziś jej synek ma cztery lata (Facebook)

Niektóre ciąże wiążą się z ogromnym ryzykiem zarówno dla matki, jak i dla rozwijającego się płodu. W takich sytuacjach lekarze sugerują pacjentce przerwanie ciąży ze względów medycznych. Tak też było w przypadku Sami, sugerowano jej aborcję pięć razy. Kobieta jednak nie chciała poddać się zabiegowi i mimo poważnych wad rozwojowych urodzić dziecko. Dziś jej syn ma już cztery lata.

spis treści

1. Tragiczna diagnoza

Kiedy jesienią 2016 roku Sami i Paul Bates odkryli, że spodziewają się trzeciego dziecka, nie mogli w to uwierzyć. Po narodzinach ich syna lekarze znaleźli zmiany nowotworowe u Sami. Leczenie wymagało usunięcia dużego fragmentu szyjki macicy, co oznaczało, że kolejna ciąża mogła być zagrożona.

"Paul i ja mieliśmy już dwójkę szczęśliwych, zdrowych dzieci, więc zdecydowanie nie starałam się o kolejne dziecko – mówi Sami. - Kiedy odkryliśmy, że znów jestem w ciąży, założono mi szwy na szyjkę macicy i podano progesteron, aby zmaksymalizować szanse dziecka na dotrzymanie terminu"– dodaje.

Niestety mimo starań kobiety badania połówkowe w 20. tygodniu ciąży wykazały pewne nieprawidłowości. Serduszko rozwijającego się płodu nie miało gdzie rosnąć. Lekarze początkowo uznali to za wrodzoną gruczolakowatość torbielowatą płuc (CCAM). Jednak kolejne badania wykazały wrodzoną przepuklinę przeponową, która polega na przemieszczeniu się narządów jamy brzusznej do klatki piersiowej przez ubytek w przeponie.

Zobacz film: "Defekty odporności u dzieci"

"Mając zaledwie 15 procent szans na przeżycie, lekarze zdecydowanie doradzali nam aborcję, ale nie mogliśmy tego zrobić, musieliśmy przynajmniej dać mu szansę" – mówi Sami.

2. 50 procent szans

Ze względu na ciążę wysokiego ryzyka kobieta musiała stawiać się na wizyty i badania kontrolne co trzy tygodnie. Przez cały ten czas lekarze doradzali jej przerwanie ciąży. Z biegiem tygodni okazało się, że jelita, żołądek i śledziona płodu zostały wepchnięte do klatki piersiowej w miejsce lewego płuca.

"Wydawało się po prostu niemożliwe, aby mógł przetrwać poza moim łonem, ale nie moglibyśmy żyć, jeśli nie dalibyśmy mu przynajmniej szansy – mówi Sami. - W końcu 18 lipca 2017 r. zostałam zabrana na cesarskie cięcie i w chwili, gdy Davey się urodził, usłyszeliśmy jego płacz. Jednak nie był to dobry znak. Pobranie powietrza mogło zmiażdżyć jego narządy wewnętrzne" – tłumaczy.

Davey po urodzeniu
Davey po urodzeniu (Facebook)

Chłopiec został natychmiast zabrany na oddział intensywnej terapii, by utrzymać go przy życiu. Kiedy jego stan był stabilny, lekarze zdecydowali się na operację. Davey miał 50 proc. szans na przeżycie. Szczęśliwie operacja się udała, a po kilku dniach chłopiec został odłączony od respiratora.

"W końcu po prawie trzech tygodniach od porodu, powiedziano nam, że możemy zabrać go do domu" – mówi Sami.

Od tamtej pory minęły już cztery lata, a Davey jest pełnym życia, radosnym chłopcem. W tym roku poszedł po raz pierwszy do przedszkola. Jego rodzice nie mogą uwierzyć, jak dużo mieli szczęścia.

Devey
Devey (Facebook)

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze