"Kiedy w końcu zdechniesz?"
- Ojciec zwabił córkę na strych, polecił wejść na stół i wyglądać przez okno, po czym zarzucił dziecku pętlę wisielczą i odepchnął spod jej nóg stół. Zabójstwo, które miało wyglądać na samobójstwo. Dlaczego? Pytanie bez odpowiedzi. A podobnych przypadków jest znacznie więcej - mówi dr Andrzej Gawliński, kryminalistyk i suicydolog i autor książki pt. "Namowa lub pomoc w samobójstwie". Rozmawiamy z nim o tym kto i dlaczego podżega do popełnienia samobójstwa, pytamy o to, kim jest sprawca i jaka więź istnieje pomiędzy nim a ofiarą.
Ewa Rycerz, WP parenting: Sytuacja, w której ojciec zakłada pętlę wisielczą na szyję własnego dziecka jest dramatem. Pan opisuje kilka takich historii.
Dr Andrzej Gawliński: Zabójstwa budzą olbrzymie zainteresowanie, szczególnie te, które są dość „widowiskowe”. W większości nie mamy jednak świadomości, że dochodzi do szeregu zdarzeń, których okoliczności nie wskazują na początku jednoznacznie, z jakim rodzajem śmierci gwałtownej mamy do czynienia. Wiele z nich dotyczy właśnie samobójstw.
Mamy sytuacje ukrywania targnięcia się na życie przez samobójcę lub jego najbliższych. Zdarzają się przypadki, że rodzina denata nadaje samobójstwu charakter zabójstwa po to, by uzyskać wypłacę z jego polisy. To także samobójstwa pozorowane, gdzie sprawcy zabójstw kreują fakty w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej. Podkładają zwłoki na tory kolejowe, zrzucają je z wysokości, wieszają. Dość niejasne są też zdarzenia, w których dochodzi w jakimś stopniu do namowy lub pomocy w samobójstwie.
We wspomnianym przez panią przypadku ojciec zwabił córkę na strych, polecił wejść na stół i wyglądać przez okno, po czym – wykorzystując chwilę nieuwagi zarzucił dziecku pętlę wisielczą i odepchnął spod jej nóg stół. Zabójstwo, które miało wyglądać na samobójstwo. Dlaczego? Pytanie bez odpowiedzi.
Jednak o takich przypadkach słyszymy coraz częściej.
Dla mnie bardzo dramatyczne są samobójstwa poagresyjne. Członek rodziny zabija swoich najbliższych, po czym później sam odbiera sobie życie. Jedną z przyczyn są choroby psychiczne sprawców.
Przeczytaj także:
Przykład z jesieni ubiegłego roku. W pobliżu miejscowości Działoszyn na południu Polski dochodzi do wypadku samochodowego. Auto jadące z prędkością ok. 150 km/godz. zjeżdża na przeciwległy pas ruchu wprost pod ciężarówkę. Na miejscu ginie ojciec i trójka małych dzieci. Jak się później okazało mężczyzna zabił również wcześniej swoją żonę.
Niekiedy samobójstwo należy rozpatrywać w dość szerokim kontekście, szczególnie jeżeli chodzi o namowę lub pomoc w nim.
Podżeganie do samobójstwa jest przestępstwem, jednak niezwykle trudno to udowodnić. W latach 2000-2014 zostało stwierdzonych 110 takich przestępstw. Wyroków prawomocnych było tylko 20. To dość duża różnica.
Jest to przestępstwo z art. 151 kodeksu karnego. O przestępstwie namowy lub pomocy w samobójstwie niewiele się mówi, podobnie jak o samych samobójstwach.
Przestępstwo stwierdzone to takie zdarzenie, którego przestępczy charakter został potwierdzony wynikami postępowania. Nie oznacza to jeszcze, że do sądu został wniesiony akt oskarżenia, co w tych sprawach jest dość skomplikowane. Nawet późniejsza obrona zarzutów zawartych w takim akcie oskarżenia bywa niezwykle problematyczna.
Samobójstwo jest skuteczne: nie ma świadków, możliwości udowodnienia sprawstwa są niewielkie. Jeśli samobójca przeżył, wątpliwe, aby zeznawał przeciwko osobie, z którą jest blisko związany.
Na 20 prawomocnych skazań udało mi się zbadać 18 postępowań wszczętych z art. 151 Kodeksu Karnego. Skala przestępstwa namowy lub pomocy w samobójstwie pozostaje właściwie nieznana. Przypuszczam, że występuje ono jednak o wiele częściej, niż notują to oficjalne statystyki.
Kto częściej podżega do samobójstwa: mężczyźni czy kobiety?
W przypadkach, które mi się udało zbadać sprawcami byli najczęściej mężczyźni. Namawiali swoje żony, konkubiny, kochanki. Często dodatkowo znęcali się nad nimi fizycznie i psychicznie. Jednak przypadki, kiedy to kobiety namawiają lub pomagają w samobójstwie również się zdarzają.
Kim w zasadzie jest sprawca?
Przestępstwo namowy lub pomocy w samobójstwie nie jest do końca takie oczywiste. Wyróżniłem w swojej książce trzy typy przestępstwa namowy lub pomocy w samobójstwie.
Przeczytaj także:
Pierwszy, najczęściej spotykany, który określić można jako klasyczne przestępstwo z art. 151 k.k. występuje pomiędzy osobami, które znają się w rzeczywistości i występuje pomiędzy nimi bliski związek emocjonalny. Dotyczy to małżonków, kochanków, rodzeństwa, przyjaciół itp.
W drugim typie, których jest zdecydowane mniej, sprawca i ofiara są dla siebie zupełnie obcy. Do takich zdarzeń może dochodzić, jeżeli pomiędzy nimi występuje pewnego rodzaju podległość np. służbowa. To także sytuacje mające miejsce w więziennictwie – „ktoś pomógł koledze z celi”.
Ostatnio głośno było o grze "Niebieski Wieloryb". Tam do samobójstwa nakłaniają przez internet obce osoby.
Ta gra to właśnie trzeci, nowy typ namowy i jednocześnie rodzaj cyberprzestępstwa. Sprawca i ofiara do pewnego stopnia są dla siebie anonimowi, przy czym możemy się spotkać z paktem samobójczym. W takim przypadku dwie osoby szukają towarzysza do samobójstwa lub jedna tylko udaje. Jest to właśnie przestępstwo z art. 151.
A samobójcy przypadkiem sami nie wymuszają na osobach trzecich takiej „pomocy”?
Owszem, zdarzają się takie przypadki. Właśnie dlatego to przestępstwo jest specyficzne. Takie osoby proszą o dostarczenie środka, dzięki któremu odbiorą sobie życie. np. tabletki mające posłużyć do przedawkowania. We wszystkich przypadkach osoby te uległy samobójcom i spełniły ich nietypową prośbę. W dwóch - sprawcy-ofiary postanowili również odebrać sobie życie niejako towarzysząc samobójcy.
W jaki sposób sprawcy namawiają swoje ofiary?
Niekiedy sprawcy mówią wprost „idź się zabij!”, czasem starają się w bardzo wysublimowany sposób przekonać swoją ofiarę, tylko sugerują jej, aby odebrała sobie życie. Wypowiadają słowa typu „jesteś beznadziejna”, „nikt cię nie potrzebuje”, „kiedy ty w końcu zdechniesz?”.
Namowę charakteryzuje przeważnie wielokrotność i znaczne rozciągnięcie w czasie, chociaż zdarzają się przypadki, kiedy tylko kilka słów prowadzi do samobójstwa. Podżeganie często zbliża się do pomocy psychicznej np. zawiezienie ofiary w pobliże torów kolejowych i zostawianie jej tam, żeby rzuciła się pod pociąg.
Utkwił mi w pamięci również przypadek męża, który przyszedł do swojej żony, w jednej ręce trzymając nóż, a w drugiej pętlę wisielczą. Oświadczył jej: „wybierz sobie”. Dość jasny przekaz, czego oczekiwał. Sprawcy starają się uświadomić ofierze, że życzą sobie ich samobójstwa.
Mówią im, jak mają się zabić?
Zdarza się, to jest jedna z form takiej pomocy. Podają też szczegółowe instrukcje.
Pomoc fizyczna polega natomiast z jednej strony na udostępnieniu samobójcy środka – noża, broni palnej, trucizny, z drugiej zaś – środka jedynie umożliwiającego dokonanie tego dramatycznego aktu – wbicie gwoździa w ścianę, aby samobójca mógł zawiesić na nim pętlę wisielczą, zawiązanie pętli wisielczej, przyniesienie drabiny, podniesienie samobójcy na swoich ramionach, aby ten miał możliwość założenia pętli na swoją szyję.
Tak naprawdę katalog zachowania sprawcy jest otwarty. Wiele zależy od indywidualnych odczuć jego i ofiary.
„Ja siedziałem obok księdza, byłem do niego przytulony. Rozmawialiśmy o wieszaniu się. Piotr upewniał się, czy powieszę się wspólnie z nim”. Niesamowite, ile spokoju jest w tym fragmencie wypowiedzi. A jednocześnie jest on wstrząsający. Zapewne więcej jest podobnych historii.
Ten fragment również szczególnie zapadł mi w pamięć. Młody, 14-letni chłopak pozostawał w bardzo bliskiej relacji z 36-letnim księdzem. Intymnej. Mężczyzna uzależnił chłopaka od siebie emocjonalnie i miał na niego taki wpływ, że ten bez problemu zgodził się na propozycję wspólnego odebrania sobie życia. Ksiądz podawał liczne przyczyny, z powodu których zamierza popełnić samobójstwo, na oczach chłopaka palił swoje rzeczy osobiste, pisał list pożegnalny.
To miało utwierdzić chłopaka, że duchowny faktycznie postanowił odebrać sobie życie. Jednak, na ile była to prawda, a na ile sprawdzanie, do jakiego stopnia chłopak jest mu posłuszny - trudno stwierdzić. Poza tym, to chłopak miał się pierwszy powiesić. Podczas jednej z prób samobójczych 14-latek zawisł na pętli wisielczej, ksiądz ją odciął, ale w dalszym ciągu namawiał chłopaka na samobójstwo.
A ten spokój to pewnie pozory.
Takie sytuacje nie są tak widowiskowe jak zabójstwa, które bardzo często dokonywane są pod wpływem emocji. W psychice osób, o których mówimy musi się rozgrywać jednak dramat. Szczególnie, jeżeli ktoś z naszych bliskich mówi nam, że chce się zabić. A my stajemy przed wyborem, czy pomóc, a nawet, czy zabić się razem z nim.
Historia małżeństwa w średnim wieku. Mąż, który wpadł w znaczne kłopoty finansowe postanowił odebrać sobie życie. Powiedział o tym żonie wprost, na co ta odparła, że nie chce zostać sama, w związku z czym popełni samobójstwo razem z mężem.
Co było dalej?
Napisali list pożegnalny i spożyli znaczną ilość tabletek. Położyli się spać. Kobieta w nocy się jednak przebudziła i zwymiotowała tabletki. Mąż skutecznie odebrał sobie życie, a żona - mimo że mogła go przecież obudzić, nie zrobiła tego. Sama przeżyła.
Łatwo jest namówić drugą osobę do samobójstwa?
Wiele zależy od relacji pomiędzy sprawcą a ofiarą, od tego jak blisko są ze sobą związani. Podam dwa odmienne przykłady.
W pierwszym młoda dziewczyna siedzi na zewnętrznym parapecie okna na szóstym piętrze. Jest pod wpływem alkoholu, miała wcześniejsze próby samobójcze. Jej chłopak stoi na dole i krzyczy do niej tylko dwa słowa: „no skacz!”. Natomiast w drugim - mąż powtarza do żony przez cztery miesiące, dzień w dzień, słowa „kiedy ty w końcu zdechniesz?”.
I w pierwszym, i drugim przypadku ofiary targnęły się na własne życie. Na pewno namówić do samobójstwa osobę zupełnie obcą jest niezwykle trudno. Problem w ocenie wiąże się również z tym, że nie do końca jest możliwe ustalenie samobójczej intencji. Nie jest wykluczone, że w bardzo wielu zdarzeniach może być tak, że ofiara miała już myśli samobójcze, albo i wcześniejsze próby odebrania sobie życia. Wtedy namówić jest o wiele łatwiej.
Po co to robić?
Motywacja sprawców jest niekiedy bardzo trudna do ustalenia. Jedni mieli w śmierci swojej ofiary jasno określony cel, np. przejęcie spadku, pozbycie się dziewczyny i tym samym niechcianej ciąży.
Inni zaś prowadzili „śmiertelną grę” z ofiarą, sprawdzali na ile ta jest im posłuszna i czasem w momencie, w którym miała już odebrać sobie życie np. stała na drabinie z pętlą zawieszoną na szyi - przerywali akt.
Wiele przypadków, jakie zbadałem łączyło się z fizycznym i psychicznym znęcaniem się. Zdaje się, że sprawcom nie chodziło wcale o śmierć ofiary, zadowalali się bowiem samym zadawaniem cierpienia. Nie zakładali jednak, że trwałość i intensywność sytuacji przez nich wytworzonej doprowadzi ofiary do tego ostatniego kroku, czyli samobójstwa.