Trwa ładowanie...

Wychowankowie domu dziecka w Gdańsku błagają o pomoc

 Ewa Rycerz
23.03.2017 08:18
Wychowankowie domu dziecka w Gdańsku błagają o pomoc
Wychowankowie domu dziecka w Gdańsku błagają o pomoc

- Chciałabym, żeby pani dyrektor honorowo odeszła ze stanowiska – mówi Sabina Skaza, była wychowawczyni w Domu Integracyjno-Rodzinnym w Gdańsku. Odnosi się tym samym do informacji na temat konfliktu dyrekcji placówki z jej pracownikami. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak wychowankowie DIR napisali list do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Do Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Marka Michalaka, Rzecznika Praw Dziecka list napisało czworo z ośmiorga dzieci przebywających w placówce. Skarżą się, że są niesprawiedliwie traktowani, dyrekcja stosuje wobec nich szantaż i przemoc emocjonalną, a "wychowawcy, którzy chcieli dla nas jak najlepiej, którzy jej (tj. pani dyrektor - przyp. red) się postawili, zaczęła ich po prostu źle traktować, mobbingować”, czytamy w dokumentach.

Przeczytaj także:

Sygnały o tym, że w Domu Integracyjno-Rodzinnym przy ul. Batorego w Gdańsku źle się dzieje, dotarły także do Urzędu Miasta. - W odpowiedzi na nie zastępca prezydenta Gdańska zlecił kontrolę w ośrodku. Jej pełne wyniki znane będą za kilka tygodni, ale szczątkowe informacje sugerują, że w placówce doszło do konfliktu pomiędzy dorosłymi, a dzieci padły ofiarą tej kłótni.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

- Te wszystkie informacje na tę chwilę nie znajdują potwierdzenia, ale chcemy zakończyć kontrolę, żeby wyświetlić wszystkie fakty związane z tym domem i jego funkcjonowaniem. W tym miejscu całkiem niedawno trwała długa kontrola ewentualnego mobbingu, którego miała dopuścić się pani dyrektor. Jednak niczego takiego nie potwierdzono – mówi dla Radia Gdańsk, Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta miasta Gdańska.

- Zarzuty z tamtej sprawy i zarzuty w tych listach są podobne. Dlatego jestem spokojny, że w tym domu dzieciom nie dzieje się żadna krzywda. Osoby, które dziś są mocno zaangażowane w nagłaśnianie kolejnego konfliktu, brały również udział w tamtej kontroli. Tym bardziej to dziwne, dlatego bardzo rzetelnie sprawdzamy fakty – dodaje.

1. Drugie dno

Jak się okazuje, sprawa swoje początki faktycznie ma w sporze na linii dyrekcja – pracownicy. W 2016 roku do Wydziału Rozwoju Społecznego Urzędu Miasta w Gdańsku trafiła skarga na Magdalenę Grabarczyk-Bródkę, dyrektorkę DIR-u. Zarzucano jej mobbingowanie pracowników.

- Pani dyrektor zachowywała się bardzo apodyktycznie, toczyła walki z pracownikami. Mieliśmy wrażenie, że za wszelką cenę chciała się pozbyć ówczesnej koordynatorki DIR-u. To była bardzo empatyczna, ciepła osoba, mająca fantastyczny kontakt z dziećmi. W obliczu konfliktu pomiędzy koordynatorką a dyrekcją, my – wychowawcy, stanęliśmy po stronie koordynatorki. I wtedy się zaczęło – opowiada w rozmowie w WP parenting Sabina Skaza.

Według relacji byłej już pracowniczki DIR-u dyrektorka miała mścić się na dzieciach za to, że pracownicy wypowiedzieli jej posłuszeństwo. W międzyczasie kilkoro wychowawców zostało zwolnionych z pracy, a dzieci popadały w coraz większe kłopoty. Zaczęły się wzmożone wagary, bunty. W odpowiedzi na to nowa koordynator placówki miała nakładać na młodzież łączone kary, ograniczać wychowankom kontakty z wychowawczyniami.

W lutym 2017 roku czworo dzieci podjęło decyzję i napisało list do Rzecznika Praw Obywatelskich.

2. Wychowawcy: mówimy dość

- Nie ma dnia, by do mnie nie dzwonili i nie płakali w słuchawkę. Proszę sobie wyobrazić, że 13-letni chłopiec biegał po Gdańsku i mnie szukał. Inny chłopiec, również z depresją i innymi problemami musi do końca miesiąca opuścić DIR. Przecież on nie będzie miał gdzie pójść. Nie poradzi sobie – mówi Sabina Skaza. - Dla mnie jest to nie do pomyślenia, jak można tak traktować drugiego człowieka.

  • To nie jest tak, że mieszamy dzieci w nasz konflikt. Ten konflikt toczy się o dzieci – mówi Radiu Gdańsk Olga Pajewska, była wychowawczyni. Gdy doszło do sytuacji, że dzieci płaczą, dziecko upośledzone ucieka z domu albo mówi, że coś sobie zrobi, to powiedzieliśmy: dość!

Sprawą przemocy w Gdańskim Domu Integracyjno-Rodzinnym zajmuje się już Rzecznik Praw Obywatelskich. - Sprawdzimy, czy placówka odpowiednio wprowadzała program usamodzielniania się wychowanków oraz zbadamy czy relacje pomiędzy pracownikami a dyrekcją mogły w jakikolwiek sposób wpłynąć na tych wychowanków - mówi Lesław Nawacki, kierownik Zespołu Prawa Pracy i Zabezpieczenia Społecznego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.

Pracownicy DIR nie chcą wypowiadać się dla mediów. Natomiast byli wychowawcy mówią jasno: chcemy wrócić do tego domu i tych dzieci. Chcemy honorowego odejścia pani dyrektor ze stanowiska.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze