Jak ubrać niemowlaka zimą?
Jak ubrać niemowlaka zimą? To pytanie spędza sen z powiek wielu rodzicom. Czy nie będzie mu za ciepło, a może zmarznie? Sprawdźmy zatem, jak przygotować dziecko na spacer i nie zwariować.
1. Jak ubrać niemowlaka zimą?
Tu trudne pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. A to dlatego, że nie sam słupek rtęci jest tu drogowskazem. Inaczej bowiem czujemy się na zewnątrz, kiedy jest mróz, ale świeci słońce, a inaczej kiedy minusowym temperaturom towarzyszy porwisty wiatr. Znaczenie ma też to, czy nasze dziecko będzie cały spacer w wózku, czy może już stawia samodzielne kroki i będzie dreptać w ogrodzie.
A jak ubrać noworodka na spacer zimą? Na to pytanie odpowiada Ana Krysiewicz, autorka książki "Naturalna odporność" i bloga "Matka Aptekarka":
"Jeśli chodzi o ubieranie noworodków czy małych niemowląt, to obowiązuje zasada, że wkładamy dzieciom o jedną warstwę więcej niż dorosłemu, któremu jest tak akurat ciepło. Ani za zimno, ani za gorąco. I obserwujemy, sprawdzamy kark dziecka, ewentualnie zdejmujemy jedną warstwę lub dokładamy np. kocyk".
Pamiętajmy też, że solidną ochroną przed zimnem jest sama gondola. To rodzaj wózka o ograniczonej przestrzeni, które osłania dziecko przed zimnym wiatrem. Niemowlęciu naprawdę jest w niej bardzo ciepło.
2. A jak ubrać przedszkolaka zimą?
Wiemy już, jak ubierać niemowlę zimą, a co ze starszymi dziećmi, które biegają i skaczą (bo mogą i taka jest ich natura, co też sprzyja ich rozwojowi)? Tu lepiej ubrać jedną warstę ubrań mniej niż sobie. "Z punktu widzenia układu odpornościowego lepiej dziecko przechłodzić niż przegrzać" – stwierdza Ana Krysiewicz.
"Zanim ubierzesz dziecko cieplej, sprawdź kark swojej pociechy. Jeśli jest ciepły, ale nie spocony, to znaczy, że dziecko jest ubrane odpowiednio. Dłonie, stopy, nos czy uszka mogą być chłodne tym się nie sugeruj. Zimą jednak włóż dziecku rękawiczki" – dodaje.
Warto też zawsze mieć ze sobą dodatkowy kocyk lub bluzę.
A wiecie, że pytanie jak ubrać niemwolaka zimą wcale nie jest takie oczywiste? Naszym sportem narodowym jest przegrzewanie naszych pociech, a to pierwszy krok ku przeziębieniu. Nie wychodzimy z dziećmi na świeże powietrze zimą, unikamy chłodu jak możemy, a tymczasem to właśnie hartowanie stanowi filar naszej odporności. Dzieci, które są ubierane adekwatnie do pogody i codziennie bawią się na zewnątrz co najmniej godzinę (a im dłużej, tym lepiej), rzadziej chorują i są w lepszej kondycji fizycznej.
Ale hartować też trzeba z głową, i najlepiej robić to od narodzin dziecka. "To proces, który polega na stopniowym przywyczajaniu organizmu dziecka do zimna, do coraz niższych temperatur oraz do zmian temperatur wynikających z niekorzystnych warunków atmosferycznych" – tłumaczy Ana Krysiewicz. I podsumowuje:
Nie martwicie się, że wasze dziecko trochę zmarznie. Chciałabym, żebyście zaczęli się martwić wtedy, kiedy dziecko jest przegrzane".