Trwa ładowanie...

Chłopiec bez kurtki trząsł się z zimna. Przechodnie mijali go bez słowa

Avatar placeholder
01.12.2023 11:02
Chłopiec bez kurtki trząsł się z zimna. Przechodnie mijali go bez słowa
Chłopiec bez kurtki trząsł się z zimna. Przechodnie mijali go bez słowa (YouTube)

Czy ludzie reagują na krzywdę dziecka? Czy będą gotowi, by podejść i zaoferować pomoc? Na te pytania próbowali odpowiedzieć dziennikarze "Dzień Dobry TVN", którzy poprosili 11-letniego chłopca, by posiedział na zimnie bez kurtki na jednym z placów w centrum Warszawy.

spis treści

1. Tragedia w Andrychowie

Brak reakcji przechodniów na omdlewającą, przemarzniętą nastolatkę doprowadził do jej śmierci. Tak w jednym zdaniu można podsumować sytuację, która miała miejsce we wtorek 28 listopada w Andrychowie. 14-latka mająca wyraźne problemy ze zdrowiem zadzwoniła jeszcze do ojca i powiedziała, że źle czuje i nie wie, gdzie jest. Od tej pory kontakt z nią się urwał. Rodzina zawiadomiła policję.

Gdy ją wreszcie odnaleziono, była w stanie głębokiej hipotermii. Ratownicy reanimowali ją, a następnie przewieźli do szpitala. Dziewczynki nie udało się jednak uratować.

Zobacz film: "Wzrost zakażeń wirusem RSV wśród dzieci. Wirusolog tłumaczy dlaczego"

W piątek (1 grudnia) ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok 14-latki. Sprawą zajęła się prokuratura.

Jak to możliwe, że w miejscu, gdzie codziennie przechodzi setki osób, w pobliżu dużego sklepu i przystanku autobusowego, nikt nie pomógł nastolatce? Media rozpisują się o znieczulicy i zwracają uwagę, że tego dnia było naprawdę zimno. Dziewczynka szybko więc się wyziębiła.

2. Eksperyment społeczny

Niestety, jak pokazuje eksperyment przeprowadzony pod koniec listopada przez redakcję "Dzień Dobry TVN", można przypuszczać, że brak reakcji mieszkańców Andrychowa na krzywdę dziecka nie był wyjątkiem. Wyniki zainscenizowanej sytuacji są naprawdę wstrząsające.

Dziennikarze poprosili 11-letniego Szymona, by usiadł na ławce na jednym z placów w centrum Warszawy. Na dworze było tylko sześć stopni Celsjusza, a chłopiec był bez kurtki i wyraźnie pokazywał, że jest mu zimno. Doświadczenie trwało łącznie cztery godziny, ale Szymon co chwilę ogrzewał się w pobliskiej kawiarni. W sumie na ławce spędził 55 minut.

Przez ten czas większość przechodniów mijało go bez słowa. Łącznie przeszło obok niego około 800 osób. Jedynie 10 zdecydowało się do niego podejść i zaoferować pomoc (siedem kobiet i trzech mężczyzn). Pytali, czy jest mu zimno, dlaczego nie ma kurtki, a niektórzy proponowali, że oddadzą mu swoje ubranie.

- To jest dziecko. Trzeba zadbać o młodszych, tak samo, jak o starszych ludzi. Tak zostałem wychowany - odpowiedział jeden z mężczyzn, który nie przeszedł obojętnie obok chłopca. Zapytany, dlaczego inni nie reagują, odparł, że "są zabiegani i pędzą za swoimi potrzebami".

Osoby, które nie pomogły chłopcu, tłumaczyły, że go nie zauważyły lub też nie chciały podejść w obawie przed agresywną reakcją.

Zapytany o komentarz do eksperymentu socjolog Tomasz Marcysiak odpowiedział, że to, czy ludzie w podobnych sytuacjach reagują, zależy od tego, ile osób jest w okolicy. Potwierdził to także Szymon, mówiąc, że przechodnie podchodzili do niego zwykle wtedy, gdy dookoła było mniej ludzi.

- Jak było więcej, to ludzie nie mogli mnie zauważyć, bo były tłumy, przechodziły. Gdy było mniej osób, to było lepiej mnie dostrzec - powiedział.

Siedem lat wcześni zrealizowano podobny eksperyment w ramach projektu @RezyserZycia. Wówczas również mało kto podszedł do zziębniętego chłopca.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze