Śpią na dworze nawet w mróz, czyli skandynawski sposób na zdrowie
Skandynawowie słyną ze specyficznego wychowywania dzieci. Nikogo nie dziwi widok śpiącego malucha w wózku na mrozie, gdy temperatura sięga 10 stopni poniżej zera. W taki sposób hartują swoje pociechy. Czy drzemka i zabawa na dworze w każdą pogodę to dobry pomysł?
Wszelkie wątpliwości rozwiewają wnioski, jakie płyną z badań przeprowadzonych przez Institute of Health Uniwersytetu Oulu w Finlandii. Przebywanie na świeżym powietrzu, niezależnie od pogody, hartuje i wzmacnia odporność. Nieprawdziwa jest zatem opinia, że chłód zwiększa ryzyko infekcji. Na choroby narażeni jesteśmy bardziej przebywając w zamkniętej przestrzeni, wśród wielu ludzi.
Dzieci na powietrzu śpią lepiej i dłużej. W żaden sposób nie zakłóca to ich nocnego wypoczynku, wręcz przeciwnie - pobyt na dworze powoduje, że sen w nocy jest mocniejszy. 66 proc. rodziców, którzy wzięli udział w badaniu skandynawskich naukowców, twierdzi, że ich dzieci po drzemkach na dworze są bardziej aktywne i wypoczęte. Tylko jedna rzecz może powstrzymać ich przed hartowaniem maluchów na dworze – niepokojące wieści o smogu.
1. Hartowanie po skandynawsku
Maluchy z Półwyspu Skandynawskiego od najmłodszych lat, a nawet tygodni, spędzają czas na dworze. Śpią w wózkach na balkonach, przed sklepami i restauracjami. Są nawet wyznaczone specjalne parkingi na wózki. Tak wygląda pierwszy etap hartowania. Kolejny to przedszkola leśne, gdzie bez względu na pogodę przebywają na świeżym powietrzu kilka godzin.
Bawią się, szusują na nartach, lepią bałwana i jedzą posiłki w wiatach (tam też mogą schronić się, gdy zmarzną). Każdy maluch jest odpowiednio ubrany. Bezpośrednio na skórę zakłada się bieliznę wykonaną z naturalnych materiałów, najczęściej z wełny. Rodzice stosują się także do kilku ważnych zasad: nie przegrzewają dziecka, smarują delikatną skórę tłustymi kosmetykami, nigdy nie zasłaniają twarzy - łatwo wtedy o odmrożenia, gdy skroplone powietrze osiądzie na buzi malucha.
2. Na dworze tylko, gdy słońce
Polscy rodzice nie biorą przykładu ze skandynawskich sąsiadów.
- W Polsce panuje odwrotny trend. Rodzice chowają dzieci w cieplarnianych warunkach, przegrzewając je – mówi WP parenting Piotr Karaś, internista. - Gdy na dworze deszcz albo spada temperatura, rzadko spacerują. Place zabaw zapełniają się, gdy świeci słońce. To poważny błąd, bo nic tak nie sprzyja odporności, jak codzienne spacery i chłód – podkreśla lekarz.
Niska temperatura najlepiej stymuluje układ immunologiczny do produkcji komórek odpornościowych. Ważne jest, by hartowanie przebiegało powoli, stopniowo, z głową.
- Jeżeli od razu wystawimy kilkumiesięczne dziecko na duży mróz, na wiele godzin, to nabawi się zapalenia płuc – wyjaśnia medyk.
Agnieszka Kudraszow, która prowadzi leśne przedszkole w Białymstoku, uważa, że rodzice i dziadkowie chętnie wychodzą na spacer z maluszkami w wózkach. Natomiast już z kilkulatkiem mniej.
- Są wręcz przerażeni. Obawiają się wiatru, deszczu, mrozu. Zupełnie niesłusznie. Zaufajmy dzieciom. One wiedzą, kiedy jest im zimno, poza tym uwielbiają zabawy na dworze, niezależnie od temperatury - wyjaśnia Kudraszow.
Dzieci z polskiego leśnego przedszkola nie wyobrażają sobie powrotu do ciepłych sal. Uwielbiają zabawę na dworze, a przebywają tam cały dzień.
Gdy zmarzną, mogą ogrzać się namiocie. - Frekwencję mamy niemal 100 proc. A jeżeli dziecko zachoruje, to szybko wraca do zdrowia, radzi sobie z chorobą. Maluchy, które wychowują się na dworze mają lepszą wydolność termiczną, lepiej śpią, są zdrowsze – tłumaczy Kudraszow.