Trwa ładowanie...

Dzieci z bidula zawsze wierzą, że wrócą do mamy

Dzieci z bidula zawsze wierzą, że wrócą do mamy
Dzieci z bidula zawsze wierzą, że wrócą do mamy (12RF)

– Wszystko dla nich tak naprawdę było nowe. I nie chodzi o choinkę czy prezenty. Po raz pierwszy poczuli ciepło rodzinnego domu, atmosferę świąt. Zobaczyli, jak nasze dzieci się do nas zwracają, że przy stole są dziadkowie i śpiewamy kolędy – opowiada Anna, która z mężem stworzyła rodzinę zaprzyjaźnioną dla dwóch chłopców z domu dziecka.

1. Zaprosić dziecko z bidula

Kilka dni przed świętami w domach dziecka, może częściej niż zwykle, dzwonią telefony. Telefonują ci, którzy chcą zaprosić dziecko na wigilię. Czują taką potrzebę. A może uważają, że tak wypada? Przecież w ten szczególny czas nikt nie powinien być sam.

Ale dziecka nie zaprasza się nagle do obcego domu. I nie dlatego, że na to nie zgodzi się żadna placówka wychowawcza ani sąd. Ani dlatego, że one wciąż czekają, że przyjdzie po nich mama, właśnie wtedy, gdy ubiera się choinkę i pachnie cynamonem i miodem.

Nie zdobywa się przez kilka godzin ani dni zaufania dziecka, które przeszło więcej niż niejeden dorosły. Żeby zaprosić dziecko z bidula na święta, najpierw trzeba pobyć z nim kilka tygodni, miesięcy, rok, czasem jeszcze dłużej. Zostać jego rodziną zaprzyjaźnioną, tak jak Anna i Jarek.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

 

4 ważne rzeczy dotyczące snu, których możemy nauczyć się od naszych dzieci
4 ważne rzeczy dotyczące snu, których możemy nauczyć się od naszych dzieci [5 zdjęć]

To prawda, że jako rodzic to ty uczysz dziecko różnych rzeczy, które pomogą mu w późniejszym życiu.

zobacz galerię

2. Garnęły się i tuliły

Wiele lat temu Anna, nauczycielka informatyki, zawiozła do domu dziecka niepotrzebne komputery. Miała to być jednorazowa wizyta, ale kobieta została stałym gościem. Uczyła dzieci programowania, pomagała w lekcjach. Słuchała i pocieszała.

Anka ma swoje dzieci i wielkie, niewyczerpane pokłady miłości oraz cierpliwości. A te wszystkie dzieci z bidula chwyciły ją za serce. Garnęły się do niej, przytulały, dotykały jej spódnicy niczym talizmanu. Głodne ciepła i serdeczności.

Jej uwagę zwrócili dwaj bracia – 8-letni Piotr i 10-letni Krzysztof. Chłopcy po przejściach, odrzuceni, bystrzy, inteligentni i ciekawi świata. – W święta mieli zostać sami. Nie mieli nikogo. Większość dzieci wraca na ten czas do swoich domów, często strasznych domów. Zaprosiliśmy ich do siebie. Wszystko dla nich tak naprawdę było nowe. I nie chodzi o choinkę czy prezenty. Po raz pierwszy poczuli ciepło domu, atmosferę świąt. Ich oczy lśniły z radości. Chłopcy zobaczyli, jak nasze dzieci zwracają się do nas, że przy stole są dziadkowie i śpiewamy kolędy – wspomina.

Jarek i Anna z każdym dniem poznawali chłopców i powoli przywiązywali się do nich. Wspomnieli, że marzy im się tort ze świeczkami, bo nigdy go nie mieli. Anna z mężem zamawiała ciasto na ich urodziny. Starała się odgadnąć ich potrzeby.

Któregoś lata spontanicznie zaprosiła chłopców na weekend. Rozłożyła im na piętrze w domu materace do spania. To był Dzień Dziecka. Ognisko, kiełbaski, zabawa. A potem chłopcy zaczęli przyjeżdżać do nich regularnie. Spędzali razem wakacje, ferie.

Anka z mężem uczyła ich jeździć na nartach, wiosłować, grać w tenisa.  – _Dawaliśmy im rodzinne __wzorce. A oni obserwowali, chłonęli_  – opowiada. Brakowało im nie tylko opieki kobiety, ale i męskich rozmów.

Przeczytaj koniecznie

Piotrek i Krzysiek są już dorośli, założyli własne rodziny. Tegoroczne święta spędzą – jak co roku – razem z Anną i jej mężem.

3. Wybór dziecka? Jest naturalny

Rodziny zaprzyjaźnione to forma opieki nad dziećmi, których rodzice są pozbawieni praw albo ich władza rodzicielska jest ograniczona. Warszawski Ośrodek PORTA rocznie przygotowuje ok. 30 nowych kandydatów, którzy chcą zostać rodzinami zaprzyjaźnionymi.

W małych i średnich miastach taka forma sprawowania opieki to rzadkość. – Powody są różne. Placówka wychowawcza może współpracować z rodzinami zaprzyjaźnionymi, ale nie musi. Wcześniej było mniej formalności. Nie było jasno określonych reguł – tłumaczy Magdalena Tryk-Korycka, psycholog z ośrodka wsparcia rodziny zastępczej PORT.

Ustawa z 2012 r. wprowadziła dwa warunki, które mogą mieć wpływ na decyzje przyszłych kandydatów. Chętni muszą zdobyć pozytywną opinię dyrektora placówki wychowawczej, a w drugiej kolejności akceptację organizatora pieczy zastępczej.

By poznać dzieci, kandydaci mogą zostać wolontariuszami w domu dziecka. – To dobry moment, by poznać całą grupę. Wtedy mogą poczuć, czy są gotowi na podjęcie takiego wyzwania. W ramach wolontariatu wybór dziecka jest naturalny. Po pewnym czasie działa chemia między opiekunem i dzieckiem. Niektórzy przychodzą z wyobrażeniem, że zaopiekują się 8-letnią dziewczynką, a zaprzyjaźniają się z 15-letnim chłopcem – wyjaśnia Tryk -Korycka.

O tym, które dziecko trafi do rodziny zaprzyjaźnionej decydować może także dyrektor palcówki. Kandydatów czeka następnie wywiad środowiskowy. Nieważne są warunki finansowe czy mieszkaniowe.

Kolejny krok to rozmowa z psychologiem. – Rozmawiamy o konkretnym dziecku, o jego potrzebach, jak można mu pomóc, jak się nim zająć. By móc zaprosić dziecko do domu, np. na święta, potrzebna jest jednorazowa zgoda sądu – tłumaczy psycholog.

– Z tej formy pomocy korzystają głównie starsze dzieci. Te młodsze, kilkuletnie, które mają szansę na pełną rodzinę adopcyjną, nie kontaktują się z rodzinami zaprzyjaźnionymi – tłumaczy Tryk-Korycka.

Jedna trzecia rodzin zaprzyjaźnionych po jakimś czasie staje się rodzinami zastępczymi, nieliczni decydują się na adopcję.

4. Doradzi, pocieszy, przytuli

Papiery, zgody, decyzje, pieczątki to jedynie formalności. Trwają kilka tygodni, miesięcy. Sfera emocjonalna i psychiczna jest niezwykle istotna. Niektórzy są gotowi na opiekę nad dzieckiem szybko, inni potrzebują czasu i decydują się na ten krok po dwóch latach wolontariatu.

To nie jest łatwa decyzja. Potrzebna jest siła, wrażliwość i empatia. Tym dzieciom należy się szacunek. Bo rodzina zaprzyjaźniona to nie tylko wyjście do kina i na pizzę, ubranie choinki i odwiezienie do domu dziecka.

Rodzina zaprzyjaźniona to wsparcie. Doradzi, pocieszy, przytuli. Te dzieci niejednokrotnie przeszyły piekło. Wymagają pomocy.

Grażyna Milewska, która opiekowała się 15-letnią dziewczynką z domu dziecka, chodziła na jej wywiadówki. – I do lekarza, na zakupy, gościłam ją w domu i zapraszałam na rodzinne imprezy. Wreszcie poczuła, że komuś na niej zależy. Wiedziała, że zawsze do mnie może zadzwonić i porozmawiać – podkreśla.

5. Czy mogę u ciebie zostać?

– Rodzina zaprzyjaźniona ma wspierać dziecko w sytuacji bieżącej, ale i przygotowuje je do samodzielność. Pokazuje, jak wyglądają relacje między ludźmi. Dzieci mogą doświadczyć rodzinnego ciepła, i nie tylko w święta, bo nie na tym to polega – zaznacza jasno psycholog.

Dzieci zyskują stabilnego emocjonalnie opiekuna, z którym mogą zbudować dobrą relację, jakiej wcześniej nie mieli okazji dowiadczyć. Bywa, że ta znajomość trwa rok, dwa, trzy, ale czasem utrzymuje się do pełnoletności dziecka albo i dłużej.

Niektóre z dzieci pytają, czy mogą zostać w rodzinie na zawsze. Z ust innych takie pytanie nigdy nie padnie. Oni czekają i wierzą, że wrócą do rodziców.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze