Adopcja po polsku
Wydawałoby się, że by zaadoptować dziecko potrzebne jest jedynie serce pełne miłości i chęć dzielenia się nią z małym człowiekiem, który najbardziej na świecie pragnie być kochanym. To jedynie teoria, bo w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Przekonały się o tym dwie kobiety, które przez długi czas przedzierały się przez skomplikowany system adopcyjny.
"Dusze dzieci mieszkają w Niebie. Kiedy zapragną przyjść na ziemię, wybierają sobie rodziców. Ale czasami mama, którą Duszyczka sobie wybrała, nie może sama urodzić dziecka. Wtedy takie dziecko rodzi inna kobieta. Do wybranych przez to dziecko rodziców przychodzi Anioł i szepcze im do ucha, że przyszedł czas, by zacząć szukać ich dziecka. Oni jednak nie wiedzą nawet, gdzie i jak zacząć. I tak dobry Bóg zsyła na ziemię Anioła, którego zadaniem jest pomoc dzieciom i rodzicom odnaleźć się. (…) Anioły muszą bardzo dokładnie poznać wszystkich poszukujących rodziców oraz oczkujące dzieci, by nie popełnić żadnego błędu" – pisze Agata Komorowska w swojej debiutanckiej książce „Anioły mówią szeptem”.
O adopcji zaczęła myśleć osiem lat temu. Była przekonana, że będzie witana z otwartymi ramionami. Pierwszy krok? Telefon do znalezionego w sieci ośrodka adopcyjnego.
– Przedstawiłam swoje intencje adopcyjne, a tam niezbyt miła pani odparła, że może bym tak wzięła jakieś chore dziecko, bo wszyscy chcą małe, piękne i zdrowe, a tych chorych nikt nie chce.
1. Rodziny lepsze i gorsze
Agata Komorowska długo dochodziła do siebie po tym telefonie. Na tym etapie nic nie wiedziała na temat adopcji, myślała – pewnie zresztą jak większość społeczeństwa – że to będzie bardzo prosta procedura. Tyle dzieci czeka na prawdziwy dom! I jeszcze ta „propozycja” zaadoptowania chorego dziecka przedstawiona w mało delikatny sposób.
To jednak nie zraziło Agaty do dalszych poszukiwań. Czuła, że jej dziecko gdzieś na nią czeka, nie mogła go zwieść. Swoje kroki skierowała więc do katolickiego ośrodka adopcyjnego, gdzie przywitano ją bardzo miło. Rozmowa przebiegała pomyślnie aż do pewnego momentu.
– Nagła zmiana frontu nastąpiła w chwili, gdy opowiadając o naszej rodzinie powiedziałam, że mam syna z zespołem Downa – wspomina.
Agata i jej mąż usłyszeli, że ich przypadek będzie musiał być rozpatrzony na specjalnej komisji. Gdy spytali, czy mogą w niej uczestniczyć, by móc odpowiedzieć na ewentualne pytania lub rozwiać jakieś wątpliwości co do funkcjonowania ich rodziny, otrzymali odpowiedź odmowną. Po paru dniach zadzwonił telefon.
"Powiedzieli, że to pomyłka, że nic z tego nie będzie, bo mamy syna z zespołem Downa" – miała później napisać Agata Komorowska w swojej książce. Ale dalej czytamy: "(…) Czasem dostajemy kłodę pod nogi tylko po to, by poczuć siłę pragnienia. Po to, by podjąć ostateczną decyzję. Wtedy szept staje się krzykiem, który pcha do celu".
Agata napisała listy do ośrodków adopcyjnych w promieniu dwóch godzin jazdy od swojego miejsca zamieszkania. Opisała sytuację swojej rodziny i ich motywacje. Odpowiedziały dwa ośrodki i już miesiąc później w jednym z nich małżeństwo rozpoczęło procedurę przygotowawczą do adopcji. Regularnie spotykali się z psychologiem. Przeszli procedurę kwalifikacyjną, po której nastąpiło szkolenie dla kandydatów na rodziny adopcyjne.
– Potem już tylko czekaliśmy, aż znajdzie się dla nas odpowiednie dziecko, a raczej dziecko, dla którego mogliśmy być odpowiednimi rodzicami.
2. Dzieci za stare na miłość
Tak było osiem lat temu. Dzisiaj procedury te wyglądają nieco inaczej. Kandydaci na rodziców adopcyjnych powinni się zgłaszać do odpowiedniego dla ich miejsca zamieszkania Centrum Pomocy Rodzinie, która to instytucja koordynuje i nadzoruje procedury adopcyjne.
Niektóre rodziny, które chcą zaadoptować dziecko, decydują się na bezpośredni kontakt z domami dziecka. Taki krok odradza jednak Agata Komorowska: – Moje osobiste doświadczenia w tym zakresie są bardzo złe i mam wiele sygnałów, że osoby chętne do adopcji nie zawsze są tam odpowiednio traktowane.
Przeczytaj koniecznie
- Kupiłeś już prezenty? Poznaj najbardziej trendy zabawki tego roku
- Poznaj sposoby na te najczęstsze dolegliwości
- Poważne zagrożenie dla dziecka, które czyha zimą w każdym domu
- **Dzieciom z reguły nie smakuje. Jak to się dzieje, że dorośli tak ją uwielbiają?**
Okazuje się, że adopcja w Polsce nie jest łatwą procedurą. Dzieci do adopcji jest niewiele, bo większość kilkulatków przebywających w domach dziecka nie ma uregulowanej sytuacji rodzinnej. Oznacza to, że rodzice nadal mają przynajmniej część praw rodzicielskich. Taka sytuacja może utrzymywać się nawet przez wiele lat, a dzieciom w wieku szkolnym, które spędziły w placówkach wychowawczych wiele lat, bardzo ciężko jest znaleźć rodzinę adopcyjną. Takich dzieci już nikt nie chce, bo są "za stare".
– To bardzo dla nich krzywdzące, bo one potrzebują miłości, zaufania i czułości tak samo, a nawet bardziej niż te małe. Owszem, mogą sprawiać problemy wychowawcze, ale które dzieci ich nie sprawiają? – pyta Agata Komorowska.
W Polsce dzieci starsze i chore mają ogromne problemy ze znalezieniem domu. W takiej sytuacji umożliwia się im adopcję międzynarodową.
Nie pomagają również stereotypy. W naszych głowach funkcjonuje obraz dzieci z domów dziecka, który budzi w nas lęk. Wystawiamy im opinię, choć ich nie znamy. A przecież każde dziecko to inna historia, nierzadko dramatyczna, wypełniona cierpieniem.
– Świadomie wypowiedziane 'kocham cię' przez dorastające już dziecko jest świętem i wielkim darem, wielką nagrodą za zaufanie i miłość, które się dało bez żadnej gwarancji zwrotu. Adoptując małe dzieci, to my wybieramy i my podejmujemy decyzję. Przy adopcji dzieci starszych sami jesteśmy poddawani ocenie i dziecko ma prawo do własnego wyboru. Dlatego to 'kocham cię' jest takie cenne, bo świadome i z wyboru. To magia, która powstaje pomiędzy potencjalnymi rodzicami adopcyjnymi i dzieckiem – mówi Agata Komorowska.
3. Singiel? To nie rodzina!
Specjaliści widzą, że system adopcyjny w Polsce nie jest doskonały. Od wielu lat próbują go modyfikować, a wprowadzane zmiany mają jeden cel: usprawnić proces adopcji.
Wprowadzone nie tak dawno przepisy dają szansę na wcześniejsze uregulowanie sytuacji dzieci przebywających w ośrodkach opiekuńczych. W chwili obecnej dziecko może przebywać w domu dziecka albo w opiece zastępczej przez 18 miesięcy. Po tym okresie specjalna komisja decyduje, czy może ono wrócić do rodziny biologicznej. Jeśli nie, to z urzędu wszczynana jest procedura pozbawienia rodziców praw rodzicielskich i dziecko ma szansę szybciej trafić do adopcji.
Formą opieki nad dzieckiem jest również rodzina zastępcza. Jest ona nieco bardziej liberalna, jeśli pod uwagę weźmie się wymagania stawiane przed kandydatami.
– Rodziną zastępczą może bez problemu zostać singiel lub singielka, para żyjąca w konkubinacie, czy mająca swoje biologiczne dzieci, nawet te niepełnosprawne. Adopcja jest niestety głównie przewidziana dla małżeństw z długim stażem i idealną historią. Do rodziny zastępczej może trafić dziecko z nieuregulowaną sytuacją rodzinną lub takie, które nie może znaleźć rodziców adopcyjnych – podpowiada Agata Komorowska.
Prawo nie zabrania osobom niezamężnym adoptować dziecka. W teorii więc singiel może zostać rodzicem adopcyjnym. W praktyce jednak jest to wręcz niemożliwe. Przekonała się o tym Katarzyna, czterdziestoletnia panna.
Realizację marzeń o dziecku rozpoczęła, zgłaszając się do katolickiego ośrodka adopcyjnego. Tam niemal od razu powiedziano jej, że ma niewielkie szanse.
– Singiel jest na cenzurowanym, bo nie liczy się fakt, że ma on wszystko, co najważniejsze: miłość, czas, pieniądze. Nie ma drugiej połówki w postaci męża. Koniec i kropka – mówi.
Katarzyna w ośrodku adopcyjnym walczyła też ze stereotypami, a z tymi trudno przecież wygrać. W trakcie rozmowy z psychologiem, specjalista zasugerował kobiecie, że skoro jest niezamężna, a ponadto nie ma doświadczenia np. straty dziecka lub jeśli nie jest bezpłodna, to adopcja stanowi dla niej rodzaj kaprysu.
Okrzyknięto ją karierowiczką, która gdy zorientowała się, że jest za późno, by mieć własne dziecko, pomyślała sobie, że je zaadoptuje.
– To krzywdzące dla tych osób, dla których decyzja o macierzyństwie adopcyjnym jest przemyślana i ugruntowana, nie jest egoistyczną zachcianką, ale wynika z chęci bezinteresownego obdarowania drugiego człowieka miłością, czułością i troską oraz zapewnienia mu możliwości szczęśliwego życia.
Katarzyna zgłosiła się do innego ośrodka adopcyjnego. Tam również mówiono, że proces adopcyjny nie będzie łatwy, ale kobieta nie miała poczucia dyskryminacji i odrzucenia.
Decyzja o adopcji musi być w pełni przemyślana. Dziecko nie może być lekiem na biologiczną bezdzietność, samotność, smutek. To nie akt desperacji.
– Adopcja to powołanie, które rodzi się ze szczerego pragnienia przyjęcia dziecka. Pragnienia, a nie potrzeby, bo to dwie różne rzeczy. I jeśli z całą szczerością i przekonaniem jesteś w stanie powiedzieć, że to pragnienie w twoim sercu jest, to żadna procedura adopcyjna nie będzie ani zbyt długa, ani zbyt trudna – przekonuje Agata Komorowska.