Wybił szybę, bo chciał ratować dziecko z przegrzanego auta. Nie był jednak w stanie pomóc
Policjant otrzymał wezwanie do interwencji. Ktoś zauważył nieruszające się dziecko, zamknięte w samochodzie. Po przybyciu na miejsce, policjant wybił szybę w aucie, aby ratować niemowlę z rozgrzanego samochodu. Nie pomógł dziecku, bo zwyczajnie nie mógł.
Funkcjonariusz policji w New Hampshire – Jason Short, otrzymał wezwanie od przypadkowego świadka podejrzanej sytuacji. Zgłaszający zauważył nieruszające się niemowlę, siedzące w foteliku na tylnym siedzeniu samochodu. Auto było zaparkowane pod marketem. Policjant bez wahania wybił szybę, aby pomóc niemowlęciu.
Zobacz także:
Tamtego dnia na zewnątrz panowały upały. Jason Short wybijając szybę, dostał się do fotelika dziecka. Najpierw próbował uzyskać słownie reakcję od nieruchomego niemowlaka. Po nieudanych próbach, zaczął sprawdzanie czy dziecko oddycha, lecz okazało się, że nie. Szybko postanowił wezwać pogotowie ratunkowe.
Po telefonie i zaalarmowaniu ratowników medycznych, policjant zaczął sprawdzanie pulsu i podjął próbę reanimacji. Wtedy poczuł, że z dzieckiem jest coś nie tak.
Nie chodziło o brak oznak życia, ale o wygląd zewnętrzny niemowlęcia. Skóra dziecka była rozgrzana do tego stopnia, że aż parzyła. Do tego była dużo bardziej twarda, niż u przeciętnego człowieka.
Po chwili zorientował się, że to dziecko jest tak naprawdę... lalką. Bardzo przypominała ona wyglądem prawdziwe dziecko. Nawet z bliska, można było się pomylić. Tuż obok fotelika leżała butelka z mlekiem, co również dawało podstawy, aby sądzić, że to prawdziwe dziecko.
Policjant jak sam później przyznał, był jednocześnie bardzo zły i poczuł niesamowitą ulgę. Ulgę, ponieważ nie był jednak świadkiem śmierci dziecka. Zdenerwowanie, ponieważ ktoś w nieodpowiedzialny sposób zabawił się kosztem tego policjanta.
Lalka, która łudząco przypomina prawdziwe niemowlę, należała do Carolynne Seiffert. Kobieta w tamtym czasie robiła zakupy w markecie. W 2005 roku zmarł jej synek, który chorował na zespół Huntera. Carolynne bardzo przeżyła śmierć swojego dziecka.
Swoją matczyną miłość przelewa od tamtej pory na lalki, łudząco podobne do prawdziwych dzieci. Ma już 40 takich w swojej kolekcji.
Tego typu lalki są robione według specjalnie zaprojektowanych wzorów i materiałów. Rzeczywiście można je łatwo pomylić z żywym dzieckiem. Zostały one wynalezione, aby ulżyć w cierpieniu osobom, które spotkała tragedia utraty swojego dziecka.
Carolynne Seiffert nie poniosła konsekwencji tej sytuacji. Zobowiązała się do umieszczenia informacji o posiadaniu takiej lalki, w widocznym miejscu swojego auta. Chyba wszyscy się zgodzimy, że zarówno zawiadamiający, jak i policjant, zareagowali prawidłowo w zaistniałej sytuacji.