Rodzice i ich skrzętnie skrywane tajemnice
Telewizja szkodzi, tablet to zło, słodycze niszczą zdrowie i zęby. Każdy rodzic o tym wie, ale każdy też… włącza dziecku bajki, pozwala podjadać czekoladę, a podróż samochodem umila kreskówką włączoną na tablecie. I to nie dlatego, że dziecko jest mu obojętne, ale dlatego, że inaczej się nie da. Po prostu!
Liczba porad kierowanych do rodziców przeraża. Jak wychowywać dzieci podpowiadają psychologowie, celebryci, matki, ojcowie, a i czasem ci, co dzieci nie mają i chcieć nie chcą. Moda na doradzanie trwa, więc angażuje się w to każdy (intencje są tu mniej ważne).
Publicznie przyznajemy, że telewizja to zło, powoduje agresje i niszczy dziecięcą wyobraźnię. Za argumenty służą nam wyniki naukowych badań (amerykańskich, a jakże!).
Przeczytaj także:
Internetowa gra wabi dzieci. Odkręcają gaz i idą spać, bo chcą zostać wróżkami
Dzieci niemile widziane. “Wszyscy się gapili. Widziałem te wściekłe spojrzenia”
Rodzice myślą, że to ADHD lub autyzm. Prawda jest zupełnie inna
Młoda mama: Dziecko nie jest jak pralka. Nie można go zaprogramować
W domowym zaciszu jednak nieco słabnie nasz entuzjazm. Jedna dwudziestominutowa bajka jeszcze nikomu nie zaszkodziła! "Przecież od kilku bajek jeszcze nikt nie umarł. A poza tym, skoro sam straciłeś wzrok na Gumisiach i Yatamanie, a mimo to masz dom, rodzinę, pracę i się nie jąkasz, to chyba nie ma co przesadzać?” – przekonuje Magda Rogala, autorka bloga motheratorka.pl.
Trudno nie przyznać jej racji. Blogerka głośno mówi o tym, co większość rodziców okrywa płaszczem tajemnicy.
1. Chwilo, trwaj!
Duże miasto, stoicie na światłach w korku. Jest już wieczór, zmęczona wracasz do domu, z tyłu siedzi przedszkolak. Włączasz muzykę, śpiewasz, wygłupiasz się, gadasz jak najęta. Ktoś pomyśli: fajnie się bawią. Ty jednak wiesz, że to walka. Robisz wszystko, by kilkulatek nie zasnął, bo wtedy masz wieczór z głowy.
I wtedy rozglądasz się dookoła. Widzisz tę kolorową poświatę, która błyska na tylnych siedzeniach? Eureka! To dzieciaki oglądają bajki na tablecie! A przecież wszyscy mówili ci, że to niszczy wzrok, powoduje wady postawy, ogłupia, wywołuje lęki i agresje. Jak się okazuje, nie w każdej sytuacji. I rodzice wiedzą o tym najlepiej.
Ale czasem tablet dostaje się w małe rączki również w domu. I nie ma się co oszukiwać, sam go sobie raczej nie włączył. Tak… nie trzeba być zawodowym detektywem, by zorientować się, że dostał go od rodzica.
Powód jest w stanie zrozumieć jedynie ten, kto choć raz marzył o chwili samotności i ciszy, mając pod opieką rozgadanego przedszkolaka. 20 minut! Tyle czasem wystarczy, by naładować akumulatory. A jeśli chodzi o dziecko, skutków ubocznych nie odnotowano.
2. Kabaret na przedszkolnych korytarzach
W życie rodziny przedszkolaka wpisane są choroby. Placówka to wylęgarnia wirusów, bakterii i innych chorobotwórczych typów spod ciemnej gwiazdy. Kaszel, katar, podejrzana wysypka. I tak przez cały rok.
O ile mamy wyrozumiałego pracodawcę lub babcię na podorędziu, jest dobrze. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy na polu bitwy jesteśmy sami. Opieka na dziecko trzeci raz w miesiącu nie wchodzi w grę, jeśli chcemy uniknąć stania w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych.
A więc próbujemy. Zaprowadzamy dziecko do przedszkola. Całą drogę kaszle jakby nieco mniej, więc jest nadzieja. Ale natura nie lubi próżni, więc w szatni echo szczekającego przedszkolaka rozbrzmiewa z podwójną mocą. I wtedy zaczyna się przedstawienie: „A co ty tak synuś dziwnie… zakrztusiłeś się? Aż by się chciało od razu wykrzyknąć: tak, kurna mać, ewidentnie albo kłaczek, albo nurofen mu się cofnął i wpadł nie w tę dziurkę!” – doskonale parodiuje Magda Rogala, autorka bloga motheratorka.pl.
Taka jest właśnie rzeczywistość rodziców. Daje się nam mnóstwo zakazów, podpowiedzi, uwag i zaleceń. Szkoda tylko, że tak mało wspólnego mają z rzeczywistością.