Dziecko w restauracji i apel ojca: okażcie rodzicom zrozumienie!
Clint Edwards wybrał się z ze swoją dwuletnią córeczką do restauracji. Szybko jednak musiał opuścić lokal, bo dziecko zaczęło grymasić i trudno było je uspokoić. Nie to jednak okazało się dla mężczyzny najtrudniejsze, a pełne dezaprobaty spojrzenia innych gości.
Clint Edwards to znany bloger, który dzieli się ze swoimi czytelnikami problemami dotykającymi młodych rodziców. Ostatnio na portalu społecznościowym poruszył kwestię niestosownego zachowania dzieci w miejscach publicznych.
Będąc w restauracji, jego dwuletnia córeczka krzyczała i kopała. Ojciec nie mógł uspokoić dziecka, więc zabrał je z lokalu. Nie to jednak stało się przyczynkiem do opublikowania posta.
Bloger zwrócił uwagę na zachowanie innych ludzi. „Wszyscy się na nas gapili. Większość z tych osób nie ma dzieci. To było od razu widać. Żaden rodzic nie posłałby mi takich wściekłych spojrzeń, które wręcz krzyczały: Jeżeli nie umiesz zapanować nad własnym dzieckiem, zostań z nim w domu”.
Przeczytaj również:
1. Człowieku, zrozum rodzica!
Bloger nie atakował innych, a jedynie prosił o wyrozumiałość. Zaznacza, że dla niego jako rodzica było to bardzo trudne doświadczenie. Jego córeczka jest małym człowiekiem, który dopiero uczy się pewnych zachowań i norm.
Clint Edwards kończy swój wpis prośbą: „Zanim pełni gniewu wydacie negatywny wyrok o rodzicu, warto uświadomić sobie, że to, co na pierwszy rzut oka wygląda jak bezradność, to tak naprawdę ciągła, ciężka praca rodziców nad naprawieniem całej sytuacji”.
Historia mężczyzny nie przeszła bez echa. Udostępniono ją aż 146 tys. razy, a swoje zdanie wyraziło ponad 20 tys. osób.
Większość komentujących okazała blogerowi wsparcie i zrozumienie. Przywoływano własne doświadczenia. Ma je chyba większość rodziców małych dzieci.
Rzucanie się na podłogę w sklepie, kopanie, brak reakcji na uwagi opiekuna, bieganie po kościele – to tylko niektóre z zachowań, które wpisują się w obraz rodzicielstwa. Trzeba przyznać, że są to sytuacje niezwykle niekomfortowe dla rodziców, czy jednak należy się ich wstydzić? Czy są wyrazem bezradności i niekompetencji rodzicielskich?
Ola, mama czteroletniego Kamila, przyznaje, że zdarzyło się jej być obiektem powszechnego zainteresowania, gdy jej syn zachowywał się niestosownie.
– Byliśmy wtedy na wakacjach w Krakowie. Kamil miał wówczas dwa latka. Poszliśmy do kawiarni, zamówiliśmy lody. Było mnóstwo gości, zamówienie realizowano bardzo długo. Po 5 minutach syn zaczął się mocno wiercić. Próbowaliśmy go z mężem jakoś zabawić, zainteresować zabawkami i książeczkami, ale nic nie działało. W pewnym momencie zaczął mocno płakać i krzyczeć. Ludzie wokół nas tracili cierpliwość. Usłyszałam, jak jedna kobieta mówi coś o skutkach bezstresowego wychowania. Wstaliśmy i wyszliśmy z lokalu. Było mi wstyd, ale później zaczęłam się zastanawiać, czy ci ludzie zawsze byli grzeczni, cierpliwi i wyrozumiali – mówi Ola.
Dyskusja na temat obecności dzieci w przestrzeni publicznej wraca co pewien czas. Osoby młode często rozumieją rozterki młodych rodziców, choć i wśród nich są osoby, które nie tolerują pewnych zachowań.
– Sama mam czteroletnią córkę, ale uważam, że do pewnych spraw musi jeszcze dorosnąć. Nie zabieram jej do restauracji, bo szanuje innych ludzi i wiem, że może im przeszkadzać wiercące się na krześle dziecko. Dla najmłodszych są sale zabaw lub kawiarnie dla rodziców – podsumowuje Ula z Bydgoszczy.