Nie pamiętała, że urodziła syna. Była w szoku, kiedy dowiedziała się, że to prawda
Matka czwórki dzieci zakaziła się koronawirusem. Mimo to ciąża przebiegała prawidłowo i Charlene powitała na świecie zdrowego chłopca. Jednak po dwóch dniach kobieta zachorowała na zapalenie płuc i w ciężkim stanie trafiła na OIOM. Po 10 dniach śpiączki farmakologicznej nie mogła uwierzyć, że już urodziła.
1. Śpiączka po zakażeniu
Charlene i jej partner Daniel Edwards byli zachwyceni, kiedy dowiedzieli się, że będą mieli kolejne dziecko. Jednak pierwsze badania wykazały, że ciąża jest objęta dużym ryzykiem. Część ciąży kobieta musiała spędzić w szpitalu na obserwacji.
Pod koniec listopada Charlene zaczęła odczuwać skurcze. Kobieta została przewieziona do szpitala położniczego, gdzie przeprowadzono test na obecność koronawirusa. Wynik testu okazał się pozytywny, ale wykonano drugi, który wyszedł negatywny.
Lekarze zdołali powstrzymać poród, ale w grudniu tętno dziecka stało się zbyt wysokie i Charlene ponownie trafiła do szpitala. 23 grudnia przez cesarskie cięcie urodził się Harri. Był całkowicie zdrowy i dwa dni spędził z matką na oddziale położniczym.
Jednak stan Charlene nagle się pogorszył. Kobieta poważnie zachorowała na zapalenie płuc wywołane przez COVID-19 i została przewieziona na OIOM. By nie obciążać dodatkowo organizmu, lekarze wprowadzili ją w śpiączkę farmakologiczną.
W międzyczasie u jej partnera, Daniela, zdiagnozowano COVID-19 i sam został przyjęty do szpitala. Ich starsze dzieci, 15-letnia Megan, 11-letnia Tomos i 4-letni Freddie, były pod opieką babci. Ale kiedy wynik testu babci również okazał się pozytywny, dzieci pojechały do swojego dziadka Stephena. Charlene obudziła się dopiero 5 stycznia.
"Nie miałam pojęcia, gdzie jestem ani co się dzieje, kiedy się obudziłam. Nic nie wydawało się prawdziwe. Zupełnie zapomniałam o tych dwóch dniach, które spędziłam z synem - powiedziała. Nie pamiętałam porodu, nie pamiętałam imienia mojego dziecka ani jego wagi. Zapytałam pielęgniarki, czy żartują. Pokazali mi mój telefon ze zdjęciami mojego syna, a ja zdałam sobie sprawę, że to wszystko prawda. To było bardzo emocjonalne i absolutnie oszałamiające".
2. Powrót do zdrowia
Na początku Charlene nie mogła chodzić ani mówić. Minął ponad tydzień, zanim mogła zobaczyć Harri'ego. Dan przysłał jej zdjęcia i filmy wszystkich dzieci. Wiedziała, że musi wyzdrowieć, ze względu na nich. Kobieta bardzo przeżywała rozłąkę z najmłodszym synkiem.
"Martwiłam się o naszą więź, ponieważ tak długo byłam z dala od niego – powiedziała. - Nie mówiliśmy starszym dzieciom, że wracam do domu. Dan powiedział im, że miał niespodziankę, a potem weszłam. Płakałam ze szczęścia. To był najlepszy dzień w moim życiu".
Niestety to nie był koniec złych wiadomości dla rodziny. Zaledwie tydzień później mały Harri został przewieziony do szpitala. Okazało się, że również choruje na COVID-19. Na szczęście jego objawy były łagodne.
"Jeden po drugim, każdy z naszej rodziny był powalany przez COVID. Chcę, aby ludzie byli świadomi, nawet jeśli obostrzenia są łagodne, należy je traktować poważnie" - dodała.
Przez te wszystkie wydarzenia u Charlene zdiagnozowano zespół stresu pourazowego. Cierpi również na powikłania po chorobie. Jest osłabiona, ma duszności i skarży się na wypadanie włosów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Polecane
- "Dzieci będą potrzebowały specjalnej szczepionki na koronawirusa". Tak twierdzi szefowa Rosyjskiej Federalnej Służby Nadzoru Ochrony Praw Konsumenta i Dobrobytu
- 3-latek ma koronawirusa. Dziecko miało ciężki przebieg zakażenia SARS-CoV-2
- 10-letnia Małgosia od 50 dni jest na kwarantannie. Wciąż nie pokonała koronawirusa