Nauczyciele sponsorami przedszkoli i szkół? Niektórzy muszą dokładać z własnej kieszeni
Chociaż raz na jakiś czas w przedszkolach i szkołach trwa zbiórka na tzw. wyprawkę, artykułów plastycznych nie zawsze jest wystarczająco dużo. Nauczyciele mają wtedy dwa wyjścia: albo prosić o pomoc rodziców albo płacić z własnej kieszeni. Często wybierają drugą opcję.
1. Sponsoruję przedszkole
"Nawet nie wiesz, ile pieniędzy miesięcznie wydaję na kserówki, kartki i kleje dla mojej grupy" - powiedziała mi niedawno znajoma, która na co dzień pracuje w przedszkolu. "A co z wyprawką, za którą każdy rodzic płaci zazwyczaj na początku września?" - zapytałam od razu.
"Starcza do grudnia, a i to nie zawsze. Potem płacę sama. Wolę zapłacić ze swoich i mieć fajne, kolorowe zajęcia, niż czekać aż rodzice się zbiorą i coś kupią" - odpowiedziała.
Postanowiłam sprawdzić, czy w innych przedszkolach i szkołach ten problem też się pojawia. Pytanie o dokładanie do zajęć ze swoich pieniędzy i o cenę wyprawki, którą muszą zakupić rodzice, zadaliśmy na naszym profilu na Facebooku.
"Oczywiście. Niemal na każde zajęcia robiłam nowe pomoce, by dzieci chciały się uczyć. Efekty były super", "Pracuję w placówce prowadzonej przez organizację pozarządową, wszystkie podstawowe materiały mamy. Czasem coś kupię wymyślnego" - napisały nasze czytelniczki pracujące jako nauczycielki.
Zobacz też:
2. Wyprawka dla dziecka
A jak jest ze składkami na wyprawkę? W niektórych przedszkolach wystarcza 25 zł, w innych nawet 100 zł. Są też i tacy rodzice, którzy sami muszą kupić wyprawkę dla swojego dziecka: papier kolorowy, bibułę, farby, kleje, kredki, blok techniczny oraz ryzę papieru.
Zgodnie z ustawą z dnia 14 grudnia 2016 roku dot. prawa oświatowego, każde publiczne przedszkole powinno zapewniać bezpłatną edukację. Zadaniem placówki, a nie nauczycieli czy rodziców, jest pełne wyposażenie niezbędne do prowadzenia zajęć. Można powiedzieć, że zbieranie środków na artykuły szkolne jest więc niezgodne z prawem.
Co w przypadku szkół podstawowych? Nauczyciele mają prawo poprosić rodziców o przekazanie środków na dany cel. Nie mogą to być jednak artykuły higieniczne czy biurowe.
- A wtedy pozostaje nam tylko proszenie rodziców o pieniądze. Jestem dopiero drugi rok nauczycielką w szkole, więc głupio mi na wywiadówkach czy podczas innych spotkań pytać, czy nie kupią papieru kolorowego czy kleju na zajęcia z plastyki. Sama płacę – mówi Joanna, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w jednej z lubelskich szkół.
3. Praca także w domu
I nie jest jedyna. Katarzyna w przedszkolu pracuje już kilka lat. Jak sama mówi, przez ten czas "zdążyła już wynieść do pracy pół swojego domu". W sali przedszkolnej jej grupy są więc już jej nożyczki, farby plakatowe, kredki i niezliczone ilości papieru i kleju.
- Tu jednak nie chodzi tylko o to, ile ja tego tutaj już przyniosłam. Pomyśl sobie, ile czasu dodatkowo każda z nas (nauczycielek w przedszkolu – przyp. red.) poświęca na stworzenie czegoś, co tak naprawdę powinniśmy dostawać. Chodzi mi tu o plansze na gazetki szkolne. Teraz np. od kilku dni wracam z pracy i wycinam księżniczki w zimowej scenerii. Oczywiście na okno w przedszkolu – dodaje nauczycielka z jednego przedszkola w Lublinie.
Problemem nauczycieli jest więc nie tylko kupowanie artykułów wręcz niezbędnych do prowadzenia zajęć. Skarżą się też na to, że brakuje im czasu. A dyrektorzy i rodzice wymagają pięknych, kolorowych sal i coraz to bardziej kreatywnych pomysłów. Jednak nie zawsze tak jest. Wszystko zależy od szkoły czy przedszkola.
- Nauczyciele pracujący w naszej szkole nie skarżą się, że muszą płacić z własnej kieszeni. Nie wiem, jak jest w innych szkołach. Mamy w pokoju nauczycielskim ksero, więc każdy ma do niego dostęp. Ja pilnuję tylko, by jedna osoba nie kserowała czegoś tysiąc razy, a druga zaledwie czterdzieści. Artykuły plastyczne kupujemy jednak tylko do świetlicy, na takiej samej zasadzie jak papier toaletowy czy mydło. Przybory na zajęcia plastyczne kupuje rodzic, tak samo jak trampki czy bluzę. Dodam, że teraz jest zdecydowanie lepiej niż kiedyś. Mamy wsparcie państwa, więc podręczniki i ćwiczenia finansowane są przez budżet. Moim zdaniem jednak ćwiczenia powinni kupować sami rodzice. To koszt 50-80 zł na rok, a znacznie ułatwiłoby pracę szkoły - mówi Mariusz Lisek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Lublinie.