Koronawirus w USA. Polka mieszkająca w New Jersey opowiada o nauczaniu dzieci w dobie pandemii
Ewelina od 10 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, gdzie wychowuje swoje dzieci. Jak przyznaje, nie jest lekko, kiedy na rękach płacze niemowlę, a jego starsze rodzeństwo ma zdalne lekcje. Mało tego, w New Jersey, gdzie mieszka, dopiero niedawno otwarto restauracje, a maseczki trzeba nosić wszędzie. Przed mieszkańcami jeszcze daleka droga do normalności.
1. USA podzielone. Część dzieci uczy się zdalnie, część w szkole
Ewelina Burdzy jest Polką, która na co dzień mieszka w Garfield (New Jersey w USA). Jest mamą trojga dzieci: 8-letniej Laury, 7-letniego Davida i 2-tygodniowej Lidii. Laura i David uczęszczają do amerykańskiej szkoły publicznej w Garfield, i jak opowiada Ewelina, od 8 września wciąż uczą się zdalnie.
- W naszym mieście wszystkie szkoły publiczne i przedszkola działają tylko przez internet i online. 8 września rozpoczął się rok szkolny, ale dzieci w ogóle nie wróciły do szkół. Mieszkamy w New Jersey, tutaj obowiązują inne zasady w każdej dzielnicy, wszystko jest podzielone. Generalnie państwo jest podzielone - tam, gdzie władze sprawują demokraci, dzieci nie wróciły do szkół, tam, gdzie republikanie uczą się stacjonarnie. Gubernator New Jersey jest demokratą, dlatego Laura i David zostali w domu. Choć muszę podkreślić, że każdy gubernator stanu podejmuje decyzję o powrocie dzieci do placówek edukacyjnych indywidualnie - opowiadała.
Rodzice dzieci, które uczęszczają do tej samej szkoły, co pociechy Eweliny, sprzeciwili się pomysłowi kontynuowania nauczania zdalnego, czego dali wyraz w petycji skierowanej do władz szkoły.
-To, że dzieci nie wróciły do szkół, niestety nie jest naszym wyborem. Ja wraz z innymi rodzicami podpisywałam nawet petycję, aby dzieci wróciły do stacjonarnego nauczania, albo żeby odbywało się ono chociaż w systemie mieszanym. Niestety nic z tego nie wyszło. Szkoły i tak nie zostały otwarte - przyznała.
2. Restrykcyjne obostrzenia w podstawówkach
Inne zasady obowiązują w szkołach prywatnych. Tutaj rodzice mieli wpływ na to, w jakiej formie ich dzieci podejmą naukę.
- Szkoły prywatne działają, ale mają ograniczoną liczbę uczniów. Dzieci mają lekcje w systemie zmianowym, w 6-osobowycg grupach, a część zajęć odbywa się online. W tego typu szkołach rodzice mogli wybrać formę, w jakiej chcą, aby ich dzieci były nauczane - dodała Ewelina.
Polka opisała też restrykcje w tych placówkach, do których dzieci już wróciły.
- W innym stanie, gdzie mieszka moja koleżanka, jej pociechy uczą się już stacjonarnie. Podczas lekcji muszą mieć założone maseczki, siedzą w oddzielnych ławkach i muszą zachowywać miedzy sobą odległość 2-metrów. Klasa liczy 6 osób, a zajęcia odbywają się w trybie mieszanym. Do szkoły przychodzi się co dwa tygodnie, na zmianę z drugą grupą. Dla porównania, w New Jersey nikt nawet nie wie, kiedy dzieci ponownie wrócą do szkół - nie kryje rozgoryczenia Polka.
Ewelina opowiedziała również, ile kłopotów wiąże się z nauką online - m.in. pojawią się przez to trudności z językiem polskim, który przestał być dla dzieci pierwszym językiem.
- Przedłużające się nauczanie zdalne jest dla mnie utrapieniem. Muszę pilnować, żeby lekcje były zrobione zarówno w publicznej amerykańskiej szkole, jak i w prywatnej polskiej, do której dzieci chodzą w sobotę. To jest ich drugi język i ciężko jest się go uczyć przez internet. Córka właśnie skończyła 2 klasę i wciąż nie umie dobrze pisać po polsku. Na zajęciach online z nauczycielką musiałam pomagać jej z pisaniem odpowiedzi, bo się nie wyrabiała w czasie. To spowodowało, że zaczęła się zniechęcać. Już pod koniec roku szkolnego nie chciała w ogóle odrabiać polskich lekcji, gdzie przed pandemią uwielbiała chodzić do polskiej szkoły i uczyć się języka ojczystego - martwi się Ewelina.
3. Jak wyglądają lekcje online w Stanach?
- Lekcje zaczynają się o 8:35. Po zalogowaniu, nauczycielka sprawdza obecność. Potem mają zajęcia podzielone na przedmioty, około godziny z każdym nauczycielem. Koło południa jest godzinna przerwa na lunch, o 13 wracają na przedmiot specjalny np. plastykę, informatykę, muzykę. Od 14 do 15 mają tzw. okienko - jeżeli jest taka potrzeba, nauczyciel jest do dyspozycji i można wtedy indywidualnie poprosić o pomoc w materiale, którego do końca się nie przyswoiło - opisywała Ewelina.
Polka przyznaje, że zajęcia zdalne są dla jej dzieci trudniejsze niż zajęcia stacjonarne.
- Mój syn jest w pierwszej klasie i jeszcze nie umie dobrze pisać ani czytać, a co dopiero robić to wszystko na komputerze. Ja muszę wszystkiego pilnować. Robić z nim zadania i wysyłać je nauczycielce. Córka, która jest w 3 klasie radzi sobie lepiej, ale i tak muszę sprawdzać, czy wszystko jest zrobione i wysłane. Czasami coś się zacina albo nie można ściągnąć wymaganej aplikacji, dzieci się wtedy martwią i stresują, że nie zdążą oddać prac na czas. Naprawdę, nie ma lepszej formy nauczania, niż nauka w szkole i przebywanie razem z rówieśnikami - twierdzi Polka.
4. Przedłużające się nauczanie zdalne jest dla rodziców urtapieniem
Dla Eweliny nauczanie zdalne jest kłopotliwe także ze względu na to, że ma w domu 2-tygodniowe dziecko, które, co naturalne, jest głośne, płacze i nie rozumie, że rodzeństwo musi się skupić.
- Podczas lekcji w domu trzeba być cicho, nic nie można zrobić. Mam malutkie dziecko, które płacze, a jak jest głośno, to starsze dzieci się denerwują. W domu nie ma warunków na spokojną i bezstresową naukę. Dla rodziców i dzieci jest to wyzwanie. Ja i tak nie mam najgorzej, ponieważ jestem na urlopie macierzyńskim i mam możliwość bycia z nimi w domu. Ale współczuje rodzicom, którzy muszą pracować w domu i jeszcze uczyć dzieci albo kiedy muszą iść do pracy, i nie wiedzą, co mają zrobić z dziećmi. A takich rodzin jest w New Jersey wiele - opisywała.
Ewelina dodała, że Amerykanie traktują pandemię bardzo poważnie, co widać po obostrzeniach panujących nie tylko w szkołach, lecz także w przestrzeni publicznej i innych instytucjach.
- Pandemia COVID-19 jest tu traktowana bardzo poważnie. Państwo jest podzielone na Demokratów i Republikanów. Demokraci chcą za wszelką cenę trzymać wszystko zamknięte, a Republikanie chcą otwierać. Niestety w New Jersey, mamy restrykcje nałożone niemal na każdą aktywność w przestrzeni publicznej. Dopiero teraz po 6 miesiącach powoli zaczyna się coś otwierać np. restauracje. Bez masek wciąż nie można nigdzie wejść, do żadnego sklepu czy urzędu. Przed nami jeszcze daleka droga do normalności - zakończyła Ewelina.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także:
- Koronawirus. Polka mieszkająca na Islandii posłała syna do szkoły. "Nie było ani obowiązku noszenia maseczek, ani odkażania rąk"
- "Dzieci będą potrzebowały specjalnej szczepionki na koronawirusa". Tak twierdzi szefowa Rosyjskiej Federalnej Służby Nadzoru Ochrony Praw Konsumenta i Dobrobytu
- Bolesny powrót do szkoły