Koronawirus. Polka mieszkająca na Islandii posłała syna do szkoły. "Nie było ani obowiązku noszenia maseczek, ani odkażania rąk"
Od 15 lat mieszka na Islandii. To tutaj wychowuje swojego 6-letniego syna Vincenta. Olga przyznaje, że obostrzenia wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa są tam znacznie mniej restrykcyjne niż w Polsce, nawet jeśli chodzi o rozpoczęcie przez dzieci nauki w trybie stacjonarnym.
1. Brak obostrzeń w islandzkich szkołach
Olga ma 34-lata i od 15-lat mieszka w Reykjaviku na Islandii, gdzie wyjechała tuż po maturze. Od kilku lat pracuje jako kadrowa i księgowa w islandzkiej firmie instalacyjnej. Od 6 lat spełnia się w roli mamy Vincenta, który w tym roku po raz pierwszy poszedł do szkoły. Jak wygląda powrót dzieci do placówek edukacyjnych na Islandii i czym różnią się obostrzenia tam panujące, od tych, które obowiązują dzieci w Polsce?
- Na Islandii rozpoczęcie roku szkolnego odbywa się pod koniec sierpnia, jednak o konkretnej dacie powrotu dzieci do szkół każda placówka decyduje indywidualnie. W szkole mojego syna ten dzień wypadł 24 sierpnia. Vincent w tym roku poszedł do pierwszej klasy - opowiada Olga, autorka bloga "Polka na Islandii".
34-latka chwali sobie fakt, że władze szkoły w Rejkiaviku przed planowanym rozpoczęciem roku szkolnego, wysłały do rodziców maila z informacją o przebiegu uroczystości wraz instrukcjami na temat tego, jak należy zachowywać się w szkole podczas pandemii.
- Szkoła była podzielona na dwie części. Rozpoczęcie lekcji dla dzieci powyżej 3 klasy szkoły podstawowej odbyło się na piętrze. Dzieci były same z wychowawcami. Nie mogli im towarzyszyć rodzice - opowiada Olga.
Podobnie jak w Polsce - dzieci na Islandii nie muszą nosić maseczek w szkołach. Co więcej, nie ma tam obowiązku dezynfekcji rąk. Jedynym obostrzeniem jest zachowanie bezpiecznego dystansu społecznego.
- Nie było ani obowiązku noszenia maseczek, ani odkażania rąk, ale była prośba o utrzymanie dystansu. Rodzice nie mogli wejść do szkoły, musieli czekać przed budynkiem - przyznaje Olga.
2. Dzieci a koronawirus
- Klasy 1-2 miały oddzielne rozpoczęcie roku, a dzieciom mogli towarzyszyć rodzice (jednak bez dodatkowych gości, co było możliwe we wcześniejszych latach). Cała inauguracja trwała ok. 30 min. Przedstawiono nam plan lekcji i opowiedziano krótko o zajęciach oraz regulacjach związanych z wirusem. Dzieci w szkole mają obowiązek trzymać odległość tylko jednometrową, a nie dwumetrową. Siedzą razem w ławkach. Powinny też zachować higienę i nosić własne bidony na wodę. Nie ma żadnych przesłanek sugerujących, aby coś w tej kwestii miało ulec zmianie - opowiada mama Vincenta.
Na Islandii podobnie jak w Polsce uważa się, że dzieci nie są głównym źródłem zakażeń koronawirusa, dlatego nie ma potrzeby nakładać na nie dodatkowych obostrzeń. Jak można przeczytać w oficjalnym komunikacie na islandzkiej stronie rządowej:
"Dzieciom i młodzieży nie grozi ryzyko rozwinięcia się ciężkiego zakażenia nowym koronawirusem (COVID-19). Niewiele jest danych informujących o poważnych zachorowaniach w tej grupie wiekowej wywołanych przez SARS-CoV-2. Jeżeli dzieci lub młodzież zostaną zakażeni, u większości z nich objawy będą łagodne" - czytamy w komunikacie.
Stanowisko Islandczyków jest podobne do tego, które zajmują polscy naukowcy. Dr Paweł Grzesiowski, wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, prezes Fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń" w rozmowie z WP Parenting przyznaje, że dzieci nie zarażają na tak dużą skalę, jak dorośli:
- Analizy ognisk zakażenia w rodzinach pokazują, że najbardziej zarażają objawowi dorośli. Nie ulega wątpliwości, że dzieci też chorują, jednak one zarażają głównie opiekunów, którzy są z nimi w bliskim kontakcie - powiedział dr Grzesiowski i dodał:
- Przykładowo, dorosły 40-latek z objawami COVID-19 może zarazić ok. 4-5 osób, i będzie ich zarażał przez 10 dni, zaś dziecko, które przechodzi koronawirusa bezobjawowo, może zarazić 1-2 osoby i zarażać przez 4-5 dni, i to głównie najbliższych - wyjaśnił lekarz.
3. Reakcja szkoły na dziecko z COVID-19
Olga zapytana o to, jakie działania podejmie szkoła jej syna, kiedy jeden z uczniów zachoruje na COVID-19, wyjaśnia:
- W przypadku pojawienia się dziecka zakażonego w szkole lub innej placówce edukacyjnej, od razu zamykana jest cala placówka lub ta część, w której przebywała osoba zakażona. Osoby mające z nią kontakt idą na dwutygodniową kwarantannę. Z kolei dzieci na Islandii są objęte kwarantanną tylko wtedy, gdy miały bezpośredni kontakt z zakażonym" - poinformowała 34-latka.
Zdaniem Olgi podejście rządu i władz szkół do kwestii rozprzestrzenia przez dzieci COVID-19 jest w pełni uzasadnione. Polka uważa, że oparcie się na badaniach jest racjonalne i pozwala rodzicom myśleć o dzieciach przebywających w szkole trochę spokojniej.
- Na Islandii nie odnotowano dotychczas, aby nieliczne obostrzenia obowiązujące w szkołach wpłynęły na zwiększoną liczbę zakażeń w kraju. Najwięcej przypadków zakażonych SARS-CoV-2 odnotowuje się na granicy i wśród osób powracających do kraju lub mających z nimi kontakt - wyjaśniła.
4. Przedszkola funkcjonują bez zmian od początku pandemii
Z informacji udzielonych przez Olgę wynika, że pod koniec zeszłego roku szkolnego na Islandii na nauczanie zdalne zostały przerzucone uniwersytety, szkoły średnie i starsze klasy. Przedszkola i szkoły podstawowe pracowały prawie całkowicie normalnie, nawet podczas trwania największych restrykcji w kraju (w marcu i kwietniu).
Szkoła jej syna Vincenta także funkcjonuje normalnie. Co prawda prosi się rodziców, aby bez potrzeby nie wchodzili do budynku, jednak nie ma takiego zakazu. Zajęcia odbywają się bez zmian, świetlica również funkcjonuje w pełnym wymiarze, a dodatkowe aktywności, takie jak basen odbywają się bez żadnych ograniczeń.
- Warto jednak podkreślić, że klasa mojego syna ma około 10 uczniów, a razem z drugą klasą i wychowawcami (pracującymi na jednym piętrze) nie ma ich nawet 30. Cała szkoła liczy mniej niż 100 osób. Większe szkoły publiczne pracują podobnie. Tam też nie ma obowiązku noszenia maseczek. Jest tylko prośba o utrzymanie dystansu - podsumowuje Olga.
5. Koronawirus na Islandii
Na Islandii nie ma obowiązku noszenia maseczek w przestrzeni publicznej, jeżeli możliwe jest utrzymanie 2-metrowego dystansu. Nakaz ten jest wymagany od przedstawicieli zawodów kontaktowych, takich jak kosmetyczka czy fryzjer. Maseczki są obowiązkowe w transporcie publicznym, ale tylko na długich dystansach. Wszędzie można znaleźć środki do dezynfekcji rąk, a wózki czy kasy samoobsługowe w sklepach są na bieżąco odkażane.
Od 28 lutego na Islandii odnotowano 2 141 potwierdzonych zakażeń SARS-CoV-2 w całym kraju. Z powodu COVID-19 zmarło 10 osób, 2050 wyzdrowiało. W porównaniu z innymi krajami Europy, Islandia może pochwalić się stosunkowo niską zachorowalnością na koronawirusa. Należy jednak podkreślić, że wyspa jest niewielka i zamieszkuje ją niewiele ponad 300 tys. osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl