Apel rodziców w związku z powrotem dzieci do szkół. Ekspert komentuje
Minister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiedział, że od 1 września dzieci wrócą do szkół i tradycyjnie rozpoczną rok szkolny. Placówki z kolei mają spełnić warunki sanitarne i być przygotowane na naukę w czasie pandemii. Wielu rodziców zadaje sobie jednak pytanie, czy ich dzieci powinny usiąść w szkolnej ławce i apeluje do Ministerstwa Edukacji Narodowej o możliwość wprowadzenia nauki zdalnej dla części uczniów.
1. List od czytelnika
Po publikacji artykułu o decyzji Ministerstwa Edukacji dostaliśmy wiele maili od zaniepokojonych rodziców i nauczycieli, którzy nie widzą przyszłości dla "normalnej" nauki.
Na prośbę jednego z rodziców publikujemy treść listu, który wysłał również do Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Ministerstwa Zdrowia, jednak tam przepadł bez odpowiedzi.
"Drodzy Rodzice i Nauczyciele, jeśli z różnych powodów obawiacie się otwarcia od 1 września 2020 r. szkół w tradycyjnym wydaniu, tj.:
- skumulowania setek dzieci w zbyt małych budynkach szkolnych i na ciasnych korytarzach,
- zajęć prowadzonych w kilkudziesięcioosobowych grupach, stłoczonych w małych salach lekcyjnych,
- zajęć sportowych, z uwagi na brak wystarczającej ilości sal gimnastycznych, prowadzonych w grupach utworzonych z kilku klas,
- całodziennych "wędrówek" uczniów i nauczycieli pomiędzy salami rozlokowanymi po całej szkole,
- braku możliwości zapewnienia wystarczającej ilości środków dezynfekujących,
- braku szans na sprzątanie i dezynfekowanie powierzchni szkolnych w ciągu dnia,
- braku środków i sposobów na wyegzekwowanie w tak dużych skupiskach i na niewielkiej powierzchni "dyscypliny sanitarnej" i zachowywania dystansu społecznego,
czyli braku możliwości zapewnienia elementarnych zasad bezpieczeństwa sanitarnego dla uczniów, nauczycieli i wszystkich osób, które zmuszone będą egzystować w takich warunkach wiele godzin każdego dnia, wesprzyjcie nasz apel do rządzących o umożliwienie zdalnej nauki" – pisze pan Artur.
Dodaje również, że jeśli nie da się wprowadzić zdalnej nauki dla wszystkich dzieci, to należałoby to zrobić przynajmniej dla tej części, która ma obniżoną odporność lub z innych względów zdrowotnych nie powinna uczestniczyć w tradycyjnych zajęciach stacjonarnych.
"W okresie coraz większego rozkwitu pandemii, dla bezpieczeństwa nas wszystkich – naszych dzieci, mieszkających z nami dziadków i dla ochrony naszych miejsc pracy (w związku z większym zagrożeniem zarażenia całej rodziny lub nawet tylko kilkutygodniową przerwą na kwarantannę), połączmy siły, aby dano nam szansę spokojnie i bezpiecznie przetrwać ten czas i współdecydować o naszym zdrowiu"– pisze pan Artur.
Jeżeli nauka nie odbywałaby się tylko w trybie zdalnym, zawsze można spróbować "zmniejszyć" liczbę dzieci w szkole i w poszczególnych klasach rozbijając je na mniejsze grupy. Jednak są to dodatkowe koszty.
2. Eksperci o powrocie do szkół
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz, jeszcze przed ogłoszeniem nowych wytycznych przez Ministerstwo Edukacji apelował o rozsądek. W rozmowie z WP Parenting powiedział:
- W dzisiejszych warunkach przygotowanie się w dwa tygodnie do roku szkolnego, który rozpoczyna się w trakcie pandemii, jest niemożliwe. Nad organizacją zajęć szkolnych 2020/2021 powinniśmy pracować od marca tego roku.
Na swoim koncie na Twitterze umieścił wpis podsumowujący wydatki Ministerstwa Edukacji na środki do dezynfekcji w stosunku do zapotrzebowania szkół.
Mamy blisko 26 tyś. szkół a MEN chwali się przekazaniem „kilkunastu tyś. dyspenserów do dezynfekcji”. To mniej niż 1 na szkołę.. Potrzeba co najmniej 100 tyś. wraz z maseczkami . Zdrowie jest najważniejsze.
— Sławomir Broniarz (@Broniarz) August 10, 2020
Dr Michał Sutkowski w rozmowie z WP Parenting przyznał, że nie wie, jak został spożytkowany czas na przygotowanie roku szkolnego, ale znając polską rzeczywistość, jest raczej pesymistą.
- Mimo wszystko staram się patrzeć na to realnie. Musimy postawić sprawę jasno. Za tym, żeby dzieci poszły do szkół, przemawiają dwie rzeczy: gospodarka (rodzice będą mogli wrócić do pracy) i badania, które mówią o stosunkowo małej liczbie zakażeń wśród dzieci. Aczkolwiek tu też trzeba postawić gwiazdkę i powiedzieć, że ostatnie duże badania populacyjne w USA mówią o wzroście zachorowań w grupie dzieci. Dlatego nie można mówić niczego na sto procent – mówi Sutkowski.
Dodał również, że pomysł otwarcia szkół, z medycznego punktu widzenia, jest obarczony niebezpieczeństwem zwiększenia liczby infekcji.
- Patrząc realistycznie, myślę, że to będzie tak: otwieramy szkoły, zamykamy, otwieramy, zamykamy i tak w kółko - mówi Sutkowski.
Co zrobić w przypadku wystąpienia koronawirusa w szkole?
- Może nie zamykać od razu całej szkoły, a próbować stworzyć mniejsze klasy, pytanie tylko, czy szkoły są na to przygotowane. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie liczby uczniów, wprowadzenie większej ilości zmian, co też nie będzie łatwe dla głównych zainteresowanych. Jest potrzeba przygotowania procedur. I teraz pytanie jest też takie: czy szkoły są same do tych procedur zdolne, czy powinni pracować z inspektoratami sanitarnymi i otrzymywać większą pomoc ze strony władz? – pyta dr Sutkowski i dodaje, że z punktu widzenia epidemiologicznego, nie należałoby w ogóle wychodzić z domu.
Z drugiej strony tak się nie da żyć. Szukanie tego złotego środka jest niezwykle trudne w przypadku szkół.
- Moim zdaniem najlepszy byłby hybrydowy model nauczania: trochę nauki w szkole, trochę nauki zdalnej. Myślę, że to może być kluczem do sukcesu – mówi dr Sutkowski.
3. Jak ochronić dzieci?
Sutkowski zauważa, że dzieci, które mają zaburzenia odporności i tak nie mogły normalnie uczestniczyć w zajęciach. Po to też stworzono indywidualny tok nauczania. Takich dzieci jednak jest stosunkowo mało. Powinniśmy natomiast budować odporność od najmłodszych lat u wszystkich bez względu na stan zdrowia.
- Sport, ruch, właściwa dieta, szczepienia – te wszystkie rzeczy powinny zaistnieć. My, jako społeczeństwo tego nie robimy. Kto szczepi dzieci na grypę? A to jest najlepsze zabezpieczenie. Kto powszechnie szczepi dzieci na rotawirusa? Nie polskie państwo. Jak rodzic sobie chce, to musi za to zapłacić. Kiedyś nie szczepiliśmy na pneumokoki, teraz już szczepimy i tych zachorowań jest znacznie mniej. Jest dużo rzeczy do zrobienia, które pomogą nam zabezpieczyć dzieci przed powrotem do szkoły. Szczepienia, dieta, ruch, walka z otyłością, czy właściwe leczenie chorób przewlekłych. Możemy to zrealizować i to jest jakiś konkret. A o tym się prawie w ogóle nie mówi – podsumowuje Sutkowski.
Zobacz także: Objawy koronawirusa u dzieci. Kiedy biegunka jest objawem?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl