Koronawirus w Polsce. Odwołano badania niemowlaka z wadą serca. Po naszej interwencji NFZ przywraca wizytę
Dwumiesięczny Maksymilian ma wrodzoną wadę serca. Decyzja o tym, jak powinno być leczone dziecko, miała zapaść 26 maja podczas badania u kardiologa. Wizyta jednak została odwołana, ponieważ lekarz musiał dostosować się do rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia i ograniczyć praktykę tylko do jednej placówki. Jak się okazało, żadna inna przychodnia nie mogła przyjąć dziecka. - Zostaliśmy pozostawieni sami sobie — mówią zrozpaczeni rodzice. Postanowiliśmy interweniować! I... Udało się, NFZ wyznaczył nowy termin wizyty i to nawet wcześniejszy niż pierwotnie.
1. Koronawirus. Odwołanie planowanych wizyt
W serduszku Maksymiliana brakuje fragmentu przegrody. Wadę tę wykryto tuż po urodzeniu się dziecka.
- Lekarze powiedzieli nam, że ta wada może zniknąć sama z siebie. Ale jeśli tak się nie stanie, to potrzebne będzie leczenie, a w najgorszym przypadku nawet operacja. Dlatego wynik badania echa serca był dla nas kluczowy – opowiada Łukasz Sakowicz, ojciec Maksymiliana.
Już na samym początku rodzice Maksymiliana mieli problem z zapisaniem się na wizytę do kardiologa. Najbliższy termin badania wyznaczono na 26 maja. – Tu ważny jest czas, dziecko musi zostać zbadane między drugim a trzecim miesiącem życia. Nasz synek już ma prawie trzy miesiące, więc wizyta wyznaczona na koniec maja i tak była na styk – tłumaczy Łukasz.
Wykonanie echa serca małego Maksymiliana jednak nagle zostało odwołane. Rodzice zostali poinformowani o tym za pomocą SMS-a.
Jak czytamy w wiadomości, przyczyną odroczenia wizyty jest rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia, zgodnie z którym lekarze muszą ograniczyć swoją praktykę tylko do jednej placówki.
2. Inne choroby "nie przeczekają" epidemii
- W przychodni powiedzieli wprost, że nie wiedzą jak nam pomóc i że możemy zgłosić się ponownie w czerwcu – opowiada Łukasz.
Zrozpaczeni rodzice Maksymiliana zaczęli dzwonić do pomorskiego Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ).
- Myślałem, że podadzą nam jakieś konkretne informacje, kontakt do lekarza zastępczego czy innej placówki. Bylibyśmy gotowi pojechać nawet do innego miasta, byle trafić do specjalisty – opowiada Łukasz.
Zamiast tego rodzice dostali od NFZ listę przychodni — ogólnodostępny spis placówek.
- Obdzwoniłem je po kolei. W połowie przychodni nie odbierano telefonów. W drugiej połowie albo nie wykonywano takiego badania, albo nie przyjmowano nowych, tylko przypadki z zagrożeniem dla życia albo teleporady – opowiada Łukasz. – Byłem tym zszokowany, bo przecież mieszkamy w Gdyni, niby poziom opieki medycznej jest tu wysoki. Jednak zostaliśmy sami ze swoim problemem – dodaje.
3. Interwencja w sprawie Maksymiliana Sakowicza
W sprawie Maksymiliana zainterweniowaliśmy w Narodowym Funduszu Zdrowia. Sylwia Wądrzyk, rzecznik NFZ, podkreśla, że placówka medyczna w przypadku odwołania wizyty czy badania powinna wskazać pacjentowi nowy termin.
Dlaczego więc w tym przypadku było inaczej? Według rzecznika NFZ w woj. pomorskim zaszła pomyłka.
- Faktycznie przychodnia odwoływała niektóre wizyty w związku z tym, że jeden z lekarzy musiał tymczasowo wybrać jedno miejsce pracy. Ale pacjentom proponowano alternatywne terminy wizyt - mówi Mariusz Szymański. - Dostałem od placówki potwierdzenie, że byli gotowi wykonać badanie dziecka nawet we wcześniejszym terminie. Być może rodzice zbytnio się pośpieszyli, zaczynając szukać pomocy na zewnątrz – zasugerował Szymański.
4. Teleporady zamiast wizyty
Już następnego dnia po naszej interwencji, przychodnia skontaktowała się z rodzicami Maksymiliana i rzeczywiście zaproponowała wizytę we wcześniejszym terminie. Dziecko zostanie zbadane 21 maja przez zastępczego lekarza-kardiologa.
- Bardzo się z żoną cieszymy! – mówi WP parenting Łukasz, tata Maksa, z wyraźną ulgą.
Przypadek małego Maksymiliana z pewnością nie jest jedyny. Jak mówi Rafał Hołubicki, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej, w związku z epidemią koronawirusa w Polsce, rząd podjął decyzję o wstrzymaniu planowych zabiegów i wizyt.
- Przychodnie po prostu nie miały dostępu do niezbędnych środków ochrony indywidualnej – mówi Hołubicki. Większość więc oferowała pacjentom tylko teleporady. Osobiście przyjmowano tylko "nagłe przypadki". Ponieważ placówki nie dostały konkretnych wytycznych, to często wizyty wszystkich pacjentów bez bezpośredniego zagrożenia życia były odwoływane.
- W tej chwili służba zdrowia jest powoli "odmrażana", ale pojawiło się rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia, które zmusza medyków do ograniczenia wykonywania zawodu do jednego miejsca. Lekarze nie mają innego wyjścia, muszą dostosować się do obowiązującego prawa. Problem polega na tym, że ministerstwo wprowadzając nowe zasady, ogranicza pacjentom dostęp do lekarzy – podkreśla Hołubicki.
5. Koronawirus. Ograniczenia dla lekarzy
Rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia weszło w życie 28 kwietnia 2020 i de facto zakazuje ono lekarzom i pielęgniarkom podejmowania pracy w innych placówkach, jeśli w jakiś sposób są zaangażowanie w leczenie zakażonych koronawirusem.
Wielu lekarzy uważa to rozporządzanie za absurdalnie. Faktycznie ryzyko rozprzestrzeniania koronawirusa przez personel szpitalny jest dosyć duże, ale równie skutecznie można je wyeliminować wprowadzając regularne testy.
Naczelna Izba Lekarska już kilka razy apelowała do Ministerstwa Zdrowia, tłumacząc, że to rozporządzenie, nie tylko ogranicza wolność i prawa obywatelskie lekarzy. Powoduje też, że w wielu placówkach po prostu zabrakło lekarzy specjalistów. Odpowiedzi nie doczekali się do dzisiaj.
Zobacz także: Gdy dziecko oddycha przez usta – logopeda określa możliwe przyczyny
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl