Kolejne wyzwanie zyskuje popularność wśród nastolatków. W przypadku Leo skończyło się rozbitą głową
Po "deodorant", "eraser" i "salt and ice challenge", przyszła pora na "pass out challenge". Niebezpieczne wyzwanie popularne wśród nastolatków w przypadku 10-letniego Leo skończyło się rozbitą głową. Matka chłopca apeluje do rodziców, aby rozmawiali z dziećmi o zagrożeniach czyhających w sieci.
1. Na czym polega pass out challenge?
"Bezpieczne omdlewanie" i hiperwentylacja były znane i popularne już kilka lat temu. Aktualnie nastolatkowie znów podejmują to niebezpieczne wyzwanie. Zyskało ono drugie życie za sprawą ponownego upowszechnienia w mediach społecznościowych.
"Pass out challenge" polega na odcięciu dopływu tlenu do mózgu. Nastolatkowie przykucają, a następnie zaczynają szybko i płytko oddychać (tak jak przy hiperwentylacji). Potem wstają, wkładają kciuk do ust i wstrzymują oddech. Po chwili tracą przytomność. Upadają.
Przeczytaj też:
2. Matka przestrzega
Cath Matar z Australii opublikowała na swoim profilu na Facebooku zdjęcia rozbitej głowy syna, 10-letniego Leo. To rezultat wyzwania "pass out challenge". Zrobiła to, aby przestrzec innych rodziców. Kobieta opisała, w jaki sposób doszło do wypadku.
Okazuje się, że chłopiec podjął się tego wyzwania we własnym pokoju. Znalazł na YouTube film instruktażowy zatytułowany "Jak zemdleć bezpiecznie?" i postanowił go odtworzyć.
Kiedy Matar sprzątała dom, usłyszała hałas dobiegający zza ściany. Po przekroczeniu progu pokoju, zobaczyła syna ze łzami w oczach leżącego na podłodze. Po jego karku płynęła krew. Gdy chłopiec stracił przytomność, upadając, uderzył głową o krawędź komody.
Kobieta zabrała go do szpitala, gdzie dowiedziała się, że jedno dziecko zmarło na skutek tego wyzwania. Rana na głowie Leo wymagała założenia pięciu podwójnych szwów i bandaża uciskowego, aby zapobiec tworzeniu się krwiaka.
Cath Matar przestrzega rodziców, aby rozmawiali ze swoimi dziećmi o zagrożeniach wynikających z popularnego wśród nastolatków wyzwania:
- To szalenie niebezpieczne, bo jego zasady brzmią dla dzieci tak niewinnie – oddychasz i kucasz. To nie brzmi jak coś, co może wyrządzić ci krzywdę. Mimo wszystko może, bo w ten sposób odcinasz dopływ tlenu do mózgu. Możesz upaść i uderzyć się w głowę, możesz stracić wszystko. Mój syn uszedł z życiem, ale następne dziecko może nie mieć tyle szczęścia.