Jak przetrwać połóg?
Dawno, dawno temu, przed pojawieniem się córki i syna, byłam bardzo nieświadoma i naiwna w swych wizjach dotyczących macierzyństwa. Wydawało mi się, że najtrudniejszym momentem jest ciąża i poród. Że to jedyna rewolucja we wspólnym życiu, jedyny moment, gdy trzeba się dostosować, a później jakoś się poukłada i właściwie będzie jak było. Akurat! Jak się okazało, byłam młoda i naiwna. Praktyka oczywiście zweryfikowała moje wyobrażenia. Z perspektywy czasu widzę, że najgorszym momentem w mojej matczynej karierze był pierwszy połóg. Wszystko było nowe, nieznane, a ja z uporem maniaka usiłowałam być taka jak kiedyś - samodzielna, perfekcyjna, zorganizowana i dopięta na ostatni guzik. Jednak akurat w tej sytuacji płynięcie pod prąd wydarzeń okazało się wysoce niewskazane.
1. Pierwsze dni po porodzie
Pierwszy szok czekał mnie tuż po porodzie. Przy moim boku pojawiła się mała, krucha, bezradna i bezbronna istota. Na dodatek była to istota, której kompletnie nie rozumiałam, płakałam więc razem z nią, bałam się przewinąć, wziąć na ręce. Poród nie był łatwy, więc czułam się wyczerpana.
Zaskoczyła mnie intensywność wszelkich doznań, ograniczenia w funkcjonowaniu wynikające z przykrej specyfiki połogu i czysto fizyczna niemoc. Na dodatek hormony, które całkowicie oszalały i robiły ze mną, co chciały. W zestawieniu ze mną nawet bomba zegarowa wydawała się niegroźna. Jakby tego było mało, nie opuszczał mnie mój perfekcjonizm i przekonanie, że wszystko muszę zrobić sama, tak więc w szpitalu ani na krok nie opuszczałam dziecka, cały czas czujna i gotowa rzucić się na ratunek. Trzęsącymi się rękoma, z sercem na ramieniu uczyłam się ubierać, przewijać i kąpać. Uważałam za niewłaściwe, a wręcz godne potępienia, by poprosić pielęgniarkę o zajęcie się małym, żebym mogła w spokoju pójść do toalety czy zwyczajnie się przespać. W efekcie byłam bliska załamania.
W trzeciej dobie przyszła położna i nie pytając mnie o zdanie zabrała małego i kazała natychmiast się zdrzemnąć. Nie miałam siły protestować. Po przyjeździe do domu nie było lepiej. Dziecko non stop wisiało przy piersi, a ja nie protestowałam. W krótkich przerwach usiłowałam coś zjeść, ogarnąć się, sprzątnąć, wyprać. Przy takim nagromadzeniu emocji, przy permanentnym zmęczeniu i masie rzeczy do zrobienia o depresję i najzwyklejsze wyczerpanie nie jest trudno. Jak tu z sercem, z radością oddawać się opiece nad dzieckiem, celebrowaniu tej małej istoty, gdy przez cały czas pada się na twarz ze zmęczenia? Nie wiadomo, jak by się to wszystko skończyło, gdyby nie pomoc mojej mamy. Na całe szczęście we właściwym momencie wkroczyła, przejmując część obowiązków. Gdy po kilku tygodniach znów zostaliśmy sami, było mi już łatwiej wszystko ogarnąć. Moja kondycja stała się o niebo lepsza. Oswoiłam się z dzieckiem, a ono ze mną. Wypracowałam sobie pewną rutynę.
Ten przydługi wstęp jest punktem wyjścia dla rady, jakiej chcę udzielić wszystkim przyszłym mamom: w pierwszym okresie po porodzie najlepszą metodą na organizowanie życia codziennego jest „zarządzanie przez przekazanie”.
2. Jak korzystać z pomocy innych?
Połóg nie jest momentem na udowadnianie, że się jest kobietą z żelaza. Większość z doświadczonych mam już wie, że to okres, podczas którego należy zregenerować siły, oswoić się z nową sytuacją i zmagazynować niemałe zapasy energii na to, co dopiero przed nami. Bez wyrzutów sumienia i stresu zaprzęgnij do pracy, kogo się da.
Gotowanie sceduj na którąkolwiek mamę. Niech zadba o to, by mąż nie padł z głodu i żebyś Ty miała coś dietetycznego do zjedzenia. Gdy wiesz, że gotować nie lubi, przygotuj przed porodem jakieś zestawy ratunkowe i zamroź. Sprzątanie zostaw zjednoczonym siłom męża, babci, dziadka i wszystkich innych, których masz pod ręką. Jeżeli rodziców lub teściów wolisz trzymać z daleka, na pewno masz kogoś bliskiego, kto nie odmówi pomocy: siostrę, przyjaciółkę, sąsiadkę. Nie krępuj się. Tato też musi od początku wiedzieć, że dziecko jest jego już w tych pierwszych dniach, a nie dopiero wtedy, gdy można z nim pograć w piłkę. Niech przewija, myje, podaje do piersi i od piersi odkłada, zabawia, wychodzi na spacer z dzieckiem. Ty w tym czasie wykąp się, prześpij, poczytaj. Zadbaj o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Zrób cokolwiek, byle tylko dla siebie i byle nie było to pucowanie podłóg, prasowanie czy jakaś inna ważna czynność.
To jasne, że czasem nie ma wyjścia i musisz zadbać o wszystko sama. Jednak gdy sytuacja Cię do tego nie zmusza, nie krępuj się i proś o pomoc. Oczywiście dałabyś radę zrobić wszystko samodzielnie, tylko po co? Nie przemęczaj się w tym i tak wyczerpującym okresie. Wyrób w sobie pewne nawyki, które później ułatwią Ci życie. Śpij, gdy Twój Skarb śpi. Sprzątaj tylko to, co konieczne, resztą niech zajmą się inni. Uwierz, że prasowanie nie jest najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu. Ostra selekcja nagromadzonej na desce góry jest konieczna. Szanuj swój kręgosłup, bo twoje dziecko go nie uszanuje. Daj się porozpieszczać. To ostatni moment, by być „księżniczką”.
Później, gdy urodzenie dziecka przestanie być wielkim wydarzeniem, a stanie się codziennością, większość spraw i tak spadnie na Twoje barki. Wykorzystaj więc okazję, że w tym momencie sporo osób wykazuje chęć pomocy i odciążenia Cię. W ogólnym rozrachunku wszystkim wyjdzie to na dobre. Pamiętaj też, aby w głowie uruchomić sobie filtr, przez który będą przechodzić wszelkie rady i porady. Nie ma sensu słuchać wszystkich. Selekcjonuj i wybieraj te, które mają sens i wartość większą niż przesąd oraz cel inny niż przyprawienie Cię o strach czy łzy.
Jednym słowem daj sobie czas na powrót do formy fizycznej i psychicznej. Wykorzystaj te kilka pierwszych tygodni po narodzinach dziecka na uporządkowanie wszystkich nowych emocji i uczuć. Masz jeszcze czas, żeby stać się super samodzielną mamą, której doba w zadziwiający sposób wystarcza na milion spraw, których inni nie dadzą rady załatwić w tydzień.