Trwa ładowanie...

Antykoncepcja w Polsce jest trudno dostępna

 Ewa Rycerz
13.02.2017 11:33
Prezerwatywa jest jest jedną z najczęściej używanych środków zapobiegających ciąży.
Prezerwatywa jest jest jedną z najczęściej używanych środków zapobiegających ciąży. (123RF)

Antykoncepcja w Polsce jest trudno dostępna i kosztowna. Co więcej, nadal pokutuje wiele mitów z nią związanych. - Daleko nam do krajów, w których młodzież dostaje prezewatywy w szkole od pielęgniarki. Sytuacja jest zła, a rzeczywistość nie odzwierciedla tego, co mówi prawo. Dostęp do antykoncepcji nie jest powszechny. Jest wręcz utrudniany – mówi Krystyna Kacpura, dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Kwestie antykoncepcji reguluje ustawa antyaborcyjna. Zgodnie z tym dokumentem antykoncepcja jest w Polsce powszechna. To jednak tylko teoria. Rzesza młodych ludzi, chcących zabezpieczyć się przed niechcianą ciążą, dostęp do antykoncepcji ma utrudniony. O ile prezerwatywy można kupić niemalże na każdej stacji benzynowej, w sklepie czy aptece, o tyle środki hormonalne, takie jak pigułki antykoncepcyjne, przepisać może jedynie lekarz.

1. Za młoda na wizytę u ginekologa

Ten fakt sam w sobie nie jest jednak problemem. Trudności w dostępie to antykoncepcji hormonalnej wynikają z obwarowań prawnych. - W Polsce samodzielnie do ginekologa może pójść jedynie pełnoletnia osoba – zauważa Paulina Trojanowska, psycholożka i edukatorka z Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton. Tymczasem coraz większa grupa młodzieży przeżywa swój pierwszy raz18 rokiem życia. Takie osoby zostają więc postawione w bardzo trudnej sytuacji. Nastoletnie dziewczyny albo idą do lekarza z mamą, o ile mają z nią dobry kontakt, albo nie idą wcale i nie stosują pigułek antykoncepcyjnych. Nie badają się i nie mają dostępu do hormonalnych metod antykoncepcyjnych – zauważa.

Przeczytaj koniecznie

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

Krystyna Kacpura, dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zauważa, że problem leży także w braku odpowiedniej edukacji seksualnej dla młodzieży. Takie zajęcia, choć zapewniane przez obowiązującą jeszcze podstawę programową, w polskich szkołach są rzadkością. A jeśli znajdują się w siatce lekcji, często prowadzone są na zasadzie zajęć dodatkowych, na ostatnich godzinach lekcyjnych. Zdarza się też, że rodzice uczniów zostają postawieni przed wyborem: wychowanie do życia w rodzinie lub dodatkowa lekcja matematyki. Zazwyczaj wybierają to drugie.

Tymczasem, jak twierdzi Paulina Trojanowska, młodzi ludzie w Polsce mają ubogą wiedzę na temat antykoncepcji. Jeśli nie zapewnia im tej wiedzy ani dom, ani szkoła, zaczynają szukać informacji w sieci, bazując na mało wiarygodnych stronach internetowych. - W efekcie wierzą w mity na temat antykoncepcji, według których seks w prezerwatywie jest niewygodny, a tabletki hormonalne uniemożliwiają późniejsze zajście w ciążę – podkreśla edukatorka.

W Polsce temat dostępu do antykoncepcji nadal jest niewystarczająco zbadany. Mało jest źródeł, które wiarygodnie i obiektywnie pokazywałyby stan faktyczny. Osoby zajmujące się edukacją seksualną młodzieży zaznaczają, że najwięcej dowiadują się na telefonie zaufania oraz prowadzonego forum dla nastolatków.

- Młode kobiety pytają dosłownie o wszystko, a mnie za każdym razem przeraża to, co mówią, bo okazuje się, że wiedza o metodach zapobiegania ciąży jest naprawdę znikoma – mówi Krystyna Kacpura. Dziewczyny pytają o skutki uboczne tabletek hormonalnych, o to, jak zakładać prezerwatywę i czy zajdą w ciążę, gdy wezmą prysznic chwilę po kuzynie. - To wszystko jest przejawem skrajnej niewiedzy, jaką funduje szkoła. W głosach tych dziewczyn słychać zagubienie i desperację - podkreśla dyrektorka Federy.

Brak efektów edukacji seksualnej widać chociażby w sondażach. Z badania CBOS-u wynika także, że w domach rodzinnych od dziesiątek lat nie rozmawia się o antykoncepcji i zapobieganiu ciąży.

2. Za drogo dla nastolatek

Ale problemem jest nie tylko brak odpowiedniej wiedzy i dostępu do ginekologów dla dziewcząt poniżej 18. roku życia. Okazuje się, że wiele dziewcząt po prostu nie stać na hormonalne metody antykoncepcji. Za takie tabletki, w zależności od producenta, zapłacimy nawet 50 zł za opakowanie, choć oczywiście dostępne są także leki tańsze.

- Antykoncepcja jest droga, szczególnie dla młodych osób, które jeszcze nie zarabiają. A nawet jeśli stać je na same środki, to często trudną do pokonania barierą jest koszt prywatnej wizyty u lekarza – podkreśla Paulina Trojanowska.

- Naprawdę daleko nam do Francji, gdzie antykoncepcję awaryjną rozdają pielęgniarki w szkołach – mówi dyrektorka Federy. I dodaje, że to właśnie takie myślenie, jest prawdziwym przejawem troski o losy młodzieży. - Nie można nauczyć prawidłowych postaw jedynie w oparciu o nakazy i zakazy. Dla młodzieży seks nie służy jedynie do prokreacji, jak to mówi się na zajęciach do życia w rodzinie. Dla nich seks to przyjemność. I trudno od nich oczekiwać czego innego – twierdzi Kacpura.

Tymczasem wielu lekarzy zwyczajnie odmawia dziewczętom wypisania recepty na tabletki antykoncepcyjne, zasłaniając się klauzulą sumienia. Takie sygnały docierają zarówno do Federy, jak i Grupy Ponton. - Jest to niezgodne z prawem – zaznacza Krystyna Kacpura. - Zawsze w takim przypadku radzimy, by kobieta złożyła skargę do Rzecznika Praw Pacjenta.

- Mam obawę, że zwłaszcza młode osoby, które doświadczyły takiej odmowy, będą później czuły się tak mocno upokorzone i zawstydzone, że nie zgłoszą tego do odpowiednich instytucji. I więcej – niechętnie zgłoszą się do innego lekarza, by się zbadać i skutecznie zabezpieczyć przed niechcianą ciążą. Koło w ten sposób się zamyka – kończy Paulina Trojanowska.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze