Antykoncepcja w Polsce jest trudno dostępna
Antykoncepcja w Polsce jest trudno dostępna i kosztowna. Co więcej, nadal pokutuje wiele mitów z nią związanych. - Daleko nam do krajów, w których młodzież dostaje prezewatywy w szkole od pielęgniarki. Sytuacja jest zła, a rzeczywistość nie odzwierciedla tego, co mówi prawo. Dostęp do antykoncepcji nie jest powszechny. Jest wręcz utrudniany – mówi Krystyna Kacpura, dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Kwestie antykoncepcji reguluje ustawa antyaborcyjna. Zgodnie z tym dokumentem antykoncepcja jest w Polsce powszechna. To jednak tylko teoria. Rzesza młodych ludzi, chcących zabezpieczyć się przed niechcianą ciążą, dostęp do antykoncepcji ma utrudniony. O ile prezerwatywy można kupić niemalże na każdej stacji benzynowej, w sklepie czy aptece, o tyle środki hormonalne, takie jak pigułki antykoncepcyjne, przepisać może jedynie lekarz.
1. Za młoda na wizytę u ginekologa
Ten fakt sam w sobie nie jest jednak problemem. Trudności w dostępie to antykoncepcji hormonalnej wynikają z obwarowań prawnych. - W Polsce samodzielnie do ginekologa może pójść jedynie pełnoletnia osoba – zauważa Paulina Trojanowska, psycholożka i edukatorka z Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton. Tymczasem coraz większa grupa młodzieży przeżywa swój pierwszy raz18 rokiem życia. Takie osoby zostają więc postawione w bardzo trudnej sytuacji. Nastoletnie dziewczyny albo idą do lekarza z mamą, o ile mają z nią dobry kontakt, albo nie idą wcale i nie stosują pigułek antykoncepcyjnych. Nie badają się i nie mają dostępu do hormonalnych metod antykoncepcyjnych – zauważa.
Przeczytaj koniecznie
- Podróż bez niepotrzebnych problemów, czyli jak ułatwić sobie życie
- Po co sprzątać? Zobacz, jak uniknąć nadmiaru obowiązków
- Obalamy mity na temat rozszerzania diety niemowlaka
- Pediatra odpowiada na wasze pytania
- Nie daj się oszukać! Czy wiesz, jak rozpoznać prawdziwy tran?
- Nowa technologia w domu. Zobacz, jak zmieni twoje życie
Krystyna Kacpura, dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zauważa, że problem leży także w braku odpowiedniej edukacji seksualnej dla młodzieży. Takie zajęcia, choć zapewniane przez obowiązującą jeszcze podstawę programową, w polskich szkołach są rzadkością. A jeśli znajdują się w siatce lekcji, często prowadzone są na zasadzie zajęć dodatkowych, na ostatnich godzinach lekcyjnych. Zdarza się też, że rodzice uczniów zostają postawieni przed wyborem: wychowanie do życia w rodzinie lub dodatkowa lekcja matematyki. Zazwyczaj wybierają to drugie.
Tymczasem, jak twierdzi Paulina Trojanowska, młodzi ludzie w Polsce mają ubogą wiedzę na temat antykoncepcji. Jeśli nie zapewnia im tej wiedzy ani dom, ani szkoła, zaczynają szukać informacji w sieci, bazując na mało wiarygodnych stronach internetowych. - W efekcie wierzą w mity na temat antykoncepcji, według których seks w prezerwatywie jest niewygodny, a tabletki hormonalne uniemożliwiają późniejsze zajście w ciążę – podkreśla edukatorka.
W Polsce temat dostępu do antykoncepcji nadal jest niewystarczająco zbadany. Mało jest źródeł, które wiarygodnie i obiektywnie pokazywałyby stan faktyczny. Osoby zajmujące się edukacją seksualną młodzieży zaznaczają, że najwięcej dowiadują się na telefonie zaufania oraz prowadzonego forum dla nastolatków.
- Młode kobiety pytają dosłownie o wszystko, a mnie za każdym razem przeraża to, co mówią, bo okazuje się, że wiedza o metodach zapobiegania ciąży jest naprawdę znikoma – mówi Krystyna Kacpura. Dziewczyny pytają o skutki uboczne tabletek hormonalnych, o to, jak zakładać prezerwatywę i czy zajdą w ciążę, gdy wezmą prysznic chwilę po kuzynie. - To wszystko jest przejawem skrajnej niewiedzy, jaką funduje szkoła. W głosach tych dziewczyn słychać zagubienie i desperację - podkreśla dyrektorka Federy.
Brak efektów edukacji seksualnej widać chociażby w sondażach. Z badania CBOS-u wynika także, że w domach rodzinnych od dziesiątek lat nie rozmawia się o antykoncepcji i zapobieganiu ciąży.
2. Za drogo dla nastolatek
Ale problemem jest nie tylko brak odpowiedniej wiedzy i dostępu do ginekologów dla dziewcząt poniżej 18. roku życia. Okazuje się, że wiele dziewcząt po prostu nie stać na hormonalne metody antykoncepcji. Za takie tabletki, w zależności od producenta, zapłacimy nawet 50 zł za opakowanie, choć oczywiście dostępne są także leki tańsze.
- Antykoncepcja jest droga, szczególnie dla młodych osób, które jeszcze nie zarabiają. A nawet jeśli stać je na same środki, to często trudną do pokonania barierą jest koszt prywatnej wizyty u lekarza – podkreśla Paulina Trojanowska.
- Naprawdę daleko nam do Francji, gdzie antykoncepcję awaryjną rozdają pielęgniarki w szkołach – mówi dyrektorka Federy. I dodaje, że to właśnie takie myślenie, jest prawdziwym przejawem troski o losy młodzieży. - Nie można nauczyć prawidłowych postaw jedynie w oparciu o nakazy i zakazy. Dla młodzieży seks nie służy jedynie do prokreacji, jak to mówi się na zajęciach do życia w rodzinie. Dla nich seks to przyjemność. I trudno od nich oczekiwać czego innego – twierdzi Kacpura.
Tymczasem wielu lekarzy zwyczajnie odmawia dziewczętom wypisania recepty na tabletki antykoncepcyjne, zasłaniając się klauzulą sumienia. Takie sygnały docierają zarówno do Federy, jak i Grupy Ponton. - Jest to niezgodne z prawem – zaznacza Krystyna Kacpura. - Zawsze w takim przypadku radzimy, by kobieta złożyła skargę do Rzecznika Praw Pacjenta.
- Mam obawę, że zwłaszcza młode osoby, które doświadczyły takiej odmowy, będą później czuły się tak mocno upokorzone i zawstydzone, że nie zgłoszą tego do odpowiednich instytucji. I więcej – niechętnie zgłoszą się do innego lekarza, by się zbadać i skutecznie zabezpieczyć przed niechcianą ciążą. Koło w ten sposób się zamyka – kończy Paulina Trojanowska.