Trwa ładowanie...

Zamiast u lekarza pomocy dla poparzonego dziecka szukała w internecie

 Ewa Rycerz
28.03.2017 13:48
Zamiast u lekarza pomocy dla poparzonego dziecka szukała w internecie
Zamiast u lekarza pomocy dla poparzonego dziecka szukała w internecie

6 godzin od poparzenia czekał na pomoc lekarską półtoraroczny chłopiec. Dziecko poparzyło się gorącą herbatą. Jego matka porad, jak leczyć oparzenie szukała w internecie.

1. Matka: mój syn się poparzył

"Hej dziewczyny co na oparzenia dla dziecka. Synek poparzył sobie nóżkę herbatą" – taki wpis pojawił się 23 marca 2017 roku na jednej z zamkniętych grup dla mam z Łomży. Do niego dołączone było zdjęcie. Fotografia przedstawiała nóżkę o czerwonej skórze i bąblach.

Pod postem użytkowniczki portalu społecznościowego zawrzało. W niemalże 1000 komentarzach kobiety sugerowały matce, by natychmiast udała się do lekarza, ponieważ zmiany po oparzeniu wyglądały na bardzo poważne. Niektóre z pań wręcz zaczęły domagać się od kobiety wizyty w przychodni. Ta jednak stale odmawiała. Mówiła, że udzieliła dziecku pierwszej pomocy. Twierdziła, że chłopczyk już nie cierpi.

Przeczytaj także:

Zobacz film: "Biały szum trzykrotnie skraca czas potrzebny niemowlęciu do zaśnięcia"

Internautki nie dawały jednak za wygraną i naciskały na matkę, żądając jednocześnie dowodu, że zgłosiła się z dzieckiem do lekarza. Kobieta odmawiała. "Naszych lekarzy to omijać szeroko" – pisała pod postem.

Na krzywdę malca zareagowała także pani Ewelina. To ona postanowiła zgłosić sprawę na policję. - Jestem wyczulona na punkcie krzywdy dziecka, a rana na zdjęciu zamieszczonym na portalu wyglądała poważnie. Aż boję się pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby doszło do zakażenia - tłumaczy pani Ewelina w rozmowie z Gazetą Współczesną.

Gorąca herbata poparzyła skórę chłopca
Gorąca herbata poparzyła skórę chłopca (screen z wspolczesna.pl)

Kobieta wpis dotyczący poparzonego chłopca śledziła przez kilka godzin, jednak nie zabierała głosu w dyskusji. W końcu, gdy uznała, że zeznania matki nie są spójne, a miejsce zamieszkania widniejące na jej profilu zmieniało się co chwilę, postanowiła obdzwonić wszystkie okoliczne szpitale. Niestety, w żadnym matka z poparzonym dzieckiem się nie pojawiła. Pani Ewelina zdecydowała się powiadomić o sprawie policję w Łomży. Tam funkcjonariusze szybko ustalili adres zamieszkania internautki.

2. Sprawę bada policja

Okazało się, że jest ona mieszkanką gminy Prostki w powiecie ełckim, sprawa została więc przekierowana do Komendy Powiatowej Policji w Ełku. - Funkcjonariusze natychmiast pojechali pod ustalony adres. Szybko potwierdzili, że w domu znajduje się poparzony chłopczyk – mówi w rozmowie z WP parenting sierż. Agata Kulikowska de Nałęcz, oficer prasowy KPP w Ełku. - Kobieta potwierdziła też, że poparzenia na nodze dziecka powstały w wyniku wylania na siebie herbaty. Ona w tym czasie miała zajmować się drugim dzieckiem.

Na miejsce natychmiast zostało wezwane pogotowie. Ratownicy opatrzyli ranę, podali chłopcu leki i zabrali go do szpitala. - W rozmowie z nami mama dziecka podkreślała, że udzieliła synowi pomocy i nie widziała potrzeby wzywania pogotowia, użyła ogólnodostępnych leków na poparzenia – mówi Kulikowska de Nałęcz.

Jeszcze nie wiadomo, czy kobiecie zostaną postawione jakiekolwiek zarzuty. Obecnie funkcjonariusze wyjaśniają sprawę, kobieta nie złożyła jeszcze oficjalnych zeznań. - Sprawdzamy, czy mogło dość do narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki – mówi rzeczniczka KPP w Ełku.

Aby postawić kobiecie zarzuty, potrzebna będzie opinia lekarska. Jeśli się potwierdzą, może jej grozić do 5 lat pozbawienia wolności.

3. Echa wpisu

Sprawa poparzonego chłopca odbiła się głośnym echem w sieci. Internautki nie zostawiają na matce suchej nitki. - Świetna postawa! Sama bym taką sprawę zgłosiła na policję. Trzeba być niezrównoważoną psychicznie, żeby pytać na forum co zrobić, a nie jechać do lekarza! - denerwuje się Agnieszka.

Taka praktyka jest niestety coraz częstsza wśród młodych mam. Panie wrzucają na zamknięte grupy zdjęcia przypadłości, na jakie cierpią ich dzieci, oczekując pomocy. Wiele mam robi to jeszcze przed wizytą u lekarza. - To bardzo nieodpowiedzialne – komentuje Aneta Górska-Kot, pediatra. - W niektórych przypadkach faktycznie niepotrzebna jest pomoc lekarza, ale jeśli na skórze widać poważne zmiany, nie należy z tym zwlekać – podkreśla.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze