Martwa ciąża? Na poród można poczekać!
Kobieta traci ciążę w szóstym miesiącu. Serce jej dziecka przestaje bić. W obliczu takiej tragedii oczekuje fachowej pomocy medycznej i choć odrobiny empatii. Niestety, na to ostatnie nie zawsze można liczyć.
1. Martwa ciąża
Milena Napierała kilka dni temu w czasie rutynowego badania USG dowiedziała się, że jej ciąża obumarła. Mimo iż wiadomość była dla niej tragiczna, lekarze już wcześniej sugerowali, że może dojść to takiej sytuacji.
Ciąża była zagrożona, dziecko miało wiele wad. Z tego powodu pacjentka od 9 marca przebywała w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym UMP przy ul. Polnej w Poznaniu.
Przeczytaj również:
- 7 prostych sposobów na wzmocnienie odporności - znasz je wszystkie?
- Cierpi na nią co piąta kobieta i co dziesiąty mężczyzna - jeden składnik decyduje o skuteczności terapii
- Jedna z najczęściej diagnozowanych chorób skóry u dzieci - jak zmienia życie?
- “Nie rodzisz. Masz operację, a lekarz wyjmuje dziecko z brzucha” - to rozwścieczyło matki
- “Ciąża to nie choroba, więc nie chodzę do lekarza”. Coraz więcej Polek rezygnuje z opieki medycznej
Kobieta i jej parter uważają, że z chwilą utraty ciąży pozostawieni zostali sami sobie. Nie poinformowano ich, w jaki sposób przebiegać będzie poród.
2. Poród? Można zaczekać!
Kobietę objęto pomocą psychologiczną. Specjalista poprosił o spisanie na kartce nurtujących parę pytań, by w czasie rozmowy z profesorem nic im nie umknęło. Wśród nich było to najważniejsze: w jaki sposób przebiegać będzie poród? Zostanie wywołany czy przeprowadzone zostanie cesarskie cięcie? Niestety, profesor nie pojawił się u pacjentki przez cały dzień.
Wieczorem kobietę odwiedziła jednak lekarka, która zapowiedziała, że kolejnego dnia poród będzie wywoływany. Zgodnie z zapowiedzią rano pacjentkę odwiedził profesor, który poprosił, by pani Milena nic nie jadła i nie piła, bo zaraz rozpoczną się przygotowania do indukcji porodu. „Po dwóch godzinach wrócił profesor i poinformował nas, że Milena potrzebuje konsultacji ortopedycznej, a taki specjalista będzie miał czas w... czwartek. Nie dalibyśmy chyba rady, aby tak długo bezczynnie czekać” – powiedział partner pani Mileny.
Był wtorek, kobieta miała nosić pod sercem martwe dziecko przez kolejne trzy dni.
W tej sytuacji pani Milena zdecydowała się opuścić szpital, wypisując się na własną prośbę. Zgłosiła się do Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu, gdzie już następnego dnia rano pacjentkę zbadał ortopeda, wyrażając zgodę na poród naturalny, który odbył się kilka godzin później.
Nie udało nam się otrzymać stanowiska szpitala w tej sprawie. Zastępcą rzecznika Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego przy ul. Polnej w Poznaniu, Hanna Walkowiak, odsyła do artykułu opublikowanego w „Głosie Wielkopolskim”, w którym władze placówki informują, że wszystko przebiegało zgodnie z procedurami.
Konsultacja ortopedyczna była konieczna, gdyż pani Milena cierpi na poważną skoliozę. Takiego specjalisty szpital nie zatrudnia, więc na wizytę trzeba było poczekać. Dyrektor szpitala przekonuje jednak, że udało się ją przyspieszyć na środę, ale wówczas pacjentka przebywała już w innej placówce.
3. „Chodziłam z umarlaczkiem w brzuchu”
Z dyskusji na portalu społecznościowym, jaka rozwinęła się po publikacji materiału wynika, że historia pani Mileny nie jest odosobniona. Wystarczy przywołać kilka cytatów:
"Ja w piątym miesiącu ciąży dowiedziałam się, że synek nie żyje (skręcona pępowina). Lekarze wysłali mnie do domu na 7 dni, mówiąc, że czekamy na samoistny poród. I tak chodziłam sobie z moim umarlaczkiem w brzuchu. Niestety, nie ma jasnych procedur".
"Ja czekałam z martwym dzieckiem na poród trzy dni, bo najpierw zatrzymali mi akcję porodową, a później powiedzieli, że musi się wszystko samo rozwiązać. Po wszystkim stwierdzili, że po co beczę, jak jestem nloda i zrobię sobie następne. Także mnie już nic nie zdziwi, współczuję tej kobiecie".
"Ja miałam identyczną sytuację. Z martwą ciążą czekałam 2 dni na wywolanie porodu".
"Francja: przypadek znany mi osobiście. W sobotę kobieta zgłosiła się na położnictwo, gdzie stwierdzono zgon dziecka. Odesłano ją do domu i kazano przyjść w poniedziałek. Zgłosiła się i usłyszała, że ponieważ nie ma anestezjologa, ma przyjść w środę".
4. Dobry przykład
O tak tragicznym zdarzeniu nie da się mówić bez emocji. Z kolei personel szpitala w kontaktach z pacjentką i jej rodziną wykazać się musi empatią i daleko idącym zrozumieniem. Potwierdza to dr n. med. Jerzy Zwoliński, lekarz kierujący Oddziałem Położnictwa w Szpitalu Specjalistycznym im. Św. Rodziny:
– Cały zespół zaangażowany w opiekę nad matką i jej martwym dzieckiem jest troskliwy i pomocny w tych trudnych chwilach. Położnicy, neonatolodzy, położne i pielęgniarki rozumiejąc sytuację matki, której dziecko nie żyje, z pełną wyrozumiałością zajmują się pacjentką. Nasza pomoc nie kończy się z chwilą wypisania kobiety do domu. Najczęściej jeszcze w tym czasie czekamy na wyniki szczegółowych badań, których celem jest wyjaśnienie przyczyny obumarcia ciąży. Pomoc psychologiczna nadal jest kontynuowana. Śmierć dziecka pozostawia za sobą żałobę, która wpływa na życie matek i na decyzje związane z kolejnymi ciążami – wyjaśnia dr n. med. Jerzy Zwoliński.
Specjalista zwraca też uwagę na fakt, iż czas podjęcia działań medycznych uzależniony jest od przyczyny obumarcia ciąży. W III trymestrze najczęściej wynika on z nagłego i nieprzewidzianego zdarzenia chorobowego. – W przypadkach przedwczesnego oddzielenia łożyska leczenie, często chirurgiczne, musi być zastosowane natychmiast. Od tego zależy życie matki. Tak samo działamy w przypadku krwotoku, rzucawki czy ciężkiego stanu przedrzucawkowego. I dopiero, gdy stan kobiety jest stabilny, uzyskuje ona pomoc psychologa – wskazuje specjalista ze Szpitala Specjalistycznego im. Św. Rodziny.
Martwa ciąża to czesto zagrożenie dla zdrowia i życia matki, ponieważ martwe tkanki wewnątrz macicy mogą wywoływać sepsę lub stanowić przyczynę poważnych zaburzeń krzepnięcia krwi, dlatego powinna być zdiagnozowana najszybciej, jak jest to możliwe.
Nieco odmiennie postępuje się w sytuacji, jaka zdarzyła się pani Milenie. W chwili, gdy śmierć nienarodzonego dziecka bezpośrednio nie zagraża życiu matki, wówczas lekarze mają kilka godzin na wyjaśnienie stanu pacjentki i omówienie planu postepowania. – Możliwa jest także pomoc psychologiczna, a na życzenie pacjentki – duchowa. W tym czasie przygotowujemy plan działań, których celem jest zakończenie ciąży. Opieka zawsze jest wyjątkowo troskliwa, a działania zespołowe – przekonuje dr n. med. Jerzy Zwoliński.
Nie da się ukryć, że historia, jaka zdarzyła się w poznańskim szpitalu na ul. Polnej, bulwersuje. Procedury procedurami, ale empatia nie jest chyba ujęta w żadne kontrakty i zapisy. A wydaje się, że to jej właśnie w tej całej historii zabrakło.