Trwa ładowanie...

Za młodzi, by znaleźć pomoc

 Agnieszka Gotówka
17.09.2021 11:51
Młodym ludziom trudno jest samemu pokonać swoje problemy
Młodym ludziom trudno jest samemu pokonać swoje problemy (123RF)

Ola była w pierwszej klasie liceum, gdy koledzy zaczęli ją obrażać i poniżać. Kradli jej zeszyty, wpisywali jej numer w ogłoszenia matrymonialne. Wychowawczyni nie widziała problemu, pedagog umywał ręce. Ola na próżno szukała pomocy. Iwona z kolei chciała porozmawiać z kimś dorosłym na temat rodziców, którzy nieustannie pili i przestali zajmować się nią i młodszym bratem. Gdzie młodzi ludzie mogą szukać pomocy? Czego oczekują? Jak im pomóc, gdy stoją na życiowym zakręcie?

spis treści

1. Dzieci na zakręcie

Ola zawsze była sumienną uczennicą. Starała się jednak nie wychodzić przed szereg. Dostała się do bardzo dobrego liceum. Weszła w nowe środowisko, którego zupełnie nie znała.

Pierwsze miesiące to był czas wzajemnego poznawania siebie. Po kilku tygodniach wiadomo już było, kto jest orłem z matematyki, komu zajęcia wychowania fizycznego zupełnie nie odpowiadają, a kto lubi czytać i pisać. I choć to mało pedagogiczne, nauczyciele zaczęli mieć swoich ulubieńców.

To wtedy właśnie zaczęły się problemy Oli. Dziewczyna była bardzo dobra z języka polskiego. Dużo czytała, miała lekkie pióro i dobre notatki. Nie wyrywała się jednak do odpowiedzi, nie chciała szkodzić kolegom.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

– Dawałam odpisać zadanie domowe, pomagałam pisać prace, streszczałam lektury. Robiłam to nie dlatego, żeby być lubianą, ale po to, by pomóc. Z pespektywy czasu wiem, że to nie było dobre rozwiązanie, ale mając piętnaście lat, myśli się innymi kategoriami – wspomina.

Przeczytaj również:

2. Ona kontra oni

W klasie była grupa osób, które zaczęły dokuczać Oli. A że byli zabawni i lubiani, z ich żartów na temat dziewczyny śmiała się cała klasa. Z czasem zaczęło ją to dotykać. Łzy same spływały po policzkach, choć bardzo starała się je ukryć. Nie wiedziała, co złego zrobiła i dlaczego stała się "kozłem ofiarnym".

Wychowawczyni nie widziała problemu. Gdy Ola poszła powiedzieć jej, że stała się klasowym pośmiewiskiem, nauczycielka zapewniła, że porozmawia z młodzieżą. Efekt? Było jeszcze gorzej. Dziewczyna w oczach kolegów stała się donosicielem.

Ola mimo wszystko nie poddawała się. Poza szkołą miała dobrych przyjaciół i chłopaka, oni dodawali jej otuchy. W styczniu przyszło jednak załamanie.

– Miałam świetnie prowadzone zeszyty od języka polskiego i historii. Było w nich mnóstwo notatek, które zbierałam na własną rękę. Wiedziałam, że przydadzą mi się do matury. I nagle zeszyty zaczęły znikać. Miałam je rano, po południu nie mogłam ich znaleźć w plecaku. Ginęły również książki, teczki z pracami – mówi Ola.

Na początku dziewczyna nie łączyła tego z kolegami z klasy. Myślała, że je zgubiła. Gdy jednak zniknął kolejny zeszyt, zaczęła coś podejrzewać.

Zauważyła ukradkowe spojrzenia i śmiech koleżanek, gdy szukała w torbie notatek i gdy zmuszona była zgłosić nauczycielce brak zadania domowego.

Po dwóch tygodniach jedna z dziewczyn przyznała, że zeszyty zostały spalone.

3. Zemsta

Ola ponownie poszła do wychowawczyni, prosząc o pomoc. Nauczycielka obiecała, że sprawę wyjaśni. I tym razem się jej nie udało. Nie wyciągnięto żadnych konsekwencji wobec klasy.

– Wracałam do domu załamana. I wtedy zadzwonił telefon. Wyświetlił się nieznany numer, odebrałam. W słuchawce usłyszałam męski głos i pytanie: ile będzie kosztował mnie ten erotyczny masaż? Rozłączyłam się. Ale telefon za godzinę zadzwonił ponownie. Rozmówca chciał wiedzieć, czy dojeżdżam do klienta.

Ola wyłączyła telefon. Gdy mama zapytała ją, co się stało, odpowiedziała, że dokuczają jej w klasie. Nie opowiedziała o szczegółach.

Następnego dnia mama Oli wróciła z pracy w ponurym nastroju. Weszła do pokoju córki i pokazała jej ogłoszenie, które wisiało na tablicy w jednym z hipermarketów. Na kartce było imię i nazwisko Oli, jej numer telefonu i informacja, że zawodowo zajmuje się masażem erotycznym. Ola płakała cały wieczór, nie chciała wrócić do szkoły. Jej mama obiecała, że zajmie się sprawą. Pytała, dlaczego wcześniej niczego nie powiedziała.

– A ja się po prostu bałam. Wstydziłam się, nigdy wcześniej nie miałam takich problemów. Widziałam, że moi rodzice mają trudny czas, nie chciałam dokładać im zmartwień.

Mama Oli następnego dnia zjawiła się gabinecie dyrektora. Powiedziała, co się dzieje i spytała, dlaczego wychowawczyni dwukrotnie zbagatelizowała sprawę. Pokazała ogłoszenie, domagała się ukarania winnych.

– Pamiętam, że nauczycielka spytała, o jakich winnych mi chodzi. Miałam wskazać osoby, które według mnie są za to odpowiedzialne. Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Ona chciała dowodów – wspomina Ola.

Problemy dziewczyny zaczęli dostrzegać inni nauczyciele. Zaufała im i opowiedziała, co się dzieje. Wzięli sprawy w swoje ręce. Tych najbardziej dokuczających Oli zaczęli brać co lekcję do odpowiedzi, sprawdzali im zadania domowe częściej i dokładniej niż innym. Walczyli, by obniżyć im ocenę z zchowania, co się zresztą udało. I wcale przy tym nie ukrywali swoich intencji. Dawali do zrozumienia, że może być jeszcze gorzej.

To było bardzo niepedagogiczne, ale okazało się skuteczne. Dzisiaj sama jestem nauczycielem i za takie zachowanie z pewnością zostatałabym zwolniona z pracy, ale piętnaście lat temu w szkole można było więcej.

Problemy Oli zaczęły powoli znikać. Z czasem zupełnie ucichł drwiący śmiech i złośliwe uwagi. Przed maturą koledzy przyszli do dziewczyny z przeprosinami.

4. Czekając na osiemnaste urodziny

Iwona z kolei zupełnie nie wiedziała, do kogo zwrócić się po pomoc. Jej rodzice pili, młodszy brat coraz częściej pozbawiony był opieki. W domu brakowało pieniędzy.

– Dzieciństwo miałam bardzo szczęśliwe. Gdy poszłam do liceum, tata zaczął więcej pić. Mama również wpadła w nałóg. Musiałam przejąć opiekę nad siedmioletnim bratem, kryjąc jednocześnie przed rodziną i szkołą nasze kłopoty.

Po roku Iwonie zaczęło brakować sił. Otrzymywała coraz słabsze stopnie, brat zaczął sprawiać kłopoty. Chciała iść po pomoc do szkolnego pedagoga, ale ciągle go nie było. Był na zwolnieniu lekarskim, nie wyznaczono zastępstwa. Bała się też, że placówka zawiadomi opiekę społeczną.

Ostatecznie Iwona zwierzyła się z kłopotów mamie swojej przyjaciółki. Miały dobry kontakt, ufała jej. Pani Monika postanowiła pomóc dziewczynie. Na początku zdecydowała się porozmawiać z jej mamą.

– Niby przypadkiem wpadła na nią na ulicy. Znały się wcześniej, więc zaczęły rozmawiać. Moja mama była wtedy trzeźwa, mimo wszystko zdenerwowała się, że ktoś wtrąca się w jej sprawy. Coś jednak do niej dotarło, bo gdy wróciłam do domu, zastałam ją w pokoju brata. Odrabiali razem lekcje. Sielanka nie trwała jednak długo.

Młodym ludziom trudno jest samemu pokonać swoje problemy
Młodym ludziom trudno jest samemu pokonać swoje problemy (123RF)

Iwona chciała pomóc rodzicom. Nie wiedziała jednak, w jaki sposób ma to zrobić. Sytuacja zaczęła ją przerastać. I znów z pomocą przyszła mama koleżanki. Dała kontakt do zaufanego psychologa. By jednak się do niego zarejestrować, potrzebne było skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. On z kolei musiał mieć zgodę rodzica, by móc taki dokument wystawić. To uniemożliwiło dziewczynie kontakt z psychologiem.

– Byłam załamana. Miałam wrażenie, że nic nie uda mi się zrobić. Chciałam pomóc rodzicom, bratu i sobie. Chciałam odzyskać swoją dawną rodzinę i spokój. Dopiero gdy stałam się pełnoletnia, wszystko nagle stało się łatwiejsze.

5 oznak, że masz toksycznego rodzica
5 oznak, że masz toksycznego rodzica [8 zdjęć]

Kontrolowanie prywatnej korespondencji, grona znajomych, wyjść. Wyzywanie od egoistów i niewdzięczników.

zobacz galerię

5. Halo? W czym mogę pomóc?

Ale nie każdy może tak długo czekać. Nastolatkowie mają mnóstwo problemów, których rozwiązanie bez wsparcia osób dorosłych często jest niemożliwe. Zdarza się, że chcąc znaleźć wyjście z niełatwej dla siebie sytuacji, ostatecznie wpadają w jeszcze większe kłopoty.

Nie każdy młody człowiek ma ponadto zaufanie do nauczycieli czy szkolnego pedagoga. Nie zawsze również chce dzielić się swoimi problemami z rodzicami. W takiej sytuacji trudno mu znaleźć osobę, która zechce go wysłuchać i doradzić. Pomocy szukają więc w przestrzeni wirtualnej.

Funkcjonuje wiele stron internatowych, na których znaleźć można numery telefonów alarmowych. Najważniejsze z nich to:

  • Telefon Fundacji ITAKA w sprawie zaginionego dziecka i nastolatka – 116 000 (bezpłatny!) i program "Nie uciekaj!": napisz@nieuciekaj.pl
  • Telefon Zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111 (bezpłatny!)
  • Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę (dawniej: Fundacja Dzieci Niczyje) - pomoc dzieciom krzywdzonym 22 616 02 68
  • Komitet Ochrony Praw Dziecka 22 626 94 19
  • Stowarzyszenie Program STACJA 507 540 887
  • Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton 22 635 93 95; 22 887 81 40

Przed wykonaniem telefonu warto sprawdzić na stronach internetowych konretnych miejsc, co one oferują i w jakim zakresie. To znacznie ułatwi kontakt i pozwoli uniknąć rozczarowań.

– Każdy e-mail czy telefon jest traktowany bardzo poważnie. Osoby, które takiej pomocy udzielają, nastawione są na niesienie wsparcia i bardzo zależy im na dogłębnym poznaniu problemu i ewentualnym przekierowaniu do odpowiednich służb czy miejsc. Zdarza się jednak, że młodzież ma oczekiwania wykraczające poza możliwości tych instytucji czy osób w nich pracujących. Niekiedy oczekują, że ktoś załatwi za nich problem, a jest to niemożliwe. Można bowiem wskazać rozwiązania, wysłuchać i porozmawiać, ale nie wszystko można zrobić, np. bez powiadamiania rodziców/opiekunów lub innych służb – wyjaśnia Karolina Krawczyk, psycholog z Fundacji ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych.

Bardzo ważne jest także samo nastawienie młodego człowieka. Czy jest on gotowy, by proponowane rozwiązania przyjąć? Najważniejsze jest jednak, by niczego nie przeoczyć i pomóc wtedy, gdy nie będzie jeszcze za późno…

Więcej na ten temat przeczytasz w artykule: Trudna młodzież - charakterystyka, gdzie szukać pomocy?

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze